42. Tragedia w Catanii

7.4K 275 27
                                    




Powrót do Catanii okazał się dla Giny trudniejszy niż przewidywała. I choć chciała wierzyć, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, z tyłu głowy kiełkowało ziarenko niepokoju. Mimo, iż znała Gabriela od lat, nie potrafiła przewidzieć, jak zachowa się na wieść, że za niego nie wyjdzie.

Wigilijny poranek razem z Salvatore spędzili w odrzutowcu famigli uspokajając na przemian Demone i Morte. Chłopcy byli dziwnie niespokojni. Jakby wyczuwali nadchodzącą katastrofę. Okryty miętowym kocykiem niemowlak łkał tulony przez Salvatore, zaś na kolanach Giny spał przy piersi jego brat bliźniak.

Kobieta nerwowym wzrokiem spoglądała za okno, gdzie ponad chmurami znikała panorama Palermo. Do Catanii lecieli wraz z Lotario i Giorgio, gdyż jako rodzina Salvatore, byli objęci paktem o wzajemnej ochronie. Dazio był zmuszony pozostać w Palermo, by zaopiekować się Sofią, która od rana czuła się fatalnie i nieprzerwalnie wymiotowała. Gina znała ten stan aż zbyt dobrze.

Wizyta w Catanii miała potrwać zaledwie kilka godzin. Po rozmowie z Gabrielem i ustaleniu co dalej z camorrą, planowali powrót do Palermo jeszcze tego samego dnia. I choć podróż odrzutowcem nie była zbyt komfortowa dla niemowląt, Gina wolała, by noc spędzili już w swoich łóżeczkach w Lago dello Scanzano, gdzie postanowili zamieszkać. Nie wiedziała jednak, że to jedynie tymczasowa opcja, bo przyszły mąż szykuje im niespodziankę i po ślubie przeprowadzą się do nowego, zdecydowanie większego i bardziej komfortowego domu, którego zakup sfinalizował tego ranka. Wieczorem mieli zjeść wspólną kolację u mammy Marchetti, która podobno zasypała swój dom prezentami dla wnuków.

Salvatore był dziwnie cichy i jakby nieobecny. Mogła tylko domyślać się, co siedzi w jego głowie, lecz nic tak naprawdę nie brała za pewnik. Jego umysł nadal był dla niej tajemnicą. Problem z wyrażaniem emocji, zamiłowanie do samotności i dystansowanie się nie ułatwiało dotarcia do jego myśli. 

W Catanii chmury przysłaniały niebo a temperatura spadła do dziesięciu stopni. Nieprzyjemny grudniowy wiatr targał rozpuszczone włosy Giny, gdy wysiadała wraz z bliźniętami z pokładu luksusowego samolotu. Bracia Marchetti kroczyli tuż za nią jak jej cienie obserwując otoczenie. Widok uzbrojonych żołnierzy zaniepokoił Giorgio, który miał okazję po raz pierwszy przekonać się o tym, jak wygląda camorra od środka. Zerkając kątem oka na śmigłowce, sprzęt wojskowy, uzbrojoną armię i ogromną rezydencję Rinaldi zdał sobie sprawę z tego, jak niebezpieczną jest kobietą i jak wielkie szczęście jest mieć Ginę po swojej stronie. To zdecydowanie wznosiło famiglię na wyższy poziom sprawiając, że wspólnie stawali się potęgą na Sycylii.

Wiatr smagał ich idealnie skrojone stroje, rozwiewał nieprzyjemne myśli skupiając uwagę na tym co ma się zdarzyć za chwilę. Zaopatrzony w sprzęt od Sofii Lotario planował zainstalować go w komputerze Messiny o czym Gina miała na razie nie wiedzieć. Taki był rozkaz Salvatore. Obecność Giorgio była w tym przypadku celowa. Miał być tego dnia skrzydłowym Lotario ochraniając tyły, gdy ten zakradnie się do gabinetu Gabriela.

Gina wmaszerowała do rezydencji a odgłos jej wysokich szpilek odbijał się po ścianach wielkiego jasnego hallu. Zerknęła na bliźnięta, które przysypiały w jej ramionach, uśmiechając się do nich z czułością. Miała na sobie luźną sukienkę do kolan w czerwonym kolorze, którą dopełniła kremowymi zabudowanymi czółenkami. Na jej palcu połyskiwał czarny diament a twarz zdobił dyskretny uśmiech na samą myśl o ostatniej nocy spędzonej z Salvatore. Kobieta odwróciła się delikatnie zerkając na Salvatore, który wyciągnął ręce chcąc przejąć od niej chłopców.

– Hej siostrzyczko. Przyjechałaś wcześniej? – usłyszeli donośny głos Mauro, który wszedł właśnie głównym wejściem do rezydencji – a oni co tu robią? – spytał nie kryjąc zaskoczenia.

SŁUŻĄCA DIABŁA (Bracia Marchetti #1) (18+) ZOSTANIE WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz