Nie mógł już uniknąć konfrontacji zwłaszcza, że "problem" sam go znalazł i zapędził w kozi róg, może nie dosłownie, jednak na niego czyhał to pewne.
Zastał Michaela w korytarzu samotnie spacerującego po budynku, choć prawdopodobnie szperał w zakamarkach szukając rzeczy, które odwiodłyby Ojca od pomysłu inwestycji w projekt Charlie.
Początek spotkania był... niezręczny, zwyczajnie gapił się na siebie przez bite dwie minuty zanim Michael wykonał pierwszy ruch, a raczej wydał pierwszy dźwięk doprowadzając nim Lucyfera do furii. Tak niewiele wystarczyło, prawdziwy talent, choć nie przebije Radiowego Demona.
- Nie zmieniłeś się, wciąż naiwnie wierzysz w swe marzenie i jak widać podziela je twoja córka - w jego ustach nie brzmiało to jak komplement i zdecydowanie nim nie było.
Król chciał go zignorować i znaleźć Alastora, który zniknął aby podręczyć Huska, kolejne hobby spośród wielu innych, albo spotkać kogoś, kogokolwiek byleby nie niebiańskich wysłanników. Ten idiota, którego kiedyś nazywał bratem, nawet nie wiedział, że upadek oraz inne czynniki wynikające z niskiej samooceny i wiecznych kłótni z byłą żoną doprowadziły Lucyfera do załamania psychicznego i porzucenia swych ambicji. Dopiero teraz dzięki wsparciu osób które naprawdę go kochają wychodzi z dołka po wielu stuleciach spędzonych w ciemnej otchłani.
- Tak, przynajmniej ja nie niszczę jej marzenia w zarodku jak co poniektórzy i najwyraźniej przyniosło to efekty - patrzył na niego protekcjonalnie zaznaczając swą wyższą pozycje oraz władze jaką posiadał.
To jego teren, więc nie ma opcji, że da sobie wejść na głowę jakiemuś archaniołowi, wszystko jest zasługą Alastora uświadamiającego mu to wczoraj po lekkim kryzysie egzystencjalnym jaki przeszedł. Poza tym Gwiazda Zaranna jest silniejsza niż inni urzędnicy niebios. Ciągle miał w pamięci wizję tego jak dopiero gdy połączyli siły mogli go pokonać.
Na Michaelu nie zrobiło to wrażenia.
- Hm dalej masz obsesję na punkcie tych gumowych zabawek? - nie pytał z ciekawości raczej złośliwie chwytał za dawne słabości badając go po latach.
Wnętrze Lucyfer było gorące jak lawa niszcząca wszystko na swej drodze najlepiej jeśli stałby tam Mike.
- Są dobrą odskocznią by nie myśleć o gównianej "rodzinie" jaka wychowywała cię w przeszłości i szczerze mógłbym Ci to polecić, jednak sądzę, że nie docenisz tego hobby tak jak na to zasługuje Mike - czuł ogromną satysfakcję wzrastającą równo z irytacją archanioła.
W przypływie gniewy zielonooki brutalnie szarpnął koszule Diabła agresywnie ciągnąc w swoją stronę.
- Nie okazujesz Ojcu należytego szacunku - ton ociekał jadem i pogardą zupełnie nie pasującym do szlachetnej istoty jaką grał na co dzień.
- Czy muszę płaszczyć się przed kimś kto mnie porzucił tylko ze względu na jego status? Jesteś śmieszny - zakpił z obrzydliwym uśmiechem.
Zbyt wiele czasu spędzam z Alastorem.
- Oh, jednak to nie ode mnie odeszła żona, nie patrz na mnie w ten sposób "bracie" wiem więcej niż sądzisz - zmrużył groźnie oczy przyciskając go do ściany.
W odpowiedzi nie usłyszał jednak łez bądź przeprosin, lecz śmiech, głośny śmiech na granicy szaleństwa.
- Ha ha interesowałeś się moim życiem, czy mam to uznać za komplement? - bawiło go to bardziej niż ostatni film komediowy jaki oglądał - Powinieneś, więc wiedzieć, że już kogoś mam i jest najlepszym co mnie w życiu spotkało. Chyba dotarły do ciebie te informację skoro jesteś na bieżąco "bracie".
CZYTASZ
Freakin Love [RadioApple] Hazbin Hotel
FanficDwie dziwne, skrajnie różne osobowości. Jednak miłość jest suką i zawsze pojawia się niespodziewanie. Czy się w niej odnajdą?