Rozdział 4

163 8 3
                                    


PATRYK

Przez jakiś czas trwaliśmy w zawieszeniu wpatrując się w siebie. Nasze spojrzenia błądziły po twarzach. Było tak intensywnie. Nie potrzebowaliśmy słów by zrozumieć, co się właśnie między nami działo. Moje wnętrzności szalały i z trudem panowałem nad rękami, które aż wyrywały się, żeby chociaż musnąć jej aksamitną skórę. Odczuwałem ten szczególny rodzaj napięcia, przy którym iskry same latały. A iskrzyło jak cholera. Musiała też to czuć. Na pewno to czuła. 

Nagle nad naszymi głowami zadzwoniły butelki wyrywając nas z tego stanu. Jednocześnie skierowaliśmy wzrok najpierw na dzwoniące szkło, później na mojego kuzyna, który je trzymał. Impreza niedawno się zaczęła a ten kretyn już był dobrze wstawiony. Miałem nadzieję, że jego bracia dotaszczą go z powrotem do domu, bo naprawdę mam lepsze pomysły na spędzenie dzisiejszej nocy. A jeden z nich siedział właśnie obok mnie. Nie żebym od razu liczył, że pozwoli się do siebie bardziej zbliżyć. No chyba, że jednak by pozwoliła, to nie odmówię. No co? Jestem tylko facetem.

– Twoje zdrowie kuzyn – wybełkotał podając nam butelki, ale blondynka podziękowała i nie wzięła od Adama szkła. – Za najlepszego prawnika w stolicy – kontynuował swą błyskotliwą wypowiedź. – Mam nadzieję, że będziesz wyciągał nam tyłki z aresztu za darmo.

– Nie licz na to – odpowiedziałem na co uśmiechnął się tylko głupkowato i chwiejnym krokiem skierował się z powrotem do ogniska. Odprowadziliśmy go wzrokiem. 

Dolatywał do nas zapach pieczonych kiełbasek i prawdę mówiąc byłem już głodny, ale szkoda mi było przerywać rozmowę z Alicją mimo, iż jakoś specjalnie się nam nie kleiła.

– Dlaczego prawo? – w jej głosie wybrzmiało zainteresowanie. – Nie wyglądasz na prawnika.

– Dlaczego? - westchnąłem - Bo to taka rodzinna tradycja – odpowiedziałem bez namysłu i zgodnie z prawdą. – Jak niby twoim zdaniem powinien wyglądać prawnik? Sądzisz, że jestem na to zbyt głupi?

– W żadnym wypadku nie uważam, że jesteś głupi. Do tej pory sądziłam, że jedynie nadęty – rzuciła mi niewinne spojrzenie unosząc dłonie w geście obronnym po czym położyła je na swoich odsłoniętych udach. Mój wzrok od razu podążył za jej dłońmi i z niemałym wysiłkiem zmusiłem się do tego, żeby go podnieść po drodze zahaczając o jej dekolt. Jestem zboczony. Chwila nadęty? Ja? W sumie to gdyby się nad tym głębiej zastanowić, to może rzeczywiście mogła tak myśleć. No, ale serio? – Po prostu jestem zaskoczona, chyba spodziewałabym się po tobie czegoś innego. – To znaczy czego, że nie będę jak wściekły pies pożerał jej wzrokiem?

– A myślałaś, że co robię? – byłem niemal pewny, że babcia pochwaliła się Alicji co studiuje jej ulubiony wnuk.

– W ogóle o tym nie myślałam – odparła, ale jej zuchwały uśmieszek pozwolił mi myśleć, że jednak kłamie. To naprawdę mała kłamczucha w dodatku, fatalna. – Powiedz wybrałeś prawo po to, aby w przyszłości móc się samemu reprezentować? – Spytała wskazując tatuaż na moim ramieniu. Był sporych rozmiarów, sięgał od nasady szyi do połowy przedramienia i z każdym rokiem przybywało wzorów na mojej ręce.

– W sumie to nigdy o tym tak nie myślałem, ale rozważę taką ewentualność. Ten tatuaż to prezent na osiemnastkę. No nie mogłem przecież nie przyjąć prezentu. – Niby prezent, ale sześćdziesiąt procent z całości sam sobie zasponsorowałem. Ojciec prawie dostał zawału jak go zobaczył, a ja wysłuchałem niemal godzinną tyradę, którą powtarzał przy każdej nadążającej się okazji. Jestem pewny, że po dzień dzisiejszy nie pogodził się z tym faktem.

– Oczywiście, że nie. Nie wypada.

Boże, znowu ten uśmiech. Idę o zakład, że jest on po części odpowiedzialny za globalne ocieplenie klimatu. Ilekroć go widzę moje serce topnieje i robi mi się dziwnie gorąco w środku.

It's always been youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz