Rozdział VII

40 4 0
                                    

William pchnął masywne drzwi, które z cichym jękiem otwarły się zapraszając nas do środka. Wchodząc poczułam przyjemny chłód na skórze. Wnętrze Akademii tak jak z zewnątrz było niezwykle klimatyczne i tajemnicze. Okrzyk zachwyt uwiązł mi w gardle. Wkroczyliśmy do ogromnego holu, a moje oczy od razu zaczęły chłonąć centymetr po centymetrze całe wnętrze. Ściany były wykonane z ciemnego kamienia, a na nich wisiały ogromne, złote świeczniki, w których płonęły wieczne płomienie, rzucając ciepłe, migotliwe światło.Centralnym punktem holu były monumentalne schody, które wznosiły się majestatycznie na kolejne piętra. Wykonane z ciemnego marmuru  schody lśniły w przytłumionym świetle. Ich stopnie były szerokie i eleganckie, a poręcze z ciemnego, polerowanego drewna. Pod sufitem, wysoko nad naszymi głowami, unosiły się ogromne łukowate okna. Po obu stronach holu znajdowały się masywne, drewniane drzwi, ozdobione rzeźbami przedstawiającymi magiczne istoty i symbole. Wzdłuż ścian wisiały portrety dawnych magów o błękitnej krwi. Ich surowe twarze i przenikliwe spojrzenia śledziły każdy mój ruch. Oczy postaci na portretach wydawały się żywe, jakby były świadome mojej obecności. Każdy portret był misternie wykonany, przedstawiając magów w bogato zdobionych szatach. Podłoga była wyłożona ciemnymi, granitowymi płytkami, które odbijały delikatne światło świec umieszczonych w licznych żyrandolach i kinkietach. Świece paliły się nieustannie co dodawało wnętrzu jeszcze bardziej mistycznego charakteru.Każdy krok w tej niesamowitej przestrzeni był jak podróż w czasie, odsłaniając przede mną kolejne tajemnice tego magicznego miejsca. William, widząc moją fascynację, uśmiechnął się lekko i zaczepnie pociągnął mnie za rękę.

– Witamy w Akademii – powiedział cicho, prowadząc mnie dalej w głąb tego niezwykłego miejsca. Czułam się jak we śnie, a słowa Williama brzmiały jakby wypowiedziane z bardzo daleka, musiałam być niezwykle mocno zdenerwowana całą sytuacją, bo nieświadomie spoconymi dłońmi ściskałam z całej siły materiał spódniczki. Starając się zachować choćby tylko pozory spokoju z zewnątrz, rozluźniłam dłonie i wzięłam kilka głębszych oddechów aby wrócić do rzeczywistości. William zerknął na mnie kątem oka jednak nie dałam po sobie poznać jak bardzo byłam zdenerwowana.  Zatrzymaliśmy się przed głównymi schodami, dotknęłam zimnej poręczy i przesunęłam po drewnie dłonią jakbym potrzebowała dowodu, że nie śnię. 

– Teraz chyba musisz mi w pełni uwierzyć. - parsknął chłopak.

Przytaknęłam bez słowa wciąż przyglądając się wnętrzu. 

– Co teraz ? 

– Pójdziemy na spotkanie z dyrektorką, ale chce dać Ci trochę czasu na uspokojenie. 

– Nie jestem zdenerwowana...- skłamałam. 

William wyszczerzył się kpiarsko. 

– To dlatego zbladłaś na wejściu i miałaś przez prawie cały czas rozdziawione usta? nie wspominając już o nerwowym ściskaniu ubrania. 

Poczułam ciepło na twarzy, a jednak dostrzegł moje zdenerwowanie. Postanowiłam szybko zmienić temat. 

– Skoro to akademia i mają się tu uczyć młodzi ludzie aby zostać oblivimors, gdzie oni są? 

– Nie oblivimors, a absolutem. - poprawił mnie chłopak - Wybraliśmy odpowiedni moment, trwają akurat zajęcia, więc nikt nie plącze się po holu nie potrzebnie.

– Oh... 

– Za tymi wielkimi drzwiami - William kiwnął w kierunku misternie zdobionych drewnianych drzwi – Znajduje się korytarz, który prowadzi do sal wykładowych, laboratoriów alchemicznych oraz biblioteki i stołówki zaś te po drugiej stronie prowadzą do skrzydła gdzie znajdują się nasze pokoje oraz swego rodzaju świetlica gdzie możemy spędzać wolny czas. Chociaż jeśli zaczniesz tu naukę więcej czasu spędzisz w szkolnej bibliotece niż w świetlicy. 

Ostatnie zdanie sprawiło, że poczułam ucisk w żołądku. Jeśli zacznę tu naukę... Wydawało mi się to wręcz nieprawdopodobne. Budynek był niesamowity i piękny, w zasadzie wyglądał jak ekskluzywna, prywatna szkoła... Czy ja się tu w ogóle odnajdę ? Co z moimi rodzicami? Czy Catrice tak samo powinna tu trafić? Poczułam lekkie szarpnięcie za ramie. 

– Słuchałaś co mówiłem? - spytał William z lekko nachmurzoną miną.

Uniosłam do góry brwi, zatrzymałam się na jego opisie gdzie prowadzą drzwi.  William westchnął nerwowo.

– Schodami na górę, pójdziemy już do dyrektorki. 

Rzuciłam ostatnie spojrzenie na hol i ruszyłam tuż za Williamem. Wchodząc na górę miałam jeszcze szanse popodziwiać niezwykłe obrazy w złotych ramach oraz przepiękne kandelabry i żyrandole. Gdy wdrapaliśmy się na drugie piętro William pociągnął mnie w lewą stronę i poprowadził pod masywne, dwu skrzydłowe drzwi wykonane z ciemnego drewna z mosiężnymi klamkami. Poczułam nagły ucisk w gardle. Na drzwiach pyszniła się złota tabliczka z wygrawerowanym ozdobną kursywą imię i nazwisko. 

– Ophelia Vale - wyszeptałam do siebie. 

Już samo jej imię i nazwisko miało wydźwięk budzący respekt. Zwinięta w pięść dłoń Williama zastygła nad skrzydłem drzwi. 

– Nie martw się, Ophelia jest naprawdę cudowną kobietą, sprawia wrażenie odwrotne, ale niech nie zmylą Cię pozory. 

Skinęłam głową nie będąc w stanie wykrztusić słowa. To się cholera dzieje naprawdę... Gdy William zapukał do drzwi, miałam wrażenie, że echo tego dźwięku wwierciło mi się w umysł na dobre. Starałam się zapanować nad oddechem, ale było to zbyt trudne. Jak zachować jaką kol wiek klasę w takiej sytuacji?! 

Po krótkiej chwili usłyszeliśmy melodyjne proszę, William z gracją nacisnął klamkę i otworzył drzwi. Skinął ręką abym ruszyła pierwsza, ale miałam wrażenie, że nogi wrosły mi w ziemię. 

– William, proszę wchodź już do środka, mam trochę obowiązków na głowie.

William spojrzał na mnie groźnie i machnął ręką nagląco. Zmusiłam się aby postawić pierwszy krok i oderwać nogi od ziemi. Jakimś cudem udało mi się bez potknięcia wejść do gabinetu, za mną wślizgnął się William, który poprawił koszulę, którą miał na sobie. Przeniosłam wzrok na kobietę, która stała do nas tyłem. Bałam się co dalej się wydarzy, to nie była zwykła szkoła z internatem, a ona nie była zwykłą dyrektorką... 



Lalin Evans Akademia Absolutu - DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz