43. Stuletnia whisky

7.6K 289 11
                                    


– Nie wiem, czy to będzie takie proste, jak sobie to wymyśliliście – stwierdził Mauro spoglądając podejrzliwie na siedzącego z niemowlętami na kolanach Marchettiego, który uniósł brwi.

– A w czym widzisz problem? – spytał oschłym tonem. – Ona go nie kocha i za niego nie wyjdzie. Nie ma kurwa takiej opcji. Nie dam jej odejść ponownie. I ty jako jej przyszywany brat powinieneś być po jej stronie, Bianco. Chyba, że to odpowiedni czas, byś zastanowił się czego właściwie oczekujesz i z kim współpracujesz. Może się okazać, że nasze cele mijają się a ja nie zamierzam bawić się w półśrodki.

– Jak możesz kurwa w to w ogóle wątpić? Gina zawsze będzie dla mnie najważniejsza. Wychowaliśmy się razem. Jesteśmy niemalże jak rodzeństwo. To nie tak, że ślub z Messiną jest mi na rękę. Chcę, by była szczęśliwa, nawet jeśli to z tobą ma być. Nie ukrywam, że nie jesteś moim ulubionym człowiekiem, ale do tej pory nie miałem ci nic do zarzucenia, zachowałeś się jak mężczyzna, gdy powiedziała ci o chłopcach.

– A jak miałem się zachować? – burknął niezadowolony.

– Gina była niemal pewna, że olejesz ją i wrócisz do Palermo. Wielokrotnie powtarzała, że nie chcesz żadnych dzieci. Gdy tylko dowiedziała się o ciąży, zarzekała się, że nigdy ci o nich nie powie, miały pozostać tajemnicą – wyjaśnił.

A więc tak chciała zrobić ta mała czarownica?

Takie ma o mnie zdanie?

Salvatore poprawił leżącą na jego ramieniu główkę Morte. Zamierzał pokazać Ginie, że się myli i stanie się takim ojcem dla bliźniąt, na jakiego zasługują.

Marchetti spojrzał na Bianco z mieszaniną zmieszania i rozbawienia. Zupełnie jakby nie wiedział co było dla niego zabawniejsze, to że jego wróg mógł stać się dobrym przyjacielem, czy to, że był osobą, która dbała o Ginę w równym stopniu jak on. Zaaferowani swoim towarzystwem nawet nie zauważyli drobnej postaci skradającej się w ich kierunku.

– Może mogłabym... – usłyszeli nieśmiały głos Eleny. Salvatore spojrzał na kobietę pustym wzrokiem napawając się jej strachem.

– Co takiego? – spytał oschle a w jego tonie można było wyczuć irytację.

– Może... mogłabym zabrać chłopców na chwilę? Stęskniłam się za nimi...

– To moja mama, Elena. Zajmowała się bliźniętami, gdy tu mieszkali – wyjaśnił Mauro – nie musisz się obawiać, jest dla nich jak babcia.

– Dzień dobry Pani, przepraszam, tak... oczywiście – rzucił skruszony Salvatore spoglądając na kobietę, która wyciągała swoje szczupłe ręce po Morte – przydałaby im się zmiana pieluszek. W torbie jest mleko.

– Wspaniale! Chodźcie moje kochane diabełki! Babcia tak bardzo za wami tęskniła – szepnęła z czułością w głosie – przebierzemy was a potem damy mleczko i pośpiewamy kołysanki. Będziemy na górze, w ich pokoiku – dodała odchodząc w stronę schodów.

Marchetti odetchnął cicho napawając się chwilami spokoju. Spojrzał na Mauro, który zaśmiał się pod nosem.

– A więc to tak wygląda rodzicielstwo? – zażartował – To ja chyba podziękuję.

– I na ciebie przyjdzie pora Bianco, oj przyjdzie – skwitował diabeł.

Myśli Salvatore krążyły dookoła rozmowy Giny z Messiną. Nie było jej od kilkunastu minut. Lotario, Giorgio i Marissa także zapadli się pod ziemię. Spoglądając za okno, na otoczenie rezydencji przetarł oczy wierzchem dłoni i ziewnął leniwie. Na padoku za domem spacerowały konie, okazy czystej arabskiej krwi, które musiały kosztować majątek. Salvatore zastanawiał się, czy będzie Ginie brakowało tego wszystkiego. Tej całej otoczki przepychu, gospodarskiego życia, śmigłowców bojowych i niedalekiego sąsiedztwa wulkanu Etna. Miał nadzieję, że to co jej zaoferuje wyda się kobiecie równie atrakcyjną perspektywą. Na tyle atrakcyjną, by spędziła z nim resztę życia w domu pod Palermo.

SŁUŻĄCA DIABŁA (Bracia Marchetti #1) (18+) ZOSTANIE WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz