Victoria
Obserwowałam w ciszy zdenerwowanego faceta, który chodził w kółko i nerwowo przeczesywał włosy. Jeszcze trochę, a wydepta dziurę w podłodze. Wolałam się nie odzywać, bo wiedziałam, że próbuje przetworzyć informacje, które właśnie mu przekazałam. Wykręcałam nerwowo palce, a gdy z zaciśniętą szczęka stanął i odwrócił głowę w moją stronę, zamarłam bez ruchu. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Nie chciałam mu mówić o swoim dziecku, nie znam go. Nie mam pojęcia kim jest. Jedyne czego byłam pewna to tego, że nie jest zwykłym obywatelem. I najdziwniejsze w tym wszystko było, że się go nie bałam. Paul mnie nie przerażał.
- Chyba nasze plany się zmieniły, słońce. - ściągnęłam brwi. - Wracamy do Nowego Jorku. Wiesz, kto go zabrał?
- Nie mam pojęcia. - pokręciłem głową. - Dlaczego chcesz mi pomóc?
- Bo nienawidzę skurwieli, którzy uprowadzają dzieci. Miałaś robione badania po porodzie?
- Tak. - kiwnął głową. - Ale tylko raz.
- W porządku. To też załatwimy jak tylko będziemy mogli stąd wyjechać. Jeszcze dzisiaj powinienem mieć nowy samochód. - spojrzał na mnie wymownie.
- Przepraszam za to. - westchnęłam. - Nie wiem co miałam wtedy w głowie.
Kolejne kilka godzin czekaliśmy na samochód, a gdy tylko go podstawili, byliśmy gotowi, by ruszyć do Nowego Jorku. Nie bardzo rozumiałem dlaczego chce mi pomóc, skoro w ogóle mnie nie znał, ale wiedziałam jedno. Z nim miałam większe szanse, by odzyskać syna. Kimkolwiek on jest, postanowiłam mu zaufać. Gdyby miał jakieś dla mnie jakieś złe plany, już by je realizował, prawda? Jesteśmy tutaj sami, nikt by mnie nie usłyszał. Mógłby zrobić tutaj wszystko, a ja nie miałabym z nim szans.
- Zatrzymamy się gdzieś na jedzenie. - kiwnęłam głową. - Musimy omówić kilka spraw zanim zaczniemy coś robić.
Zerknęłam na niego profil. Był całkowicie skupiony na drodze.
- Po pierwsze, nie działasz sama. I to nie podlega dyskusji. - zacisnęłam usta. - Po drugie i to też nie podlega dyskusji, nie wychodzisz na ulicę sama.
- Z jednego więzienia do drugiego? - przewróciłam oczami. - Świetnie.
- Nie jesteś w żadnym więzieniu. Po prostu będzie bezpieczniej, gdy nie będziesz sama chodzić, ktoś cię rozpozna i będziemy mieli kłopot. Po trzecie i najważniejsze. Nie próbuj uciekać. Zaufaj nam.
- Nam?
- Mnie i moim braciom. Pomogą nam.
- W porządku.
Resztę drogi minęła nam niemal w ciszy. Raz na jakiś czas się odezwał, ale nie próbowałam podtrzymywać rozmowy, aż w końcu odpuścił. Zaparkował przed olbrzymim budynkiem i zgasił samochód. Wysiadłam z niego niepewnie i spojrzałam w górę. Wieżowiec.
- Ile to ma pięter?
- Siedemnaście. - położył dłoń na moich plecach. - Chodźmy. Od jutra wszystko zaczniemy. Zaczniemy od badań.
- Niech zgadnę, mieszkasz na samej górze. - uśmiechnął się i kiwnął głową. - Zazdroszczę.
Weszliśmy do środka, kiwnął głową do ochroniarza i skierowaliśmy się do windy. Wcisnął przycisk 17 i winda ruszyła. Na całe szczęście nie zatrzymała się na żadnym piętrze, więc droga minęła szybko.
Rozchyliłam usta, gdy znaleźliśmy się w jego mieszkaniu, na które wchodziło się odciskiem dłoni. Rozejrzałam się po ogromnym apartamencie i zatrzymałam wzrok na oknie na całej ścianie. Widok stąd był niesamowity.
CZYTASZ
Devil (Rodzina Davis #2)
FanfictionArogancki, pewny siebie Adrien Davis, który ma tylko jedno zadanie do zrobienia. Przechwycić dziewczynę i bezpiecznie sprowadzić ją do domu. Co może pójść nie tak? Victoria, dwudziestodwuletnia dziewczyna, która została zmuszona do prostytucji. Jed...