Jimin-Powinieneś coś zjeść…
JK-Rodzice zmienili mnie rano. Wykąpałem się i zjadłem…
Jimin-Potrzebujesz też odpocząć. Wyglądasz jak cień…
JK-Jak mogę spać ? Muszę tu być, gdy się obudzi…
Wstałem od łóżka i podszedłem do okna.
JK-Pięć dni temu lekarze kazali nam ją pożegnać… spójrz, gdzie jesteśmy dzisiaj.
Mężczyzna patrzył na mnie z nadzieją.
Jimin-Nadal przepraszają ?
Prychnąłem.
JK-Tak…
Jimin-Naprawdę nie możecie zacząć leczenia ?
JK-Profesor jest w drodze.
Odwróciłem wzrok.
Jimin-Przecież mówiłeś, że dopóki nie odzyska przytomności, to nierealne…
JK-On nie wie o stanie Hany…
Nastała cisza.
Jimin-Co ?
JK-Tylko się nie wygadaj… Podrobiłem dokumenty i ściągnąłem go do Korei. Właśnie jest w samolocie i ląduje za trzy godziny. Wezwałem Cię, bo potrzebuje pomocy...
Jimin-Jeongguk zatrzymaj się… co zrobiłeś kurwa ? Jesteś prawnikiem !
JK-W dupie to mam. Hana to teraz moje życie. Mogę pójść siedzieć, ale ona musi żyć. W tym feralnym dniu, gdy straciła przytomność facet skontaktował się ze mną, że ma kolejne leczenie i jeżeli niezdecydujemy się w przeciągu czterech godzin nasza szansa przepadnie.
Jimin-Jeongguk nie chce mi się wierzyć, że facet leci tutaj przez jeden głupi podpis…
Spuściłem wzrok.
Jimin-Jeongguk !
JK-Podprowadziłem pieniądze z firmy. Sam nie miałem na zaliczkę…
Jimin-Ja pierdolę…
Mężczyzna usiadł na krześle, trzymając się za głowę.
Jimin-Pójdziesz siedzieć na pięć lat…
JK-Trudno…
Jimin-Co ty miałeś w głowie człowieku, robiąc to wszystko ?
JK-Ją…
Wskazałem na wciąż nieprzytomną kobietę.
Jimin-Dlaczego nie poszedłeś do jej ojca ?
JK-Nie mogłem ryzykować, że nie poprze mojego planu.
Przyjaciel wstał z krzesła i zaczął chodzić w kółko.
Jimin-Kurwa coś ty zrobił…
…
Przebierałem z nogi na nogę, czekając na profesora, a gdy ujrzałem mężczyznę serce podeszło mi do gardła.
Wysoki mężczyzna o siwych włosach szedł w moją stronę z obstawą.
Profesor-Pan Jeon ?
Skinąłem głową, a mężczyzna się rozglądał.
Profesor-Byłem pewny, że pani Lee leczy się w prywatnej klinice. Źle odczytałem papiery ?
Zimny pot przeszedł mnie po plecach. Jak miałem mu powiedzieć o stanie Hany ?
JK-Żona jest w tym pokoju. Możemy porozmawiać w środku ?
Profesor-Dlaczego sama nie wyszła na spotkanie ze mną ?
JK-Porozmawiajmy tam…
Nagle jeden z mężczyzn zatrzymał moje ramie.
– Najpierw musimy sprawdzić, czy to miejsce jest bezpieczne.
Zdziwiony odsunąłem się do tyłu.
Profesor-Proszę wybaczyć, ale moje bezpieczeństwo jest dla mnie ważne. Wynalazłem lekarstwo na raka i jestem na celowniku ludzi, którzy chętnie, by się mnie pozbyli.
Poczułem zimny dreszcz, gdy trzech mężczyzn weszło do sali Hany. Widziałem, że przykuliśmy wzrok personelu i będę musiałam się grubo tłumaczyć.
W końcu weszliśmy do środka, a profesor spiorunował mnie wzrokiem.
Profesor-Co tutaj się dzieje ? W czasie mojego lotu nastąpiły zmiany w zdrowiu Pana żony ?
Teraz nie mogłem już kłamać i oszukiwać. Musiałem wyznać całą prawdę.
…
W pomieszczeniu panowała gęsta atmosfera, mężczyzna wciąż milczał po wysłuchaniu moich argumentów na oszustwo.
Profesor-Nic tu po mnie…
Mężczyzna chciał skierować się do wyjścia, ale zastawiłem mu drogę.
JK-Zostawi nas pan tak ?
Profesor-Zdaje pan sobie sprawę z tego, że mógłbym wyciągnąć wnioski z tej sytuacji ?
JK-Pragnę, tylko, by moja żona wyszła z tego…
Profesor-Całkowicie pana rozumiem. Wie Pan, jak wynalazłem lek ?
Pokiwałem przecząco głową.
Profesor-Posunęła mnie do tego determinacja, upór i desperacja. Moja córka zachorowała i obiecałem jej, że ją wyleczę, że opracuje lek… Nie zdążyłem. Pochowałem własne dziecko będąc przy końcu badań.
JK-Przykro mi… ale dlaczego w takim razie nie pomoże mi Pan uratować żony ?
Profesor-Mówiłem już Panu, że wiele osób tylko czeka na moje potknięcie. Nie mogę sobie pozwolić nawet na najmniejszy błąd. Pana żona od pięciu dni jest w śpiączce i nie mogła podpisać dokumentów, które wymagają procedury. Nie zaryzykuje własnej kariery i kilku lat badań dla obcego człowieka…
JK-Jest Pan lekarzem do cholery ! Przecież mamy za to słono zapłacić...
Profesor-Naprawdę Pan myśli, że zależy mi na wyszych pieniądzach ? Mam w kolejce po pana żonie cztery kolejne osoby, więc biedny nie będę. Do widzenia.
JK-Nie może Pan !
Kiedy już chciałem wybuchnąć i rzucić się na faceta usłyszałem kaszel. Odwróciłem głowę i dostrzegłem, że Hana się przebudziła. Natychmiast podbiegłem do jej łóżka.
JK-Hana skarbie…
Przytuliłem kobietę mocno i zacząłem płakać.
....
Wybaczcie...naprawdę robie co mogę, by to dokończyć 😔
CZYTASZ
Królowa Lodu
FanficHana jest niezależną kobietą mającą dwadzieścia osiem lat. Ciężko pracowała by objąć posadę prezesa działu w firmie swojego ojca. Jej poukładane życie zaczyna się chwiać gdy zarząd firmy wymusza na niej małżeństwo jednak to nie jedyne zmartwienie ko...