Rozdział VIII

42 5 0
                                    


Przygryzłam nerwowo wargę, kobieta obróciła się do nas z lekkim uśmiechem jednak kiedy dostrzegła mnie tuż obok Williama, jej wyraz twarzy momentalnie się zmienił na dużo bardziej chłodny i zdystansowany. W jej oczach dostrzegłam swego rodzaju wręcz ostrożność. 

– Widzę, że przyprowadziłeś mi gościa. - kobieta odłożyła trzymane w dłoni kartki papieru i wyszła płynnie zza biurka.

Śledziłam każdy jej ruch pełen gracji. Oparła się lekko o krawędź mosiężnego mebla i spojrzała na Williama. Musiałam to przyznać, dyrektorka akademii była uosobieniem elegancji i autorytetu i przebijała w tej kwestii nawet moją matkę. Była wysoką kobietą o smukłej sylwetce, a jej twarz okalały długie, falujące włosy w kolorze głębokiego hebanu, które opadały swobodnie na jej ramiona i plecy.

Najbardziej co w jej osobie było fascynujące to twarz, która była delikatnie zarysowana, o wyrazistych kościach policzkowych i pełnych ustach. Jej skóra była jasna, niemal alabastrowa, co podkreślało głębię jej ciemnych oczu, które były przenikliwe i uważne. Gdzieniegdzie można było dostrzec niewielkie zmarszczki, ale całe jej oblicze wydawało się niezwykle młode, a równocześnie stare. Dyrektorka miała na sobie elegancką, obcisłą garsonkę w kolorze głębokiego bordo. Marynarka była dopasowana, z delikatnymi srebrnymi haftami księżyca przy kołnierzu i mankietach. 

– Tak proszę Pani, myślę, że znalazłem całkiem przypadkiem zagubioną owieczkę. 

Powstrzymałam się przed przewróceniem oczami, dlaczego miałam odczucie, że William jest pupilkiem dyrektorki?

Kobieta zaczęła dokładnie mi się przyglądać jakbym była ciekawym, ale równocześnie podejrzanym przedmiotem. Nagle podeszła do mnie i spojrzała mi prosto w oczy zbliżając twarz niebezpiecznie blisko mojej.

– Jak masz na imię moja droga? 

Jej ciemne oczy zdawały się czytać moją duszę jak książkę. Nie mogłam oderwać od niej spojrzenia. Poczułam się bardzo dziwnie pod naporem jej wzroku, pulsujący ból przeszył moją czaszkę. 

– Nazywam się Lalin. Lalin Evans. - wydukałam walcząc z okropnym bólem.

Dostrzegłam błysk zadowolenia w jej oczach. Kiedy odsunęła się ode mnie ból głowy natychmiast ustąpił, a jej wyraz twarzy stał się bardziej miły i pogodny. Zamrugałam kilka razy zdziwiona tym nagłym stanem otumanienia. Instynktownie dotknęłam głowy mimo, że ból zniknął. 

– Nie przejmuj się kochanie, musiałam rutynowo sprawdzić czy aby napewno jesteś tym za kogo się podajesz, niecodziennie uczniowie przyprowadzają mi osoby, które ponoć powinny się tu edukować. Uczucie otumanienia zaraz minie. - uśmiechnęła się do mnie przepraszająco. 

– Och... ja... nie rozumiem. - odparłam zakłopotana. 

William cicho wyszeptał "czary". Czyli dyrektorka użyła na mnie jakiś sztuczek aby sprawdzić czy mówię prawdę... Spojrzałam na Williama oczekując wsparcia.

– Lalin nie ma pojęcia o naszym świecie. - odparł William zakładając ręce na piersi - w zasadzie nic nie wie, sama nawet nie zna swoich umiejętności. Dlatego ją tu przyprowadziłem. Dziwna sprawa, ktoś powinien jej pomóc. 

– Faktycznie ciekawy przypadek. - mruknęła Ophelia patrząc na mnie uważnie. 

Westchnęłam. 

– Chciałabym coś więcej wiedzieć, więc nie mam nic przeciwko małemu wprowadzeniu. - sarknęłam zakładając ręce na piersi. 

Co raz bardziej irytowały mnie badawcze spojrzenia i brak konkretów z czyjejkolwiek strony. 

Dyrektorka usiadła za biurkiem i wskazała gestem dwa spore krzesła, które stały w pobliżu. Bez słowa William przysunął je bliżej biurka dyrektorki, a jedno krzesło odsunął dla mnie abym mogła usiąść. Umościłam się wygodnie i spojrzałam prosto w oczy Opheli.  

Lalin Evans Akademia Absolutu - DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz