Rozdział 5.
Liam 22 lata, Isabella 18 lat
Liam
Dwudziesty stycznia. Dzień moich dwudziestych drugich urodzin. Co najciekawsze Isa obchodzi swoje zaledwie tydzień po mnie. Dwudziestego siódmego.
Rozsiadam się przy dębowym, wielkim biurku. Ostatnie pół roku pracowałem naprawdę ciężko. Jestem coraz bardziej doceniany. Uczestniczę w wielu rozprawach, na koncie mam pierwsze sukcesy, ale moim celem jest dostanie się do prokuratury. Stawanie twarzą w twarz z najgorszymi zwyrodnialcami. Walka o prawdę i sprawiedliwość.
W moją stronę na swoich wysokich szpilkach idzie pewnym krokiem moja szefowa. Elegancka, czterdziestoletnia blondynka, dzięki której mam tę pracę. I która, niestety, czasem odnoszę wrażenie, że ślini się na mój widok. Podobno jakiś czas temu rozstała się z mężem.
- Liam, wszystkiego najlepszego - wyciąga w moją stronę niewielkie pudełko.
- Lisa, nie wiedziałem, że pamiętasz o moich urodzinach.
Przysiada na skraju biurka i czeka aż odpakuję prezent. To jedno z tych drogich piór do pisania. Mrugam dwa razy. Ciężko mi ukryć wzruszenie.
Lisa wpatruje się we mnie nieco zbyt długo. W nozdrza uderza mnie intensywna woń jej perfum. Jest bardzo zadbana i świetnie wygląda. Zawsze ma elegancki ubiór i idealnie ułożone włosy.- Dziękuję - mówię że ściśniętym gardłem.
- Udanego świętowania, dzieciaku - puszcza mi oko i odchodzi do swojego gabinetu.
Wzdycham. Nie spodziewałem się takiego gestu. To naprawdę miłe.
W tym samym momencie przychodzi też sms. Isa.
Isa: Liam, życzę Ci wszystkiego najlepszego i spełniania marzeń. Dziś powinien dojść prezent ode mnie. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
Uśmiecham się do telefonu. Jestem ciekaw co ona wymyśliła.
Liam: Skrzacie, dzięki! Nie mogę się doczekać prezentu. Tęsknię.
Isa: Ja bardziej.
Po pracy wracam do mieszkania. Kupiłem je zaledwie miesiąc temu, jest niemal puste. Kuchnia z salonem, sypialnia, dodatkowy pokój, łazienka i przedpokój, sześćdziesiąt metrów ale w niezłej dzielnicy. Jest niewielkie ale jestem tak szczęśliwy. Na start wystarczy.
Dzień urodzin spędzam sam, ale w weekend planuję ze znajomymi z pracy wyjść do klubu.
Ściągam płaszcz i wdycham zapach nowości. Czuć jeszcze farbę. Mieszkanie jest na dziesiątym piętrze, dzięki czemu widok jest całkiem niezły. Przystaje na chwilę przy oknach, wciskając dłonie w kieszenie spodni szarego garnituru.
Po chwili słyszę dzwonek do drzwi. Podchodzę powolnym krokiem i je otwieram.
- Pan Callan?
Po drugiej stronie stoi kurier z czymś wielkim pod pachą.
- Tak.
- Przesyłka dla Pana, proszę podpisać.
Rzucam okiem na wielki karton i podpisuję świstek. Zamykam za nim drzwi i biorę przesyłkę do mieszkania. To wielki, ale płaski karton. Przyglądam mu się przez chwilę i zaczynam się domyślać co skrywa wnętrze. Uśmiecham się i otwieram prezent.
Kiedy moim oczom ukazuje się wielki obraz, dosłownie mnie zatyka. Opieram go o ścianę i nalewam sobie whiskey. Stoję przed nim i wpatruje się w niego bez końca. To akt. I im dłużej na niego patrzę, tym bardziej widzę, kto został na nim uwieczniony. W moich żyłach buzuje adrenalina. Nie spodziewałem się tego.
CZYTASZ
All my life in love for you (18+)
RomancePrzyjaciele z dzieciństwa. Jest przy niej odkąd pamięta. Jej pierwsze wspomnienia związane są właśnie z nim. Kiedy dorastają - zakochują się w sobie. Czy Isabella wybaczy Liamowi ukrywanie tragicznej tajemnicy? Czy Liam wybaczy dziewczynie popełnion...