Poczułem jak po mojej skroni spływa strużka krwi, a w uszach słyszałem okropny pisk. Przyłożyłem rękę do czoła na sekundę, a ta od razu była cała czerwona.
- W-wszyscy o-ok? - jęknąłem
- Żyje... - odpowiedział Dan
- J-ja też... - Max również jęknęła
Zaniepokoiło minie to, że James milczał. Zawsze jak tylko coś takiego się działo, pomagał lub chociaż dawał znak, że nic mu nie jest. Natychmiast wstałem, ale tak jak szybko wstałem tak upadłem, bo zakręciło mi się w głowie.
- J-james? - zawołałem - Gdzie jesteś?!
Usłyszałem cichy jęk po swojej prawej. Niepokój zaczynał wyjadać mi wątrobę. Nie zwracając uwagi na zawroty głowy dotarłem do Jamesa. Jego bluzka była rozdarta na brzuchu, z którego lała się krew.
- N-nie... James... - z moich oczu zaczęły sączyć się łzy - N-nie martw się... Max zaraz przyniesie apteczkę... Prawda Max? - spojrzałem na dziewczynę
Ta niestety się nie ruszyła, i tylko zasłoniła usta ręką.
- M-max... Błagam...
- Percy... - James zakrztusił się krwią i złapał mnie za rękę - Proszę... Ja... Przepraszam...
Ucisk na mojej ręce najpierw się rozluźnił, a po tym całkowicie zniknął. Ręka mojego brata upadła na ziemię, a jego dłoń zmoczyły moje łzy.
- James... P-proszę nie... - przyłożyłem czoło do jego klatki piersiowej, nie zwracając uwagi na krew - To ja przepraszam...
Max położyła rękę na moim ramieniu.
- Chodź Percy... - załkała - Musimy iść... Zaraz zleci się tu Fedra lub zarażeni...
Miała rację. Wstałem i już miałem odejść kiedy o czymś sobie przypomniałem. Szybko podniosłem jakiś kawał materiału który chyba wyleciał z wysadzonego budynku i przykryłem nim zwłoki Jamesa.
- T-tak na w-wszelki... - jęknąłem - Żeby nic go nie zjadło...
Po tych słowach ruszyliśmy. W sumie nie wiem dokąd szliśmy. Po prostu szliśmy przed siebie. Z moich oczu co jakiś czas sączyły się łzy. Próbowałem o nim nie myśleć ale nie było to łatwe. Po jakimś czasie doszliśmy do ruin jakiegoś miasteczka.
- Hej, myślałem że wokół strefy kwarantanny nie ma żadnych miasteczek. - zastanawiał się Dan
- Bo tak mówili... - powiedziałem próbując zatrzymać łzy - Chodźcie sprawdzimy czy czegoś tu nie ma.
- A-ale to chyba nie jest bezpieczne... - jęknął Dan
- A gdzie zamierzasz nocować? - odparłem - Musimy iść, robi się ciemno.
Max potaknęła i ruszyła. Spojrzałem na Dan'a i zrobiłem ruch głową aby szedł za nami, a następnie sam ruszyłem. Blondyn na początku wyglądał jakby miał zaraz tupnąć nogą i powiedzieć, że nie idzie, ale ten tylko głęboko westchnął i poszedł w nasze ślady. Max nagle stanęła jak wryta, odwróciła się i spojrzała na mnie wielkimi oczami, a następnie pobiegła w prawo.
- Max! - krzyknąłem i ruszyłem za nią.
Dan pomimo wielkiej niechęci, też ruszył, prawie się przy tym wywalając. W końcu Max stanęła. Patrzyła na jakiś spory budynek. Był to sklep z ciuchami, butami, torebkami i tymi wszystkimi innymi babskimi rzeczami. Na banerze nad sklepem pozostało tylko parę zniszczonych już liter: "S---p --a -ob--t" .
- Błagam, tylko na chwilę - poprosiła błagalnym głosem - Na 5 minut. Chce się tylko rozejrzeć.
Zarumieniłem się i powiedziałem:
- Dobrze, ale tylko pięć minut. My tu poczekamy.
- Dziękuje!!! - podbiegła i mnie przytuliła - Jak coś to będę krzyczała! - i odbiegła
Usiadłem na jakimś kamieniu który leżał obok i odezwał się Dan:
- O chłopie... - zaśmiał się - Ty się w niej zakochałeś!
- Nie! - zaczerwieniłem się jak prze dojrzały pomidor - Nie, nie. A poza tym, to siedź cicho...
Dan ciągle śmiał się pod nosem, a ja na chwilę zapomniałem o Jamesie i śmiałem się razem z nim. Niestety świat nie mógł być zbyt piękny, bo po tej pięknej chwili przypomniałem sobie o moim bracie i łzy znowu napłynęły do moich oczu. Na szczęście w tedy wyszła Max i mogliśmy ruszyć dalej, szukając dobrego miejsca na nocleg, po drodze zbierając chrust na ognisko. W końcu wskazałem na jakiś budynek.
- Możemy wejść na dach - przekierowałem palec na drabinę - Damy radę.
Reszta się ze mną zgodziła, i podeszliśmy do drabiny.
- Panie przodem. - rzekłem do Max
Dan spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym: "Zakochana para, Jacek i Barbara" ale dałem mu do zrozumienia, wystawiając mu język. Wspięliśmy się po kolei lecz Dan miał problem, bo spadł z drabiny aż dwa razy. Na szczęście spadał z początku drabiny więc nic sobie nie zrobił, poza mocnym obiciem kości ogonowej. Kiedy w końcu byliśmy na górze ułożyliśmy cały chrust w jedną kupkę i podpaliliśmy krzesiwem Dan'a które znalazł podobno gdzieś po drodze. Nie było to jeszcze lato, więc ognisko w chłodnawą noc było bardzo przyjemne. Rozłożyliśmy się na twardym, zimnym, ceglanym dachu który na szczęście dzięki ognisku szybko się nagrzał. Myślałem, że zasnę od razu po tym co się dzisiaj wydarzyło, lecz nie potrafiłem. Moim oczom znowu ukazał się moment kiedy James zginął. Z moich oczu znowu zaczęły lać się łzy. Wyobrażałem sobie, że tuz przed wybuchem rzuciłem się na Jamesa i nic mu nie było. Że jest tu teraz. Gdyby tu był nie było by żadnego problemu. Wszystko było by super... I zasnąłem
CZYTASZ
Ostatni z nas || Remake || The Last of Us
Fanfiction|Remake mojej książki o tym samym tytule.| Percy, piętnastoletni chłopak ucieka ze strefy kwarantanny znajdującej się w Polsce. Na jego drodze pojawia się dziwna organizacja. Wołają na siebie "Ćmy". Jak dalej potoczy się historia? Książka może zawie...