XXIV. Czuję moc

4 3 0
                                    

[...] Sophie's pov

Nie chciałam wypuszczać jej z objęć. Stęskniona przyjaciół nie wiedziałam też zbytnio co mówić... Targało mną tyle emocji.

-Co wy tu robicie?

-No wiesz... Uciekamy. Szukaliśmy ciebie i twoich ludzi.

-Moich ludzi?

-Ten taki jeden mówił, gdzie cie szukać.

-Jo? -Podskoczyłam.- Widzieliście... Co z nim jest? Matt, co z nim jest?!

Widziałam zmieszanie na jego twarzy i naganę posłaną w stronę Iris.

-Matt, gdzie jest Jo i co się z nim teraz dzieje?

-Jest torturowany zapewne. -Uprzedziła go dziewczyna.- Pomógł nam się wydostać, ale nie mógł nawiać z nami.

-Zostawiliście go tam!? Oni go zabiją, za to, że pomógł wam uciec!

-Sophie...

-On jest dla mnie wszystkim, Matt! -Widziałam emocje na jego twarzy, zabolało go to.- Uratował mnie, ciebie z resztą też, i to nie raz, a wy go zostawiliście!

-Nie mieliśmy wyjścia, wszyscy byśmy zginęli.

-Nie ważne... Po prostu idźcie tam, gdzie was pokierował. Pomogą wam tam. Ja muszę go uwolnić, za wszelką cenę.

-Nie dasz sobie rady, zwłaszcza sama.

-Czyżby? -Ogarnęła mnie niespodziewana fala złości, wszystko w promieniu 100 metrów zatrzęsło się, Iris o mało nie upadła.

-Co ci się stało? Kim ty jesteś?

-To ja, Matt. Stara ja. Po prostu potężniejsza i rozwścieczona.

-Od kiedy masz pasemko? - Dziewczyna podeszła od boku, łapiąc mnie za kosmyk włosów.

-Pasemko? -Pokazała mi je, pośród moich jasnych włosów znajdowało się ciemne, czarne pasmo włosów.- Zapewne spalone...

-Nie... Jakość włosa jest nienaruszona.

Wzruszyłam ramionami.

-Matt. Podaj mi rękę. -Zawahał się, lecz wykonał prośbę. Przymknęłam oczy, zaciskając palce na jego dłoni. Czułam, jak przez jego ciało przechodzi dreszcz, jak moja magia owija się wokół niego, przenika do środka, wchłania zło, i wychodzi.

-Co zrobiłaś..?

-Uleczyłam cie.

-Czyli Jo mówił prawdę.

-Przepraszam... Matt to nie było umyślne... Nigdy, ale to nigdy nie chciałam twojej krzywdy. -Zrobiło mi się głupio, a głowę zasypały wyrzuty sumienia.

-Nie jestem zły, Sophie, to nie twoja wina. Nie wiedziałaś.

-Ale naraziłam cie na niebezpieczeństwo. Cieszę się, że żyjesz.

-Ojciec miał jakieś preparaty z czasów przedwojennych, cudem ostałem.

-Przepraszam... -Spuściłam głowę, wypuściłam jego rękę.

-No już, nie zadręczaj się.

-Traficie?

-Powinniśmy, ale musisz ruszyć z nami. Sama mu nie pomożesz.

-Pomogę, Matt. Nie odwiedziesz mnie od tego. Kiedy dotrzecie na miejsce, powiedzcie im, że przeszłam próbę. Udało się. Jeśli spytają jaką ceną, odpowiedzcie, że było to coś innego, niż się spodziewali.

-Zaraz, zaraz. Ale o czym ty mówisz?

-Zrozumiałeś?

-Tak, ale... -Chciał o coś zapytać, jednak przerwałam mu.

Zło twojej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz