Szybko podniosłam się na nogi. Byłam w jakiejś drewnianej... Dość starej chatce. W kominku palił się ogień. Wychyliłam się za próg. Nikogo nie było w domku, żadnej żywej duszy. Dopadł mnie nagły skurcz żołądka, a burczenie można było usłyszeć chyba w stolicy. Na stole dostrzegłam kosz z jabłkami. Zaczęłam rozglądać się po domku, wyjrzałam za okno, za którym całkiem niedawno wzeszło słońce. Ostrożnie pociągnęłam za klamkę drzwi wejściowych, jednak nim zdążyłam je otworzyć, ktoś pociągnął je z drugiej strony.
-Wstałaś. Już zamierzasz uciekać? - W drzwiach ukazał się ten sam nieznajomy, którego spotkałam wczorajszego dnia. Przeszedł obok mnie, zamykając za sobą drzwi.
-Gdzie ja jestem? I jak się tu znalazłam? - Podążałam za nim wzrokiem, mój głos zabrzmiał dość żałośnie.
-Przyniosłem cie tu, w nocy. Zamarzłabyś tam, bez ognia, żadnego okrycia. Nikt cie nie nauczył, że nocowanie na ziemi tak blisko wody to najgorszy z możliwych pomysłów?
Pokiwałam głową przecząco, wyglądało to głupio, bo chłopak nawet na mnie nie patrzył.
-Od wody promieniuje chłód, zwłaszcza nocą. Okropna z ciebie podróżniczka, jeśli nie znasz takich podstaw. Mogłaś również ogrzać się swoją magią, ale tego też nie umiesz używać.
-Obrażasz mnie? - Spojrzałam na chłopaka spode łba.
-Stwierdzam fakty. -W końcu na mnie spojrzał, widząc moje zmieszane spojrzenie, jego twarz trochę złagodniała.- Krzyczałaś przez sen. Koszmar?
Zamyśliłam się, pamiętam tylko, że obudził mnie własny krzyk...
-Zapewne... Przepraszam za kłopot panie... Mówiłeś, że nie zajmujesz się bezdomnymi. - W innych okolicznościach nie oszczędziłabym sobie uśmieszku, jednak nie było mi zbytnio do śmiechu.
-Wystarczy "dziękuję", ale to prawda. Nie zajmuję się bezdomnymi. Ale zostawienie cie na pastwę chłodu byłoby niemal równe zabiciu cie.
-Wydasz mnie królowi? -Palnęłam. Chłopak z lekkim zdziwieniem przeskanował moją twarz.
-A co, król żony szuka?
-Nie... Przez moją magię, nie wydasz mnie? Jest rozkaz...
-Myślisz, że siedziałbym tu z tobą teraz, jeśli chciałbym wydać cie królowi? Byłaś tak zmęczona, że nie obudziłby cie wybuch, bez problemu dowiózłbym cie do stolicy na koniu. -Spojrzałam na niego, po czym spuściłam wzrok. Nie wiedziałam już co powiedzieć.- Jeśli chcesz tu zostać-zostań. Właściciele tego przybytku wracają pod koniec przyszłego miesiąca. Wystarczy, że zostawisz wszystko w takim stanie, jakim zastałaś.
-To nie twój dom?
-Właśnie to zasugerowałem. -Zaczął kręcić się po pokoju i zbierać nożyki i inne narzędzia obronne z każdej możliwej skrytki domu.
-Kim jesteś? - Głucha cisza. Nieznajomy nawet na mnie nie spojrzał.- Mogę iść z tobą?
Chłopak zatrzymał się, odwrócił głowę w moją stronę.
-Ze mną? Niby gdzie? - Zapytał niewzruszony.
-Nie wiem... Tam, gdzie się wybierasz. Mam konia. Łatwiej będzie wszystko przewozić. Szybko się uczę, mogę być przydatna.
-Jestem samotnikiem.
Stukałam opuszkami palców o przedramię drugiej ręki. Zastanawiałam się, co mam powiedzieć...
-Nie mam gdzie się podziać, mogę pracować...
-Co chcesz w zamian? I co dostanę wraz z tobą? Ile problemów? Nie znam cie, a ty nie znasz mnie. Pójdziesz w las z obcym, starszym od siebie mężczyzną? Ile masz lat? 18? 19?

CZYTASZ
Zło twojej krwi
Fantasy18-letnia Sophie jest córką wysoko postawionego w kraju mężczyzny. Będąc całe życie w ukryciu chce poznawać świat i zacząć chodzić z rówieśnikami do szkoły. Problemem są jednak jej magiczne zdolności, przez które przed jej narodzinami toczyła się kr...