X. Nieznana przyszłość

13 4 1
                                    

-Jak to opuścimy Crownphill? Jak zamierzasz to zrobić? Nie wypuszczają nikogo za wielkie mury królestwa.

-To nie twoje zmartwienie, mała czarodziejko.

-Mała czarodziejko? Już kolejny raz mnie tak nazywasz. -Uniosłam brew z rozbawienia.

-Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie, jesteś niecierpliwa.

-Niecierpliwa? -Zmarszczyłam gniewnie czoło.

-Uspokój się trochę, chodź, pójdziemy zakupić rzeczy na podróż.

Przystałam na jego ofertę. Patrząc na zmienną pogodę i braki w żywności definitywnie musieliśmy uzupełnić zapasy. Osiodłaliśmy konie, by wziąć od razu więcej rzeczy.
Ludzie w wiosce szeptali między sobą, wszyscy byli pobudzeni, niektórzy z ekscytacją przekazywali dalej informacje, niektórzy z przestrachem spoglądali na innych.

-Co się stało? -Szepnęłam do Jo.

-Nie wiem, ale zaraz się dowiemy.

Podszedł do najbliższego straganu, udawał, że interesuje się rzeczami na sprzedaż.

-Słyszała pani o tych plotkach?

-Panie, jakich plotkach, to wiadomość od samego króla! -Kobiecina uniosła się. Podeszłam bliżej, gdy usłyszałam wzmiankę o królu. Jakiś mężczyzna położył jej dłoń na ramieniu, prawdopodobnie był to jej mąż.

-Wybaczcie mojej żonie, każda taka informacja sprawia, że powraca myślami do czasów wojny.

-Wojna nigdy się nie skończyła, najdroższy panie.

-Co racja, to racja. Ale wiadomość o tym, że w samym centrum ukrywała się magiczna istota pod samym nosem króla! Egzekucja tak ważnej persony w kraju nie pozostanie bez urazu. Pan Peter Clare nie raz przyjeżdżał do naszej wioski, by bezinteresownie pomagać mieszkańcom.

Moje nogi zwiotczały, oparłam się na strzemieniu, by nie upaść.

-Panienko, wszystko w porządku? Zbladłaś! -Kobiecinka spojrzała na mnie ze zmartwieniem, Jo odwrócił się w moją stronę.

-Ma migreny. Weźmiemy to. -Wskazał. Gdy małżonkowie pakowali zakupiony przedmiot, Jo zwinnie podkradł zwitek.- Dziękuję pięknie. Życzę spokojnego dnia.

Jo odwrócił się w moją stronę i czule chwycił mój łokieć. W jego oczach był wielki znak zapytania, kiwnęłam głową, prostując się trochę. W ciszy doszliśmy do chatki.

-Muszę jechać do stolicy. -Wypaliłam.

-Nie.

-Jak to, "nie"?!

-Nie. Nie puszczę cie w paszczę lwa, mała czarodziejko.

-Nie możesz mi wydawać rozkazów! -Byłam w emocjach, nie wiedziałam, czy przemawia przeze mnie złość czy rozpacz.

-Dołączyłaś do mnie, przystałaś na moje zasady.

-Muszę. Tam. Wrócić! -Złapałam się za głowę, zaczęłam kręcić się w kółko.

-Kim on jest? Dla ciebie? -Spojrzałam na niego, z trudem powstrzymałam łzy napływające mi do oczu. Nie chciałam pokazywać słabości przed kimś takim jak on.

-To mój ojciec, Jo. Uciekłam spod miecza samego króla. Szukają mnie.

-A więc to ty jesteś tą "zabójczą i krwiożerczą bestią"? -Chciał rozładować napięcie, jednak nie do końca mu to wyszło.- Co zamierzasz zrobić, Sophie? Dać się złapać, zamordować razem z ojcem? Nie możesz mu pomóc.

Zło twojej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz