[...] Jo's pov.
Zmartwienie malowało się na mojej twarzy, gdy tylko Sophie opuściła pomieszczenie.
-I? -Zapytałem krótko.
-Nie wydaje mi się, żeby zwariowała od własnej mocy. -Odetchnąłem.- To prawda z tym, co mówi. Niestety nic z tego nie jestem w stanie pojąć. Mówi o Lydii.
-Tej Lydii?
-Tak. O własnej matce. To ona nawiedza ją w tych dziwnych... wizjach, snach. Ciężko to nazwać. Jej umysł przenosi się tak jakby do innego wymiaru. Przeprowadzisz jej pierwsze treningi, chcę zobaczyć, jak walczy, jak reaguje na stresujące sytuacje, muszę poznać jej zachowania, zanim zaczniemy poważną naukę z magią.
-Wyjdzie z tego?
-Co? -Moje słowa jakby go obudziły. Spojrzał na mnie z powagą.
-Czy wyjdzie z tego? -Powtórzyłem.
-Nie przywiązuj się, Jo. -Wcale nie był to ironiczny komentarz. Powiedział to z żalem w głosie. Sam miał nadzieję, ale nie chciał się łudzić i mnie okłamywać.
-Zrobię wszystko, by jej pomóc.
-To nie zależy już od ciebie, Jo. Jedynym, co możesz zrobić, to pomóc jej opanować walkę, obsługę broni. Resztę musi zrobić sama.
-Czy możesz przestać być tak kurewsko tajemniczy?! -Mój głos przerodził się w krzyk. Złapałem się u nasady nosa.
-Jakim cudem...
-Nie wiem. Dawno nie czułem się przy nikim tak dobrze, Theo. Zrozum to, bo ja sam zrozumieć nie potrafię.
Widziałem troskę w jego oczach... A może to było współczucie. Na pewno nie było tam złości, nie było tam tego, czego się spodziewałem.
-Zajmij się tym, czym musisz. Donieśli mi, że książę wrócił do swoich ludzi, przestał być naszym punktem zaczepienia. Nie będziesz ryzykować zdrowiem czy życiem.
Nie zamierzałem.
-Jednak zamówienia również same się nie zrealizują... Następne...
-Rozumiem. Jak będzie zamówienie mam pracować. To się nie zmieniło.
[...] Sophie's pov.
Obserwowanie tych dwóch kopytnych bawiących się razem pomagało mi. Czułam się lepiej. Zastanawiałam się, o czym Theo chciał porozmawiać z Jo. Pewnie jakieś ich sprawy... Miałam nadzieję, że po rozmowie przyjdzie się ze mną zobaczyć. Stęskniłam się za rozmową z nim. Lubię jego towarzystwo. Gdy spotkałam go po raz pierwszy, wydawał się... straszny. Jednak teraz wydawał mi się... Sama nie wiem jaki. Kilka wspólnych dni wydaje mi się, że mocno nas do siebie zbliżyły, nie wiem, jak odczuwał to Jo. Dla mnie relacje międzyludzkie to coś nowego, coś co dopiero poznaje, jednak od niego bije ciepło, którego jeszcze nie dostrzegłam u nikogo innego. Czuję się przy nim bezpiecznie, mimo że mógłby mnie zabić bez żadnego wysiłku.
-Twoja Kelpie chyba dogaduje się z Omenem. -Usłyszałam głos skrytobójcy za plecami. Uśmiechnęłam się, odwracając głowę.
-Omen? A więc tak nazywa się jej nowy przyjaciel. To twój koń?
Przyklęknął obok mnie.
-I tak i nie. Ja go odłowiłem. Błąkał się nieopodal. Alec go wyleczył, praktycznie nie mógł chodzić. Później, gdy już mógł biegać, nie chciał dać się złapać. Dawno go nie widziałem, kręci się po okolicy.
-Dlatego się dogadują. On przypomina ciebie, też raczej uciekasz od ludzi, samotniku.
Joseph nawet na mnie nie spojrzał, ale kąciki jego ust delikatnie się uniosły. Przesiedzieliśmy chwilę w ciszy. Po chwili odezwał się.

CZYTASZ
Zło twojej krwi
Fantasy18-letnia Sophie jest córką wysoko postawionego w kraju mężczyzny. Będąc całe życie w ukryciu chce poznawać świat i zacząć chodzić z rówieśnikami do szkoły. Problemem są jednak jej magiczne zdolności, przez które przed jej narodzinami toczyła się kr...