Minęły trzy miesiące, odkąd pożegnałam Jo... Do dziś nikt nie chce mi przekazać żadnych informacji na jego temat. Zaczyna mnie to denerwować...
Czuję, że z każdym treningiem moja magia jest coraz bardziej przesiąknięta śmiercią. Bohry również nie było nigdzie widać... Czułam się samotna, mimo że nie byłam sama. Zaczynałam czuć się bardziej chciana w tym miejscu, w końcu minęło prawie pół roku... Theo pozwolił mi zrobić grób... Niestety nie miałam jak wyrządzić ojcu pogrzebu... Jednak to było coś, co mogłam zrobić. Mimo że nie miałam jego ciała, miałam nadzieję, że to pomoże i jemu i mi...-Zacznij się ruszać, bo to wygląda fatalnie. -Chamskie komentarze Paula to była codzienność. Rzadko mieliśmy dni wolne od treningów, więc prawie codziennie wysłuchiwałam jego alter ego. Odkąd Jo wyruszył na misję, nic się nie zmieniło, dalej nie wiem o co Paul miał do mnie problem... Jednak moja cierpliwość kruszyła się.- Szerzej nogi, jeszcze raz.
-Możemy chwilę odsapnąć? Wczorajszy trening z Theo...
-Nie obchodzi mnie wczorajszy trening z Theo. Kazał mi cie wytrenować jak najlepiej, więc to robię. Jesteś cienka w tym, co robisz, dlatego idzie nam tak powoli.
-O co ci chodzi, Paul? -Warknęłam nie wytrzymując.
-Słucham? -Uniósł brew.
-Dlaczego odnosisz się do mnie z takim... Chamstwem! Co ja ci zrobiłam, huh? -Patrzył na mnie lekko zszokowany, jakby nie spodziewał się, że będę w stanie do niego wyskoczyć. Nie pomylił się za dużo, gdyby nie górujące nade mną zmęczenie i tęsknota prawdopodobnie bym się na to nie zdecydowała.- Odkąd tu jestem, ani razu nie odezwałeś się do mnie z szacunkiem, patrzysz na mnie z góry, poniżasz mnie. Możesz powiedzieć, czym zawiniłam?!
Ku mojemu zdziwieniu Paul uśmiechnął się.
-Szczeniaczek pokazuje ząbki, ale nic nimi nie zrobi bo to dopiero mleczaki. Skup się na pracy.
Odwrócił się, by wrócić na pozycję do ćwiczenia ataku. Ścisnęłam rękę w pięść, powstrzymując się, jednak postanowiłam nie dawać za wygraną. Na mojej dłoni pojawiły się fioletowe ogniki, a oczy zapłonęły fioletem. Wyciągnęłam przed siebie rękę, wokół nóg chłopaka pojawił się okrąg. Wzdrygnął się, odwrócił głowę w moją stronę.
-Zwariowałaś? -Nie wyglądał na wystraszonego, jednak definitywnie się zdziwił.
-Nie, porozmawiaj ze mną jak człowiek z człowiekiem.
-Raczej człowiek z hybrydą.
-A więc dlatego masz do mnie problem? Bo jestem jakąś tam "hybrydą"? To nie ja wybrałam sobie taki los.
Westchnął teatralnie.
-Nie, Sophie. Mam do ciebie problem, bo ci nie ufam. Kręcisz się wokół Josepha, stracił swój zmysł przez ciebie, sprowadził cie tu. Jesteś niebezpieczeństwem dla wszystkich tu obecnych. -Nagła fala słów zalała moje uszy.- A dodatkowo jesteś rozpieszczoną księżniczką z dworu, której wydaje się, że może mieć wszystko.
-Oh... Tak mnie widzisz?
-A tak nie jest?
-Nie. -Odpowiedziałam bez namysłu.- Nie chodzi o to Paul, już pierwszego dnia miałeś do mnie problem, słyszałam.
-Co niby słyszałaś?
-Waszą rozmowę. Nie chce dla nikogo źle, uwierz mi. -Parsknął i chciał się odwrócić, by wyjść, jednak złapałam go za nadgarstek. Mógłby się wyrwać, gdyby tylko chciał, ale został.- Nie uciekaj od tego. Chcę to z tobą wyjaśnić. Chodzi o Jo, o wioskę, czy faktycznie o mnie?

CZYTASZ
Zło twojej krwi
Fantasía18-letnia Sophie jest córką wysoko postawionego w kraju mężczyzny. Będąc całe życie w ukryciu chce poznawać świat i zacząć chodzić z rówieśnikami do szkoły. Problemem są jednak jej magiczne zdolności, przez które przed jej narodzinami toczyła się kr...