Koniec

73 6 11
                                    

Nawet się nie obrócił. Nie spojrzał na mnie wypowiadając słowa, które momentalnie zabiły mnie od środka.

- Ale o czym ty mówisz George? Pielęgniarka dosłownie chwilę temu powiedziała -

- Clay - obrócił się i choć w moich oczach widniały łzy, to jego wyraz twarzy był całkowicie obojętny. Tak jakby pogodził się ze swoją śmiercią - znam siebie, to co czuje i jak się czuje. Wiem, że umieram i niedożyje operacji.

- Ale może są jeszcze jakieś szanse?

- Nie. Clay mówię ci serio. Jak będziesz umierał, to będziesz o tym wiedział. Może nawet jakiś czas przed. Ja jestem teraz więcej niż pewny.

Zapłakałem, a on podbiegł do mnie chyba trochę wystraszony moim stanem.

- Clay... Jak długo nic nie jadłeś?

- To nie jest ważne George. Ty dosłownie umierasz.

- Ty też, tylko różnicą pomiędzy nami jest taka, że ja umieram fizycznie, a ty psychicznie.

- Nic mi nie będzie. Daj mi pobyć jeszcze ostatnie chwile z tobą i... Popatrzeć chociaż jeszcze trochę na ciebie. Przeraża mnie fakt, że być może za kilka/kilkanaście lat zapomnę jak wyglądała twoja twarz i jak brzmiał twój głos.

Łzy spływały mi jak oszalałe. Po prostu leciały jedna po drugiej, a mój mózg totalnie nie miał kontaktu z niczym. Czułem pustkę, ale i tak wpatrywałem się w bruneta. Szczególnie w jego oczy. Od zawsze mi się podobały, choć on uważał je za nudne, ponieważ wiele osób ma ten kolor. Dla mnie były najpiękniejsze na świecie, bo były jego.

Lekko się wystraszyłem, gdy z radia w którym wcześniej leciały wiadomości, zaczęła wydobywać się muzyka i to na dodatek ta, którą doskonale znam.

Spojrzałem szybko spowrotem na George'a tak, jakbym się bał, że mi uciekł. Nie zrobił tego. Stał i wpatrywał się we mnie jak... Sam nie wiem w co, ale czułem się wyjątkowo, że taka osoba wlepiała we mnie swój wzrok, gdy ja tak naprawdę byłem nikim.

Nagle brunet zbliżył się jeszcze bardziej, na tyle ile było to tylko możliwe i założył ręce na mojej szyi. Bez dłuższego zastanowienia ja złapałem jego talie i tak jakoś zaczęliśmy razem płynąć w tańcu do piosenki The night we met.

Znałem ją doskonale, choć raczej słuchałem ją sam, w zamkniętym pokoju. Teraz teoretycznie również byłem w zamkniętym pokoju, ale już nie byłem sam, za co byłem ogromnie wdzięczny.

Jak jedna osoba, mogła w moim życiu zmienić tak wiele, w tak krótkim czasie?

Złapałem na chwilę rękę George'a, aby móc zrobić nim obrót.

Ciągle patrzyliśmy sobie w oczy i muszę przyznać, że to chyba najlepsze co może istnieć. Nikt nie odrywał kontaktu wzrokowego i nie potrzebowaliśmy nic mowić. Po prostu się rozumieliśmy, wiedzieliśmy w jaką stronę się bujamy lub kiedy zrobić obrót. Znaliśmy się, chyba najlepiej. I choć w sali było trochę ciemno, a za oknem padał deszcz, to czułem się wspaniale i ani przez chwilę się nie bałem przy jego boku.

- Twoja mama kazała cię pozdrowić. Niestety nie da rady być tutaj - wypaliłem w pewnym momencie.

- To nic, wiem o tym i rozumiem ją. Napisałem do niej wiadomość, że ją kocham i podziękowałem za wszystko.

Pokiwałem głową i ponownie wczułem się w nasz taniec. Łzy już mi nie płynęły aż tak bardzo, jednak zauważyłem, że w oczach George'a zaczęły się one pojawiać. Jednak dlaczego? Myślałem, że nie bał się śmierci.

Kiedy ciebie już nie ma [dnf]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz