Każy kolejny krok był jak powtórna droga do piekła, a przymrużenie oczu jak kolejne morderstwo z mojej strony,a ka
żdy oddech był niczym ból dla bliźniego. Czemu ja? Czemu to moje ręce muszą zabijać ,a usta kazać to czynić. Jest we mnie tyle nienawiści iż powiedzenie stop jest
,,Niemożliwe" ...Xxx. rozdział 2 ,,Kolejny raz"
Słońce zaczęło unosić sie tak
wysoko iż pokusa stawała się coraz większa i większa . Nie mogłem powiedzieć NIE swojemu sercu mówiącemu zabij i oczom pokazującym złość i nienawiść spowodowaną swoim własnym bólem i dawnym cierpieniem ..Nie jetem dumny ze swoich postępowań i czynów.Xxx
Wchodząc do małego ceglano drewnianego domku i rozglądając się do koła rzekłem poważnym głosem do
,,Ludzi" odzianych w czrno - granatowe wojskowe stroje
- Dzisiejszy cel to mała uliczka na terenie Madrytu. Atakujemy pod wieczór.
.
- Tak jest generale- posłusznie odpowiedzieli zgromadzeni tu
,,Ludzie"
Każde kolejne minuty dłużyły mi się bardziej niż zwykle może to dlatego , że nie chciałem ani trochę tego napadu ani kolejnych bazwinnych ofiar. Jednak było to silniejsze ode mnie i mojego nieistniejącego serca. Kiedy słońce coraz bardziej przykrywał księżyc , a łzy moje oczy, zaczęliśmy i wtedy całe moje życie uległo zmianie ...
Xxx SERCE Z KAMIENIA.Uzbrojeni w wojskowe mundury ludzie szybkim krokiem stąpali po uliczce madrytu , i wlaśnie wtedy mocny strzał ze strony najgrupszego ze członków oddziału postrzelił starszego , siwo włosego mężczyznę wtedy moje serce pękło nie mogłem dalej na to patrzeć jednak inni mężczyźni z oddziału bez przejęcia ani skruchy poszli dalej. Nie mieli serca zamiast niego mieli kamień....
Mężczyzna głucho opadł na ziemię , i właśnie w tym samym momencie strzał dosięgł młodą i urodziwą kobietę , posiadającą 6 dzieci. Jedno z maluchów podbiegł do matki , lecz ta decyzja skończyła się tragicznie 4 letnia dziewczynka tak jak mama została postrzelony . Ludzie ginęli jak mrówki , w dużym mrowisko które bez radnie czekają na śmierć. Podczas kiedy na jednej z ulic Madrytu dochodziło do kolejnych tragedii w małym Amerykańskim miasteczku ...Xxx Ja wygram
-Bill wyłącz tą grę!!!- stanowczy głosem powiedziała panna Kristen - opiekunka chłopca. Była ona mało urodziwą samotną wdową. Mama nie mają mnie z kim zostawiać w czasie pracy więc zatrudniła właśnie ją. Czemu ją??? To dla Billa było wieczną niewiadomą zagadką.
- Jasne , jasne już wyłączam tylko jeszcze jeden strzał i....
Tak właśnie mijały samotne godziny życia chłopca bez taty -siedząc przy grach komputerowych i nie zdając sobie sprawy że w to co u niego mety grą na jednej z ulic Madrytu jest rzeczywistości