95.

476 55 134
                                    


Niepewnym krokiem, prawie potykając się o dywan, Lucyfer podszedł do nich zajmując miejsce na skraju łóżka, wciąż spięty nie do końca wiedząc jak zacząć rozmowę.

- Przepraszam Charlie - spoglądał na swe dłonie obracając kciuki - Powinienem powiedzieć ci od razu, ale nie potrafiłem znaleźć w sobie wystarczającej odwagi. Chciałem żebyś dowiedziała się w inny sposób, na pewno bardziej delikatny niż ten przed chwilą i nawet nie wiesz jak bardzo chcę rozerwać Adama na strzępy - urwał biorąc wdech aby wrócić do tematu - Kochasz ją i podziwiasz. Niszczenie ci tego obrazu matki było dla mnie nie do pomyślenia, ale powinnaś znać prawdę. Zapewne masz teraz mętlik w głowie i potrzebujesz czasu na przemyślenie, co doskonale rozumiem, jednak wiedz że będę cię wspierać, niezależnie od tego jaką ostatecznie podejmiesz decyzje. Jeśli będziesz chciała porozmawiać z Lilith sądzę że nasi "goście" chętnie ci to ułatwią, również jeśli nie chcesz mieć z nią nic wspólnego zrozumiemy to. Jesteś dorosła i uszanuje twe wybory.

- Obaj je uszanujemy jelonku - wtrącił Al dotychczas słuchający wywodu Lucyfera.

- Dziękuję tato - wychlipała.

Wzruszona dziewczyna zamknęła ojca w szczelnym uścisku czując bijące od niego rodzinne ciepło, którego przez ostatni rok doświadczała znacznie częściej niż przez ostatnie lata swego życia. Właśnie za tym tęskniła, bliskością tych których kocha najbardziej, choć jeszcze kilkanaście minut temu myślała, że na liście osób jest jej matka. Obecnie musi ją zaktualizować dodając kilka nowych pozycji.

Dochodząc do tego wniosku spojrzała na siedzącego nieopodal Alastora obserwującego dyskretnie ich poczynania nie zamierzającego przeszkadzać. Kącik ust Charlie powędrował w górę gdy delikatnie pociągnęła za rubinowy płaszcze demona w swą stronę, oczami przekazując mu słowa, które pragnie powiedzieć, lecz nie do końca wie jak to zrobić.

Al w swej bystrości zrozumiał jej intencje i po chwilowym przemyśleniu objął ich dwójkę swymi długimi ramionami czując jak fala ognia pokrywa jego klatkę piersiową przyjemnie ogrzewając wnętrze, gdy ci wtuli się w niego jak w pluszowego misia nie przejęci prawdopodobnym sprzeciwem Władcy, czego całe szczęście nie otrzymali. Nawet nie byli świadomi ogona machającego radośnie pod płaszczem.

Ciekawe nowe doznania nie spotkały tylko Radiowego Demona, Diabeł oraz księżniczka posiadali podobne odczucia. Żadne z tej trójki nie było wcześniej w podobnej sytuacji, ponieważ wiele lat, dla niektórych nawet wieków, miłość rodzinna była czymś odległym. Alastor po śmierci matki nie zaznał jej ponownie, Lucyfer nigdy nie poznał poprawnej formy tego uczucia, a Charlie jedynie ulotną, być może fałszywą od strony kobiety która ją wychowała, lecz ciężko określić póki wersja ta nie zostanie potwierdzona. Nagle prawdziwa postać tego uczucia przyszła do nich pukając w drzwi i zamieszkując w sercach na długo, póki nie zostanie wypędzona siłą, jednakże wszystko wskazywało iż zagości dłużej zapewne na zawsze.

- Kto chce jambalaya? - zapytał entuzjastycznie Al przerywając te niezręczną dla niego sytuację, wciąż obcą w odbiorze.

Nie może pozwolić by ta chwila zmieniał się w festiwal płaczu. Po pierwsze to żenujące, po drugie zupełnie nie w jego stylu, po trzecie nie chciał słuchać tych lamentów, a znając te parę ojca i córki, tak niezwykle do siebie podobną, trwałoby to w nieskończoność.

Zażenowany tą zmianą tematu Lucyfer przewrócił oczami wzdychając.

Nie ma opcji, że Char...

- Zostało coś? - zawołała z nadzieją księżniczka ku rozpaczy swego rodzica.

Charlie jak możesz? Przekupił cię! Nie dziwię się bo gotuje zajebiście dobrze, ale nie pokonają mnie jakieś zdolności kulinarne.

Freakin Love [RadioApple] Hazbin HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz