Yuna mruknęła ciche "mam cię" i wyciągnęła sporą apteczkę. Wzięła ją, po czym przyszła do mnie i zaczęła wyciągać kolejno płyn dezynfekujący, waciki oraz plastry różnych rozmiarów, kolorów i kształtów.
Nie do końca wiedziałam co odpowiedzieć, dlatego po prostu siedziałam cicho i dałam jej pracować. Dziewczyna namoczyła wacik wodą i przetarła ranę, po czym wzięła kolejny i tym razem kapnęła na niego odrobinę płynu. Troszkę zapiekło, ale dałam radę. Pamiętam, jak potknęłam się kiedyś na schodach w szkole. Rozdarłam sobie kolana do krwi tak, że cholernie zabolało, ale gorsze było to, że nikt mi wtedy nie pomógł. Miałam wtedy siedem lat i jeszcze nie mogłam się pogodzić z moim losem.
- Halo? - dopiero po chwili doszły do mnie słowa Yuny.
- Przepraszam, zamyśliłam się - powiedziałam - Mogła byś proszę powtórzyć?
- Pytałam, jak masz na imię, bo nie pamiętam.
- Oh... - mój mózg przywiesił się na chwilę - Aurelia. Jestem Aurelia.
- No tak! Wiedziałam, że na "a" - powiedziała, po czym położyła mi na kolanie parę sztuk kolorowych plastrów - wybacz, ale nie mam neutralnych w takim rozmiarze. Musisz sobie wybrać, któryś z tych, chyba że chcesz mieć wielki plaster na całe czoło.
Parsknęłam śmiechem. Zobaczmy co my tu mamy... Kilka z postaciami z bajek, jakieś psy, dinozaur z zezem, uśmiechnięte słoneczko, serduszka...
- Ciężki wybór - zaśmiałam się.
- W takim razie wybieram za ciebie dinusia - powiedziała słodkim głosem Yuna. Odlepiła zabezpieczające listki i nakleiła zielony plaster na moją ranę.
Musiałam przyznać, że zrobiła to perfekcyjnie, ponieważ klejąca część nie zahaczała ani o rozcięcie, ani o włosy. Mężczyzna, który mi otworzył miał rację co do jej umiejętności.
Yuna spojrzała na mnie i wybuchła głośnym śmiechem. To nie znaczyło niczego dobrego. Wyjęłam z bluzy telefon i otworzyłam aparat, aby zobaczyć o co chodzi. W sumie to już się domyślałam. Albinoska z jaskrawym plastrem musi wyglądać komicznie, zwłaszcza, że wszystkie moje ubrania były przeważnie w odcieniach szarości i beżu lub były po prostu czarne. Intensywne kolory to nie moja bajka.
- Jest super. Potrzebne ci było trochę koloru - pocieszyła mnie z uśmiechem.
Przewróciłam oczami, ale i tak serdecznie jej podziękowałam.
- Nie ma za co. To była dla mnie przyjemność - odparła.
Yuna wyrzuciła zużyte rzeczy i spakowała resztę z powrotem do szuflady, po czym wyciągnęła z innej paczkę paprykowych chipsów. Otworzyła ją, po czym położyła na łóżku (nie zwracajmy uwagi na to, że dosłownie przed chwilą ćwiczyła), a sama usiadła naprzeciwko mnie.
- W takim razie, o czym chciałaś ze mną porozmawiać, że aż tak się poświęciłaś, moja droga? Musisz na siebie bardziej uważać.
Czemu łapacze są tacy kochani? Gdzie byliście przez całe moje życie?
- Nie wiem czy widziałaś ogłoszenia konkursowe, ale ja i moi przyjaciele chcieliśmy się zgłosić. - zaczęłam - Pomogłaś mi w moim pierwszym dniu i uznałam, że jesteś fajna, a tak się składa, że potrzebujemy jeszcze jednej osoby do drużyny. Może chciała byś do nas dołączyć?
- Oczywiście, że tak. Tylko nie jestem pewna, czy umiała bym zrobić coś ładnego. - westchnęła - Jeszcze bym wam zepsuła pracę.
- No co ty! Nawet teraz pokazałaś mi, że twoja motoryka mała jest na mistrzowskim poziomie.
CZYTASZ
Rozkwitłam w świetle Księżyca
Fantasi" Masz niezwykle silny umysł, Aurelio..." ~~~~ Aurelia Stangler - dziewczyna, która urodziła się z albinizmem i spędziła szesnaście lat mieszkając z ojcem alkoholikiem. Samotna, wyśmiewana i wyprana z wszelkich emocji zostaje wybrana. Nawet nie ma p...