Część 6 ~ Kakao przynoszące szczęście

97 26 13
                                    

Yuna mruknęła ciche "mam cię" i wyciągnęła sporą apteczkę. Wzięła ją, po czym przyszła do mnie i zaczęła wyciągać kolejno płyn dezynfekujący, waciki oraz plastry różnych rozmiarów, kolorów i kształtów. 

Nie do końca wiedziałam co odpowiedzieć, dlatego po prostu siedziałam cicho i dałam jej pracować. Dziewczyna namoczyła wacik wodą i przetarła ranę, po czym wzięła kolejny i tym razem kapnęła na niego odrobinę płynu. Troszkę zapiekło, ale dałam radę. Pamiętam, jak potknęłam się kiedyś na schodach w szkole. Rozdarłam sobie kolana do krwi tak, że cholernie zabolało, ale gorsze było to, że nikt mi wtedy nie pomógł. Miałam wtedy siedem lat i jeszcze nie mogłam się pogodzić z moim losem. 

- Halo? - dopiero po chwili doszły do mnie słowa Yuny.

- Przepraszam, zamyśliłam się - powiedziałam - Mogła byś proszę powtórzyć?

- Pytałam, jak masz na imię, bo nie pamiętam.

- Oh... - mój mózg przywiesił się na chwilę - Aurelia. Jestem Aurelia.

- No tak! Wiedziałam, że na "a" - powiedziała, po czym położyła mi na kolanie parę sztuk kolorowych plastrów - wybacz, ale nie mam neutralnych w takim rozmiarze. Musisz sobie wybrać, któryś z tych, chyba że chcesz mieć wielki plaster na całe czoło.

Parsknęłam śmiechem. Zobaczmy co my tu mamy... Kilka z postaciami z bajek, jakieś psy, dinozaur z zezem, uśmiechnięte słoneczko, serduszka...

- Ciężki wybór - zaśmiałam się.

- W takim razie wybieram za ciebie dinusia - powiedziała słodkim głosem Yuna. Odlepiła zabezpieczające listki i nakleiła zielony plaster na moją ranę. 

Musiałam przyznać, że zrobiła to perfekcyjnie, ponieważ klejąca część nie zahaczała ani o rozcięcie, ani o włosy. Mężczyzna, który mi otworzył miał rację co do jej umiejętności. 

Yuna spojrzała na mnie i wybuchła głośnym śmiechem. To nie znaczyło niczego dobrego. Wyjęłam z bluzy telefon i otworzyłam aparat, aby zobaczyć o co chodzi. W sumie to już się domyślałam. Albinoska z jaskrawym plastrem musi wyglądać komicznie, zwłaszcza, że wszystkie moje ubrania były przeważnie w odcieniach szarości i beżu lub były po prostu czarne. Intensywne kolory to nie moja bajka. 

- Jest super. Potrzebne ci było trochę koloru - pocieszyła mnie z uśmiechem.

Przewróciłam oczami, ale i tak serdecznie jej podziękowałam. 

- Nie ma za co. To była dla mnie przyjemność - odparła.

Yuna wyrzuciła zużyte rzeczy i spakowała resztę z powrotem do szuflady, po czym wyciągnęła z innej paczkę paprykowych chipsów. Otworzyła ją, po czym położyła na łóżku (nie zwracajmy uwagi na to, że dosłownie przed chwilą ćwiczyła), a sama usiadła naprzeciwko mnie.

- W takim razie, o czym chciałaś ze mną porozmawiać, że aż tak się poświęciłaś, moja droga? Musisz na siebie bardziej uważać.

Czemu łapacze są tacy kochani? Gdzie byliście przez całe moje życie?

- Nie wiem czy widziałaś ogłoszenia konkursowe, ale ja i moi przyjaciele chcieliśmy się zgłosić. - zaczęłam -  Pomogłaś mi w moim pierwszym dniu i uznałam, że jesteś fajna, a tak się składa, że potrzebujemy jeszcze jednej osoby do drużyny. Może chciała byś do nas dołączyć? 

- Oczywiście, że tak. Tylko nie jestem pewna, czy umiała bym zrobić coś ładnego. - westchnęła - Jeszcze bym wam zepsuła pracę.

- No co ty! Nawet teraz pokazałaś mi, że twoja motoryka mała jest na mistrzowskim poziomie.

Rozkwitłam w świetle KsiężycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz