Dzień 2: Wiatr niosący wspomnienia

116 27 0
                                    

Day Two - June 4th: Betrayal | Loyalty | Reservations

Szkarłatne, królewskie płótno rozlewa się dookoła, spadając kaskadą po stopniach podwyższenia; po czystym, błękitnym niebie nieśpiesznie toczą się białe chmury, ciepły, wiosenny wiatr dmie w chorągwie, niesie ze sobą ludzkie poszeptywania, szelesty ciężkich, uroczystych ubrań, szczęk broni...

Feliks uśmiecha się mimowolnie, widząc jak postawiony na stołku kilkulatek wyciąga głowę, rozgląda się, kręci w miejscu, zniecierpliwiony czekaniem i zapewne niewygodną, odświętną czerwoną sukienką, którą ma na sobie; pomiędzy pulchnymi, bladymi paluszkami migają złote ogniwa grubego łańcucha.

Ochmistrz raz po raz szepcze do królewicza, by ten zachowywał powagę, będąc u boku ojca; chłopiec spogląda na koronę na skroniach siedzącego obok króla, a potem kiwa głową z zaciętą miną.

Król kątem oka zerka na syna, a później spogląda przed siebie; Feliks również kieruje tam swój wzrok.

Wypolerowana pełna zbroja lśni w słońcu, jasny płaszcz ciągnąłby się po ziemi, gdyby nie łapiący jego końce dworscy chłopcy; wszystkie usta milkną, zgromadzony poniżej podwyższenia tłum unosi się na palcach, spogląda ponad ramionami stojących przed sobą, by widzieć lepiej tę wzniosłą chwilę; Feliks robi to samo.

Wiatr szarpie cieniutkimi stronami otwartej Biblii, rozkłada skrzydła orłów na sztandarach w pełną ich okazałość; czarny nosi koronę na szyi i łaciński inicjał na piersiach, biały spogląda z góry.

Polska patrzy w milczeniu na lewą dłoń, która mocno zaciska się na drzewcu chorągwi; prawa muska strony świętej księgi, naga, pozbawiona rękawicy; ta leży niedbale gdzieś obok, toczy się po płótnie, gdy wielki mistrz krzyżacki składa przysięgę swojemu wujowi, a ochmistrz ostrożnie wyciąga łańcuch z rąk zasłuchanego królewicza.

Feliks wodzi spojrzeniem po tłumie, szuka znajomej sylwetki i znajduje ją; Gilbert stoi pośród dostojników, w niesłychanym dlań milczeniu, marszcząc brwi i myślami będąc gdzieś niezwykle daleko.

Może w Królewcu, myśli Polska, skąd przybył wraz ze swoim mistrzem, może w Berlinie, gdzie jego brat pewnie wciąż się piekli, że tamtejsi Hohenzollernowie nie odziedziczą pruskiej ziemi i nie połączą ją w jedno z brandenburskimi dobrami, że to Polska obejmie we władanie ten kraj, gdy dynastia wygaśnie...

A może Gilbert jest jeszcze na polach ostatniej bitwy; tego Feliks nie potrafi odgadnąć.

Bez zakonnego płaszcza Prusy wygląda dla Polski dziwnie, jakby nie na miejscu i sam też wydaje się czuć nieswojo; co i rusz sięga dłonią do ramienia, jakby chciał poprawić nieistniejące okrycie. Wiatr bawi się jego włosami.

Hołd lenny, myśli Feliks, słowa przemykają po jego głowie z zaskakującym spokojem. Pierwszy z dwunastu...

Szkarłatne oczy kierują się ku niemu; Gilbert patrzy przez tłum wprost w duszę Feliksa, a potem krótko, ostro kiwa głową.

Niech tak będzie, będę ci wierny, mówi później, gdy Polska znajduje go wśród dostojników, rycerzy, szlachetnie urodzonych. Dopóty...

– Proszę pana? – Czyjaś dłoń osiada na jego ramieniu; Feliks wzdryga się. – Nie chciałbym panu przeszkadzać, ale zaraz zamykamy...

Polska cofa się o kilka kroków; w jego polu widzenia pojawia się zdobiona, złota rama. Chorągwie znieruchomiały na zawsze, postacie przestały mówić, szeptać i żyć; a Gilberta Beilschmidta wcale tam nie ma.

Nigdy nie było; nie na tym obrazie.

– Dzięki! – mówi Polska gładko i odwraca się przez ramię; pracownik muzeum posyła mu spłoszone spojrzenie. – Totalnie straciłem poczucie czasu!

Lekkim, skocznym krokiem podąża ku drzwiom; gdy przekracza próg sali, światła za nim gasną, a gdy przemierza puste już korytarze, jego kroki odbijają się echem od ścian.

Przechodzi przez główne drzwi gmachu jako ostatni zwiedzający i w twarz uderza go ciepły, wiosenny wiatr; niemal taki sam, jak pół tysiąclecia wcześniej.

Tak, dzisiaj zupełnie stracił poczucie czasu; już zmierzcha.

**


A/N: Oczywiście, że hołd pruski 1525, co innego przy takich promptach? :D
Zorientowaliście się, że to obraz Matejki?

Mam taki headcanon, że dla personifikacji wizyty w muzeach są specyficzną, nostalgiczną wycieczką po wspomnieniach, bo w wielu wydarzeniach brali udział osobiście i znali ludzi przedstawionych na portretach. Jako że na ogół robię jawną Hetalię, to same personifikacje też się na takich obrazach pojawiają - ale na pewno Gilberta by nie było na obrazie Matejki, który to  powstał w XIX wieku... Swoją drogą, czytam teraz grubą księgę o Prusach i dowiaduję się naprawdę ciekawych niuansów o relacjach polsko-pruskich.

[aph] SiódemkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz