Rozdział 6

56 9 0
                                    

Jaiden

Z uśmiechem na ustach przyjął od swojej matki herbatę i na nowo pogrążył się w rozmowie. Jego rodzice byli wręcz zachwyceni wcześniejszym powrotem i choć skoro było już późno i wolałby w spokoju się położyć, postanowił poświęcić im chwilę jeszcze tego samego dnia, co przylot. Mimo, że sam bardzo się cieszył ponownym spotkaniem i faktem, że będzie mógł spędzić w rodzinnym domu kilka dni, coś od samego początku nie dawało mu spokoju.

Nowo zatrudniona przez Andy'ego dziewczyna była dla niego sporą zagadką. Chociaż planował od razu z nią porozmawiać i po prostu zwolnić, coś w jej oczach cały czas nie dawało mu spokoju. Sam nie wiedział, co wpadło mu do głowy, żeby przez te dwa dni ją testować. Nie chciał mieć żadnych niedomówień dotyczących swoich działalności, a pracownica na czarno nadal nie napawała go optymizmem. Jeśli chciałby ją u siebie zatrzymać, zapewne dałby jej jakąkolwiek umowę.

Problem w tym, że wciąż się wahał. Dwa dni to nie był wystarczający czas, by w pełni ją poznać, a to, że tego wieczoru radziła sobie całkiem nieźle, o niczym nie świadczyło. Musiał jednak przyznać, że nawet przez te kilka godzin wydawała się dosyć odpowiednia.

Jedyne, co mu przeszkadzało, to jej nieco dziwne i niepewne zachowanie. I właśnie to najbardziej go do niej przyciągnęło.

W końcu uwielbiał rozwiązywać tajemnice, a ta młoda dziewczyna z pewnością jakieś posiadała.

- Jak remont w hotelu? Nie masz zbyt dużo pracy? Prawidłowo się odżywiasz? - spytała Christina praktycznie bez tchu.

Odkąd pamiętał, jego matka była totalnie nadopiekuńcza i potrafiła wpaść w histerię od niedokończonego przez niego obiadu. Było to na swój sposób miłe, jednak w gruncie rzeczy go to irytowało.

- Dobrze. Nie. Tak - odparł spokojnie, na szczęście mając wprawę w odpowiadaniu na szereg zadawanych przez nią pytań.

- A pizzeria? Andy sobie radzi? - Tym razem to Roger, jego ojciec, zabrał głos, w międzyczasie sięgając po ciasteczko z talerzyka.

Jaiden doskonale wiedział, że podjadanie to było jego drugie imię.

- Chyba wszystko dobrze - oznajmił ze wzruszeniem ramionami. - Być może przepiszę całe udziały na niego. Sam nie wiem, po co to jeszcze ciągnę.

- A czemu nie? Nie możesz mieć małego lokalu i sieci dużych hoteli naraz? - mruknęła jego matka, podsuwając mu pod nos specjalnie przygotowane dla niego kanapki. - Przecież to się nie wyklucza.

- Zastanawiam się - odparł szczerze.

Rzeczywiście nie wiedział, co zrobić z pizzerią w rodzinnym mieście. Naprawdę przejął ją kiedyś z kaprysu, a rozpoczęty tak biznes nie zawsze kończył się dobrze. Zresztą nie miał na ten lokal jakiegoś większego pomysłu, po prostu go odremontował, a pracownicy zaczęli sprzedawać dobrą jakościowo pizzę. Nie zamierzał rozwijać tej części swojej działalności, woląc skupić się na hotelach, które dawały mu o wiele większe pieniądze.

Widząc zachęcający uśmiech na twarzy swojej matki, postanowił jednak wziąć coś do ust, by nie sprawić jej przykrości. Bean od razu zaczął krążyć wokół stołu, zupełnie jakby mógł tym samym wyłudzić choć kawałek kanapki. Cóż, Jaiden nie mógł mu odmówić. Kochał tego psa całym sercem i jeszcze zanim przywitał się z rodzicami, przez kilka minut tarmosił go za uszami.

Było już naprawdę bardzo późno, kiedy wreszcie kładł się spać. Kiedy leżał w łóżku i słuchał kropli deszczu za oknem, momentalnie przypomniał sobie o jutrzejszych obowiązkach. Niestety choć wolał więcej odpoczywać, musiał poświęcić czas swojej nowej pracownicy.

Regained HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz