Rozdział 8

50 10 0
                                    

Jaylynn

Niemal upuściła trzymaną w rękach tacę, kiedy usłyszała głos właściciela lokalu. Widząc jego poważną minę, prędko zorientowała się, że był to przecież ostatni dzień jej próby. Mimo momentalnego pogorszenia humoru, szybko odłożyła wszystko na miejsce i zbliżyła się do trzymającego swojego laptopa Jaidena.

Przepuścił ją w drzwiach do swojego gabinetu, ale czując ogarniającą ją bezsilność, nawet nie wysiliła się na podziękowanie. Nie chciała, by jej praca zakończyła się właśnie w taki sposób. Starała się, jak mogła, by wypaść jak najlepiej przed swoim szefem, a jednak zawiodła. Nie wiedziała, co było bardziej przykre – to, że będzie musiała opuścić nowych znajomych, czy to, że problemy z pieniędzmi jeszcze bardziej się nasilą. A co, jeśli nie znajdzie szybko niczego innego? Jak wtedy sobie poradzi?

- Siadaj – rzekł Jaiden, sam zasiadając za biurkiem i z powrotem otwierając laptopa.

Gdy usiadła, przez dobrą chwilę coś w nim klikał. Nie pomagało to jej w żaden sposób, bo skoro miała wylecieć, wolała po prostu mieć to już za sobą. Myślała już o innych ewentualnych lokalach, w których mogłaby pracować, choć zdawała sobie sprawę z tego, że nikt raczej nie poszukiwał teraz nowych pracowników. Wiedziała, bo kiedyś pytała praktycznie wszędzie.

Wzdrygnęła się na dźwięk drukarki, jednak nie podniosła głowy. Nie miała odwagi patrzeć mężczyźnie w oczy, kiedy ten tak po prostu ją wywali. Czy naprawdę nie mogła zrobić niczego więcej? A może to te szklanki, które niemal stłukła? A to spóźnienie? Gdy tak o tym myślała, nic nie działało na jej korzyść.

- Przynieś – rozkazał czarnowłosy, obojętnie zerkając w stronę ustawionej dwa metry od niego drukarki.

Jaylynn spojrzała na niego z niezrozumieniem. Gdyby chciał, mógłby po prostu przysunąć się tam na krześle. Nie dość, że zamiast po prostu powiedzieć, po co ją wezwał, to jeszcze zamierzał wykorzystywać tę niezręczną sytuację na jakąś swoją pracę?

Wstała z miejsca, starając się panować nad drżącymi nogami, kiedy podchodziła do drukarki. Ostrożnie wyciągnęła z niej wydrukowany dokument i niemrawo wyciągnęła go w stronę mężczyzny. Co dziwne, zamiast go przyjąć, ten patrzył na nią z zaciekawieniem.

- Nie zerkniesz nawet?

Zmarszczyła brwi, kompletnie go nie rozumiejąc. Wolała w ciszy przeżywać swoją porażkę, a nie podglądać, co takiego jej szef koniecznie musiał wydrukować podczas wywalania jej z lokalu.

Kiedy jednak posłusznie przeczytała nagłówek, oczy niemal wypadły jej z orbit.

- Ale oddychaj, co? - parsknął Jaiden, uważnie przyglądając się jej reakcji. - Siadaj, czytaj i podpisuj. To nie przerwa.

Była jak sparaliżowana, kiedy powoli śledziła wzrokiem kolejne linijki. Bez dwóch zdań, to była najzwyklejsza umowa o pracę. O ironio, dla niej wyglądała jak wygrany los na loterii.

Posłusznie usiadła, choć nadal nie potrafiła się uspokoić. A może to żart? Czy ten facet mógł być aż tak dla niej złośliwy? Spojrzała na niego, kiedy podał jej czarny długopis. Jego mina wcale nie świadczyła o tym, by miał zaraz krzyknąć, że dała się wkręcić.

Przełknęła gulę w gardle i bez namysłu podpisała się na dole.

- Nie myśl sobie zbyt wiele. Tylko minimalna stawka, pół etatu – powiedział Jaiden poważnie. - Odezwiesz się do mnie w ogóle?

- Ja... Dziękuję – odparła w końcu. - Bardzo dziękuję, Jaiden.

Mężczyzna wpatrywał się w nią przez parę chwil, aż wreszcie westchnął przeciągle.

Regained HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz