Chapter twenty four

605 38 0
                                    

-Louis pośpiesz się! Mamy być tam o 13, a Ty jeszcze w łóżku leżysz.
-Oj uspokój się i susz te włosy.
-A sprawdzisz co u J? - ponowienie wychyliłam się z łazienki, tym razem wstał od razu.
-Mała śpi, - powiedział gdy zaczęłam nakładać na twarz bazę pod makijaż. Wszedł do łazienki ściągając z siebie wszystko, powodując, że zapragnęłam go tu i teraz.
-Musisz mi to robić? Nie mogłeś pójść do innej łazienki?
-Sama kazałaś mi się myć więc teraz nie narzekaj, możesz się do mnie przyłączyć.
-Chyba śnisz.. - uśmiechnęłam się do niego, po czym zamknął drzwi do kabiny, podczas kończenia makijażu spoglądałam na niego kątem oka.
Z okazji, że pogoda była dzisiaj ładna założyłam pudrowe spodnie i czarną koszulę(mgiełkę) którą któregoś razu kupił mi Louis. Jessie ubrałam w jeansy, różową koszulę i szary sweterek.
-Pójdę przełożyć fotelik do mojego samochodu - powiedział w końcu ubrany Louis. Wyglądał tak seksownie w granatowych rurkach i bardzo jasnej różowej koszuli i granatowej marynarce.
-Lou, przejdźmy się.
-Myślisz, że mi się chce?
-No nie bądź taki, zobacz jaka jest ładna pogoda, poza tym jesteś nam winien spacer.
-Niech Ci będzie.
Chociaż wiedziałam, że mu się to nie podoba wyniósł przed dom wózek i czekał aż wyjdę z małą. Postanowiłam założyć obcasy, ale już po 10 minutach marszu tego żałowałam, jeszcze Lou nie chciał mi dać prowadzić wózka śmiejąc się, że sama tego chciałam.
-Zobacz jaka piękna - przystanęłam gdy zobaczyłam sukienkę na wystawie.
-Skoro podoba Ci się sukienka, co jest dziwne musisz ją przymierzyć.
-Ale nawet nie mam na to kasy.
-Nie marudź, tylko wchodzimy do sklepu.- grzecznie weszłam za nim do środka - Przymierz to, czekamy tutaj na ciebie.
Udałam się do kabiny i skupiłam na zdejmowaniu ubrać, ale słyszałam, że ktoś podszedł do mojego chłopaka. Założyłam więc szybko sukienkę i wyszłam przed przymierzalnie.
-Lou i jak?
-Weź ją.
-Tomlinson, ta laseczka to twoja? - chłopak zmroził go wzorkiem- gdzie moje maniery. Matthew Linkus.
-Patricia...
-Tomlinson - dopowiedział ze mnie Louis.
-Już po ślubie? Nie myślałem, że tak szybko dasz się uziemić.
-Jakbyś nie widział, to powiem Ci, że jestem też szczęśliwym ojcem. A Ty Patricia idź się przebrać i idziemy.
Zrobiłam to co kazał, a w mojej głowie krążyły jego słowa " jestem szczęśliwym ojcem" to był najlepszy prezent urodzinowy jaki kiedykolwiek dostałam.
-Dziękuję - pocałowałam go w policzek wręczając wieszak z sukienką.
Gdy byliśmy już prawie na miejscu do Louisa zadzwonił Tom
-Patricia idź sama, ja muszę pojechać przygotować auto Jacksona na wyścig.
-Teraz?
-Tak, teraz. O 18 zaczyna a ja muszę odwalić swoją robotę.
-Nie pozwalam Ci tam teraz jechać. Mamy iść na obiad do mojej mamy.
-Nie mam zamiaru się z tobą teraz kłócić, po prostu przeproś mamę i powiedz, że jestem w pracy,.
-Musisz mi to dzisiaj robić?
-A jakie to ma znaczenie, dzisiaj czy jutro? Niedziela jak każdy inny dzień.
-A no, to fajnie, spoko. Tak idź sobie i miej mnie w dupie.
-O co Ci kurwa znów chodzi?
-I tak Cię to nie obchodzi, więc wypierdalaj stąd i zostaw mnie samą! - wykrzyczałam - Masz mnie w dupie, więc po co Ci wiedzieć o co mi chodzi?
-Możesz się uspokoić? - złapał mnie za ramiona - znów masz atak?
-Chuj Cię to obchodzi, ale skoro chcesz wiedzieć to prosze bardzo. Dzisiaj mam urodziny! A teraz wypierdalaj do swoich znajomych.
-Żebyś wiedziała, że sobie pójdę.
-Krzyżyk na drogę.
Odwrócił się plecami i zaczął iść w swoją stronę, a ja poszłam wraz z Jessie w swoją próbując powstrzymać łzy.
Gdy dotarłam do domu rodziców wystarczyło, że otworzyłam drzwi, a już obok mnie pojawił się mój brat i mnie przytulił.
-Mamo, Patricia przyszła - krzyknął do mamy - a gdzie jest Louis? Chciałem z nim zagrać w wyścigi.
-Louis nie mógł przyjść, przepraszam młody.
-Oj kochanie, co się stało? Dziadek! Wnieś swoją wnuczkę do domu! - mama najpierw zawołała tatę a później przytuliła mnie z całych sił - Wszystkiego najlepszego córeczko. Mam nadzieje, że to będą najlepsze urodziny.
-Też tak myślałam. Mamo, mogłabym zostać dzisiaj na noc w domu?
-Ależ oczywiście skarbie, twój pokój jest zawsze wolny.
Zasiedliśmy do obiadu, a później mama przyniosła do jadalni tort, zaśpiewali mi "Happy Birthday" i dali prezent. Śliczny złoty zegarek.
Koło 17 położyłam małą spać i usiadłam w swoim 'starym' pokoju, nie wierząc, że tak szybko do niego wróciłam.
-Patricia, może teraz mi powiesz co takiego się stało, że chcesz zostać u nas?
-Chłopaki do niego zadzwonili, że ma przyjść naprawić auto Jacksona, nawet nie pamiętam, że miałam dzisiaj urodziny, miał to gdzieś, że zaprosiłaś nas na obiad. Nie obchodzi go nic.
Mój wywód został przerwany przez telefon, gdy zobaczyłam, że to on dzwoni bez namysłu rozłączyłam się.
-Jak będziesz czegoś potrzebowała to jesteśmy na dole.
Moja mama wyszła i zaraz znów Louis zadzwonił.
-Czego chcesz?
-O której będziesz?
-Nie wiem i tak Cię to nie obchodzi.
-Przestań mnie wkurwiać, najpóźniej o 20 masz być w domu.
-Nawet o tym nie myśl - rozłączyłam się i z tego wszystkiego po moich policzkach spłynęły łzy.
Telefon zawibrował informując, że właśnie przyszedł sms.
"Nie pogrywaj ze mną i nie rozłączaj się jak do Ciebie mówię, jeżeli o 20 nie będzie Cię w domu, to uwierz mi przyjadę i siłą Cię zaciągnę do niego."
Zaśmiałam się pod nosem i spojrzałam na zegarek, czas tak szybko leciał, że miałam niecałą godzinę na 'powrót' do domu. Nie dam mu się sobą rządzić, to, że pozostałe były takie, to nie znaczy, że ja też taka będę.
Położyłam się na łóżku i zasnęłam. Sen przerwała mi kłótnia na dole, wiedziałam, że to Louis kłócący się z moimi rodzicami, którzy nie chcieli go wpuścić do środka. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na łóżeczko, moja kochana córeczka bawiła się pozostawionymi grzechotkami. Zeszłam po cichu na schody i usiadłam tak, żeby mnie Louis nie mógł zobaczyć.
-Patricia, zawsze mówiłaś, że nie wolno podsłuchiwać - szepnął mi do ucha braciszek.
-Ale to jest zupełnie inna sytuacja. Długo już stoją w drzwiach?
-Tak od 15 minut. Rodzice nie chcą go wpuścić, a on nie daje za wygraną.
W końcu gdy udało mu się ubłagać moich rodziców został wpuszczony do środka i zaczął iść w stronę schodów, zebrałam się szybko i wbiegłam do pokoju kładąc się na łóżko udając, że śpię, chłopak wszedł bez pukania i usiadł obok mnie łapiąc za rękę.
-Patricia, wiem, że nie śpisz, więc ze mną porozmawiaj.
Dalej miałam zamknięte oczy.
-No nie odwalaj, tylko usiądź jak na dziewiętnastolatkę przystało, zachowuj się poważnie i ze mną porozmawiaj.
-Dorosły się kurwa odezwał. - wymamrotałam.
-Słyszałem wszystko, a teraz grzecznie mnie kurwa posłuchaj.
-Nie chce mi się, zostaje dzisiaj u rodziców, nie masz czego tutaj szukać.
-Wiesz, że jak coś powiem, to nie ma od tego odwrotu? Więc albo pójdziesz ze mną z własnej woli, albo Cię po prostu zaciągnę siłą do auta i zapomnisz o pracy jutro.
-Pierdol się Tommo.
Dostałam lekko z liścia w twarz, przez co mimo wszystko i tak otworzyłam szeroko oczy łapiąc się za policzek.
-Wypierdalaj stąd i zabierz ten jebany pierścionek ode mnie! - zdjęłam z palca rzecz która oznaczała nasze zaręczyny i rzuciłam nim w Louisa.

Bad Time | L.T ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz