Rozdział 1

18 4 0
                                    

            Nastał świt a ja jak zwykle byłam już gotowa by wyjść do szkoły, mimo że miałam jeszcze godzinę do pierwszych zajęć. Nie lubiłam się spóźniać zresztą moi rodzice wyciągnęliby konsekwencję gdybym nie podchodziła poważnie do edukacji. W rzeczywistości nie musieli znać mojego zdania o placówce, za którą płacili majątek, dlatego musiałam dobrze grać ułożoną prymuskę.

- Dzień dobry mamo – przywitałam się z rodzicielką całusem w policzek.

- Blanca wróć dziś po szkole od razu do domu. Chciałabym abyś pomogła wybrać mi dania na piątkowe przyjęcie. Przyjeżdża firma cateringowa z menu degustacyjnym a wiesz, jak nam zależy na tym, by wszystko wyszło perfekcyjnie.

- Oczywiście, dziś nie mam żadnych zajęć, więc ci pomogę. Dobrze wiesz, że w tym naszym mieście nie ma nic ciekawego do roboty popołudniami. – Chwyciłam z blatu jabłko, które robiło za moje śniadanie i wgryzłam się w nie patrząc na moją mamę.

- Ciekawe. Jakoś w każdy weekend znikasz razem z Isą, Cori i Oscarem i wtedy wam nie przeszkadza brak perspektyw w tym mieście.

- Bo ciekawsze jest nudzenie się razem niż osobno mamo. Niedługo wakacje i naprawdę nie wiem co wymyślimy w tym roku, żeby zostały nam jakiekolwiek wspomnienia z młodości – skrzywiłam się a moja mama się zaśmiała.

Temat naszego nudnego miasta przewijał się u nas w domu regularnie. Millville było strasznie nudne. Jedyną jego zaletą było to, że dość blisko był Nowy York, Filadelfia i Waszyngton. Oczywiście podziały klasowe zagościły nawet w takiej dziurze, dlatego mieliśmy wątpliwą przyjemność nazywać się elitą tej zapomnianej przez diabła mieścinie. Wraz z moimi przyjaciółmi chodziliśmy do prestiżowej, prywatnej szkoły średniej, która miała dać nam przepustkę na najlepsze uniwersytety w kraju. Nasi rodzice mieli fioła na punkcie wpajania nam zasad, które ponoć panowały wśród elit w największych miastach, dlatego naszą codziennością były wystawne kolacje i bale, których całą czwórką szczerze nienawidziliśmy. Najbliższy miał się odbyć za trzy dni. Przeklęty piętnasty maja. Tego dnia u nas w domu miał się odbyć największy i najbardziej ekskluzywny bal, na który zaproszono szychy nawet z Waszyngtonu. Niezmiernie mnie to bawiło, że ktoś z tak dużego miasta miał przyjechać do nas i udawać, że jest zachwycony poziomem przygotowanej przez moją matkę imprezy. Tyle, że nie miałam serca powiedzieć o tym mojej rodzicielce więc dzielnie milczałam i pomagałam jej jak tylko tego potrzebowała. Skoro dzisiejsze popołudnie spędzę w domu na zadaniach jeszcze nudniejszych niż te, które wykonywałam na co dzień to chciałam mieć chociaż chwilę przed zajęciami by pogadać z przyjaciółmi.

Do grupy Moje Miśki: Zbierajcie dupy szybciej. Dzisiejsze popołudnie mam zarezerwowane na testowanie cateringu na sobotę więc potrzebuję dawki rozrywki już teraz!!

Wysłałam wiadomość i czekałam na odpowiedzi. Nie minęła minuta, gdy na wyświetlaczu mojego telefonu pojawiła się ikonka z wiadomością.

Oscar: Będę za pięć minut księżniczko! Zabieraj swój uroczy tyłek i widzę cię przed domem za chwilę.

Isa: Nie ogarnęłam się jeszcze!

Cori: Oszaleliście? Jest siódma dziesięć!! Zajęcia zaczynamy za prawie godzinę.

Oscar: Od Blancki jedziemy po ciebie Isa, więc nie wkurwiaj mnie, bo masz piętnaście minut by się zebrać <3

Cori: Jesteście chorzy. Nie zdążę wypić przez was kawy :(

Blanca: Kupię ci nawet dwie, ale potrzebuję twojego towarzystwa, bo inaczej nuda mnie dzisiaj zabije!

Isa: Masz szczęście, że cię kochamy. Inaczej musiałabym kupić ci stokrotki na pogrzeb.

GAME OF CRIME. INITIATIONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz