[...] Jo's pov, kilka dni ciężkiej podróży później
-Połóżcie go tu... Ja się nim zajmę. -Głos Sophie sprawił, że się uśmiechnąłem.
-Dam radę się ułożyć do łóżka, troskliwa czarodziejko.
-Tak, wiem, Josephie. Pomóżcie mu.
Parsknąłem śmiechem, mimo przeszywającego bólu spowodowanym wieloma siniakami i złamaniami. Nie ukrywam, nie był to najprzyjemniejszy okres mojego życia. Byłem już nastawiony na utratę go. Do teraz nie jestem pewien czy to nie fikcja, ale jeśli nią jest, to jest najpiękniejsza.
-Zajrzę do ciebie później, zmienię opatrunki, przyniosę zioła. -Alec podszedł do mnie, chwilę stał, milcząc.- Cieszę się, że wróciłeś, bracie. -Wziął mnie w objęcia i delikatnie poklepał po plecach.
-Nie pozbędziecie się mnie tak szybko.
-No już, koniec. On musi odpoczywać. -Mała czarodziejka zmarszczyła brwi i warknęła na przebywających w pokoju.
-Już, już. Sama też odpocznij. -Zamknęła za nimi drzwi i skierowała się w moją stronę. Spróbowałem usiąść, jednak szybko mnie zablokowała.- Leż, Jo... Leż...
W jej oczach gnieździł się... smutek? Patrzyła na mnie z delikatnym uśmiechem, jednak brwi miała zmarszczone.
-Co cie gryzie? -Złapałem jej dłoń.
-Przepraszam. -Walczyła z łzami, które gromadziły się w jej oczach.
-Co? Mała czarodziejko, za co?
-Mogłam zareagować szybciej. Mogłam iść z tobą, może uniknąłbyś... tego. -Mówiła szybko, plątała się między słowami.
Mimo wszystko podniosłem się do siadu. Zrobiłem gniewną minę, nie miała prawa się obwiniać.
-Spójrz na mnie. To nie twoja wina, rozumiesz? Dałem się złapać, postąpiłem głupio. Nie mogłaś nic zrobić.
-Mogłam. Gdy tylko wyruszałeś, nie chciało mnie opuścić wrażenie, że stanie się coś złego. A jeśli bym cie zatrzymała?
-Wyruszyłbym i tak. Nie miałaś wpływu na to, co się stało. I nie śmiej myśleć inaczej.
-Tak się bałam, Jo... -Spojrzała na mnie, łza spłynęła jej po policzku. Wytarłem ją kciukiem.- Myślałam, że już cie nie zobaczę... Nie usłyszę, nie dotknę...
-To już za nami.
-Nie, póki on żyje... Nie możemy żyć bezpiecznie, on oszalał. -Zacięła się na chwilę.- Z resztą... Ja chyba też.
-Nie mów tak. Mamy siebie, teraz, tutaj. I nic nas już nie rozłączy. Pamiętasz, co ci obiecałem? Już się nie rozdzielimy.
Przyciągnąłem ją do siebie. Przytuliłem, pocałowałem. Chciałem, by zaczęła cieszyć się z tego, co jest tu i teraz. Żeby nie rozmyślała o tym, co mogłoby się stać.
-To ja powinnam cie teraz pocieszać, a nie ty mnie.
-Powinniśmy po prostu być razem, i tak jest. Też powinnaś się położyć. Czuwałaś nade mną całą podróż.
-I będę czuwać dalej. Już nigdy nie pozwolę, by coś ci się stało.
-Kocham cie, moja mała czarodziejko.
Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się słabo. W jej oczach pojawiła się iskierka radości i czegoś nowego, czego do tej pory nie widziałem.
-Ja ciebie też kocham, Jo. Bardzo.

CZYTASZ
Zło twojej krwi
Fantasy18-letnia Sophie jest córką wysoko postawionego w kraju mężczyzny. Będąc całe życie w ukryciu chce poznawać świat i zacząć chodzić z rówieśnikami do szkoły. Problemem są jednak jej magiczne zdolności, przez które przed jej narodzinami toczyła się kr...