Rozdział 1

998 49 20
                                    

Trzydziesty pierwszy lipca zapowiadał się na zwykły, choć upalny dzień. Jak każdy inny tego lata. Na Privet Drive ciągle jeszcze panowała błoga cisza, przerywana jedynie odgłosami ogrodowych spryskiwaczy i śpiewem nielicznych ptaków. 
Właśnie na tej ulicy, w domu przy numerze czwartym w małej kanciapce pod schodami siedział młody chłopiec o roztrzepanych włosach i połamanych okularach na nosie. Mimo wczesnej pory chłopiec od dawna już nie spał. 
W przeciwieństwie do swoich rówieśników Harry Potter, nie mógł cieszyć się przywilejem spania do południa, nawet w okresie wakacji. Szczerze powiedziawszy nie mógł nawet pochwalić się wygodnym miejscem do spania. Klitka która służyła mu za sypialnię, była tak klaustrofobicznie mała że prędzej czy później przyczyni się do powstania skoliozy u chłopca. W końcu już teraz musiał strasznie się schylać i kurczyć by się tam zmieścić. A przecież ciągle jeszcze rósł. Więc miejsca dla niego będzie coraz mniej. 

Z natłoku myśli wyrwało go ciche skrzypienie towarzyszące otwarciu drzwiczek od jego "pokoju", chłopiec spojrzał w tamtą stronę jak rażony prądem. Nie można ręcz opisać ulgi jaką poczuł gdy zamiast purpurowej ze złości twarzy wujka Vernona dostrzegł, pulchną, życzliwą twarzyczkę Dudleya. 
Chłopiec z trudem wcisnął swoją odziedziczoną po ojcu tuszę do schowka pod schodami i wyciągnął przed siebie niezbyt dokładnie zapakowaną paczuszkę. Tu i ówdzie było widać kolorową taśmę klejącą, która od razu zdradziła Harry'emu czyje nieporadne ręce pomagały Dudley'owi zapakować prezent. Stara, dobra Pani Figgy

- Wszystkiego najlepszego Harry! - powiedział chłopiec i wręczył czarnowłosemu wspomnianą wcześniej paczuszkę. Na jego ustach kwitł jeden z tych najszczerszych uśmiechów, nie ten sztuczny wyuczony uśmieszek, lecz szczery delikatny uśmiech wynikający z głębi serca. 

- Dziękuję Dudley. - odpowiedział Potter, szczerze wzruszony. Mało które dziecko tak mocno reagowało na życzenia czy prezenty. Jednak Harry Potter nie był dzieckiem jak wszystkie inne. Jakkolwiek by to nie brzmiało oczywiście, brak uwagi dorosłych już na wczesnym etapie życia, sprawił że chłopiec potrafił cieszyć się nawet  z najmniejszych rzeczy. Takich które dla innych są po prostu... zwyczajne. 

Czujnie obserwowany przez niebiesko oczy Kuzyna Harry rozdarł ozdobny papier a jego oczom ukazała się koszulka. Zwykły czarny T-shirt. Niby nic niezwykłego. A jednak Harry'ego coś zakuło w sercu. Po pierwszy odkąd sięgał pamięcią dostał coś nowego, we własnym rozmiarze. A nie znoszone ubrania swojego kuzyna. 
Gula urosła w gardle Harry'ego nie pozwalając mu wydusić nic poza cichym dziękuję. Czarnowłosy objął kuzyna, zamykając na chwilę oczy. Jak to możliwe że ktoś tak dobry jak Dudley był synem kogoś tak okrutnego jak Vernon? Cóż to jedno z pytań na które nigdy nie poznamy odpowiedzi. 
Gdyby nie fakt że Dudley wyglądał kropka w kropkę jak ojciec, Harry byłby pewien że ciocia Petunia miała jakiegoś sekretnego kochanka lata temu. Choć i to ciężko sobie wyobrazić. Jak ktoś dobrowolnie miałby się związać z tą kobietą. 

- Pomyśl życzenie. - powiedział Dudley wyciągając przed siebie rysunek przedstawiający urodzinową świeczkę. Cóż jako niespełna jedenastolatek nie chciał igrać z ogniem i małą, łatwopalną klitką. Dlatego też zdecydował się na taką... budżetową wersję urodzinowego zwyczaju. 

Harry roześmiał się serdecznie, i z nie małym zapałem dmuchnął w kartkę "zdmuchując" namalowany tam płomień. No cóż płomień oczywiście nie zniknął, ale od czego mamy wyobraźnię? Ten słodki moment, w którym kuzyni mogli po prostu cieszyć się swoim towarzystwem i nie udawać nienawiści szybko się jednak skończył. A wszystko za sprawą ciężkich, słoniowatych kroków wuja Vernona. 
Dudley niemal od razu pobladł i posyłając Harry'emu przepraszające spojrzenie zaczął tupać i krzyczeć. Wszystko po to by stworzyć iluzję "zwyczajowego" dla nich zachowania. Można pomyśleć że to głupie jednak Dudley był mądrzejszy niż mogłoby się wydawać. 
Wiedział że jego rodzice karaliby Harry'ego za każde najmniejsze przewinienie z jego strony gdyby byli ze sobą blisko, choć nie wiedział dlaczego rozumiał ze nienawidzą oni siostrzeńca. Dlatego łatwiej było udawać że się nienawidzą i spędzać czas razem... wtedy gdy tego nie widzieli. Bo w końcu co z oczu to z serca. 

Tajemnice Dumbledore'a | Drarry SeveritusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz