- Twoje zachowanie go obraża. Przestań skomleć, Biezdar.
Ale człowiek nie słuchał, jakby robił Rosierowi na złość. Smarki z jego wydatnego nosa spływały na brodę. Przyciskał grube pięści do szyi i zawodził jak ranne zwierzę. Nie płakał z żalu, tylko ze strachu, chociaż nie było realnego zagrożenia.
Rosier odsunął butem kawałek drewna, pozostałość po stole, który Jomuel roztrzaskał z bliżej nieokreślonego powodu. Zauważył na jego zakrwawionych palcach ślady drzazg oraz płytkie zadrapania na twarzy i szyi. To były jedyne obrażenia, jakie znalazł podczas szybkiej obdukcji. Przyczyna śmierć była niejasna. Ale wiedział jedno: Jomuel nie targnął się na własne życie, on został zamordowany. I to tuż przed nosem Rosiera.
Anakim przykląkł przy twarzy zmarłego. Jego oczy były wytrzeszczone - jedno błyszczało kocim złotem, a drugie nadal przypominało ludzkie. Zęby, paznokcie i lewa ręka uległy deformacji, jakby tuż przed śmiercią Jomuel próbował się przemienić w istotę, którą był na wyspie, tak dawno temu, że wspomnienia z tamtego okresu powinny się dawno zatrzeć. Rosier umierał wiele razy i nie pamiętał, żeby w którymkolwiek momencie zaczęły mu wyrastać kocie uszy. Czyżby następowało to czasami po śmierci? Ta sprawa go zaciekawiła.
- Co to jest, Rosier? - spytał Biezdar, z trudem łapiąc oddech.
- C o? Raczej kto. - Podniósł się. - Nie rozpoznajesz towarzysza?
Trącił butem podbródek Jomuela, a stojący u jego boku człowiek wydał z siebie przeraźliwy krzyk, jakby sądził, że głowa trupa sama się poruszyła. Rosier spojrzał na Biezdara ze zmarszczonym czołem.
- Wybacz, ale tak strasznie mnie przeraża! Wygląda jakoś... inaczej - zaczął się gorączkowo tłumaczyć. - Jak prawdziwy potwór.
- Ach, to zależy od punktu widzenia.
- Nieprawda! To, co widzę, nie ma prawa istnieć!
Rosier odsunął się.
- Jesteś nieznośny, po co krzyczysz, skoro stoję obok? Masz teraz większe zmartwienie. Ktoś zabijał Jomuela, a ty nie zrobiłeś nic, aby temu zapobiedz. Gadaj, kim jest zabójca.
Biezdar rozejrzał się z oszołomieniem, jakby uważał, że odnajdzie sprawcę pod którymś ze stołów.
- Tto trudne pytanie Rosier. Muszę odpowiadać teraz? Bo wiesz, nie byłem tutaj w kluczowym momencie. - Przesunął dłonią po łysinie. - Ale skoro znajdowałem się w pobliżu, chyba dałbym radę usłyszeć coś podejrzanego, albo nawet zauważyć intruza... Ale, no nie, nie, jednak nie... - Wyciągnął z kieszeni brudny kawałek materiału i wydmuchał nos.
Rosier cmoknął z irytacją. Biezdar drgnął i opuścił zasmarkany materiał.
- Ach tak! Był tu ktoś. Przecież chłopiec! Zjawił się krótko zanim... zanim to się stało.
- Chłopiec? Sprecyzuj.
- Z taką przyjazną buzią. Chyba szukał jedzenia.
- Anakim?
- Nie, chłopiec, zwyczajny taki. Ludzki chłopiec. - Jego głos stał się piskliwy. Zarechotał krótkim śmiechem. - Wiem, chcesz szczegóły, szczegóły... Ach! Nosił czapkę, ale włosy miał na pewno jasno brązowe. Trzynaście lat, najwyżej. Przysięgam! Albo dwanaście. Gdyby miał jedenaście, trochę bym się zdziwił, bo patrzył hardo, jakby... no wiesz... A! No i miał nóż. - Wzruszył ramionami. - Krótki, więc w ogóle się nie przejąłem.
Rosier postukał palcem po zębach i zadumał się.
- Dwanaście lat? To chyba mało?
Biezdar odchrząknął i zdawało się, że również nad tym rozmyśla.
- Tak, tak. W Abaddonie nie znajdziesz nikogo w tym wieku.
- Czyli był n i e d o r o s ł y? - upewnił się Rosier.
- Można uznać, że to jeszcze dziecko.
- I kogo jeszcze widziałeś?
- Tylko jego - zapewnił skwapliwie.
Za drzwiami rozległy się szurania butów i głosy.
- Pozbądź się ich - mruknął Rosier.
W oczach Biezdara zalśniła wdzięczność. Poczłapał do wyjścia.
- Owinę Jomuela prześcieradłami. Gdy nadejdzie zmrok, wywieziesz go i spalisz. Nie chcę tu szczurów.
To się człowiekowi już mniej spodobało.
- Ależ Rrosier. No, co ty. A jeśli on ożyje?
- Ożyje? Cóż, miałbyś wtedy niezłą niespodziankę.
Odwrócił się do niego plecami, żeby zrozumiał, że zakończył ten temat. Słyszał, jak Biezdar wyprasza intruzów łamiącym się głosem, co musiało rozbudzić ich wyobraźnię, bo niemal się rozbiegli.
- Proszę, nie każ mi tego robić - wymamrotał Biezdar, zamykając drzwi na zasuwę.
- Czy jęczenie w czymkolwiek ci kiedyś pomogło? On jest trupem, chyba zauważyłeś? Już go tu nie ma, więc nie widzę powodów do strachu. Powiesz, kto go zabił, albo się zdenerwuję.
- Może... może ten dzieciak? - zaproponował.
Rosier uśmiechnął się.
- Wpadnij na ten pomysł raz jeszcze, a wyrwę twój język i go upiekę. - Wskazał na niego palcem. - A potem będziesz go musiał jeszcze zjeść.
- Zabił go anakim! Jestem głupcem, przecież go widziałem, chociaż tylko końcem oka. Był wysoki i miał takie, no wiesz... sprytny był. - Na jego policzkach pojawiły się głębokie rumieńce. - Zamaskowany mężczyzna. Poruszał się, jak cień. Myślał, że śpię oparty o ścianę tawerny, ale tylko udawałem.
Rosier stanął na wprost Biezdara, który pocił się obficie i miętosił ze zdenerwowania kaftan. Już dawno nie zaglądał w umysł tego człowieka i na samą myśl o tym czuł głęboki dyskomfort. Jednak teraz sprawdzenie jego wspomnień było ważne, dlatego z niechęcią podjął próbę.
- Rosier? - Biezdar nie mógł znieść przeciągającej się ciszy i bacznych oczu, które się w niego wwiercały.
Anakim pokręcił głową. Uszkodzony przez trunki umysł nie odsłonił żadnej prawdy. Cmoknął z rozdrażnieniem.
- Pewnie, że za tym zabójstwem stoi anakim. Ale nie wiesz który, ponieważ upoiłeś się trunkiem i miałeś w nosie, że nasz towarzysz walczy o życie. Już dawno powinienem cię wymienić, Biezdar. Jedynie mój sentymentalizm trzyma cię przy życiu.
Nagle coś zwróciło jego uwagę. Pochylił się nad martwym anakimem i wyciągnął coś z jego zaciśniętej dłoni. Był to grzebyk z kości ze śladem krwi.
- A cóż to?
Biezdar poczuł się w obowiązku odpowiedzieć:
- Nie mój.
- Nie domyśliłbym się prosiaczku. - Przysunął przedmiot do nosa. Wyczuł subtelny zapach lawendy i szałwi. Owinął grzebyk w rękawiczkę. - Wychodzę, załatw, co powiedziałem.
CZYTASZ
Abaddon
FantezieGdy w zapomnianej przez bogów wiosce pojawiają się tajemniczy intruzi, życie małej Szebory zmienia się na zawsze. Osierocona dziewczynka znajduje schronienie u wiedźmy, a ta postanawia nauczyć ją sekretów zielarstwa i opowiedzieć o mrocznych istotac...