Roz. 11 Dzień dobry

2 1 0
                                    

Nie wiem kiedy, ale moje powieki po prostu odmówiły posłuszeństwa, a mój system przeszedł w stan odpoczynku. Moje ciało samoistnie opadło nieco w bok lądując moją głową na ramieniu Kuroo i oczy wtedy się zamknęły. Może byliśmy wtedy tak dopiero w połowie drogi do Tokyo. Nie jestem pewna tego niestety.

W tym samym czasie co Wakane zasnęła

Kuroo był podczas rozmowy z swoim przyjacielem Kenmą, a pro po Karasuno. Jakie były jego wrażenia przykładowo. W trakcie rozmowy poczuł jak ktoś opiera swoją głowę o jego ramie i na chwilę ucichł patrząc w bok. To mogła być tylko jedna osoba i doskonale o tym wiedział. Uśmiechnął się delikatnie i ją objął by ta nie spadła z siedzenia gdy będę się zatrzymywać i dał jej spać. Mimo że miał z nią porozmawiać o paru rzeczach to nie miał serca jej budzić. Tym bardziej jak od Natsu wyciągnął o której wstały. Odwrócił się z powrotem do Kenmy starając się wrócić do poprzedniej rozmowy ale chłopak mu to uniemożliwił.

Ke- Ty chyba nic nie knujesz

-Czemu miałbym? Znasz mnie

Ke- Właśnie w tym problem. Po prostu nie schrzań tego.

I z tymi słowami wrócił do swojej gry. Kuroo chwilę myślał o tym co powiedział jego przyjaciel i zerknął jeszcze raz na śpiącą twarzy Wakane. Delikatnie ogarnął kosmyk włosów, który spadał jej na twarz. Prawda jest taka, że gdy zobaczył ją z swoją przyjaciółką za pierwszym razem i jak usłyszał o ich możliwym dołączeniu jako menadżerki to chciał się podroczyć najpierw. Bez niczego więcej, ale jej reakcje na jego droczenie. Początkowo miała to gdzieś a potem udawało mu się wywołać u niej czerwień na policzkach. Nie ukrywał chciał aby ten widok został z nim tak długo jak to możliwe. Ale co mógł zrobić? Gdyby zapytał o chodzenie ona mogła to wziąć za kolejny żart, czy kolejną próbę droczenia. A tego nie chciał. Jedyne co mógł to na razie czekać na odpowiednią chwilę. Ewentualnie. Może spróbować o to na ślubie jej brata jak miał z nią iść. To był dobry plan dla niego.

Jakiś niedługi czas potem wszyscy wychodzi z pociągu. Tylko Wakane nadal spała, ale z tym to Kuroo sobie poradził. Wziął ją na swoje plecy i tak z nią szedł. Chciał ją odstawić do domu, a że miał po drodze to nie był dla niego problem. Jednak...Takowy się pojawił. Gdy doszedł pod odpowiedni dom i zapukał czy zadzwonił dzwonkiem nikt nie odpowiadał. Rozejrzał się aż zobaczył kartkę od jej rodziców. "Wyjechaliśmy na krótką delegację. Kolację i śniadanie masz w lodówce". Jedno co mu przyszło na myśl. Musiała mieć klucze do domu. Ale nie chciał jej grzebać w torbie czy po kieszeniach. Ale też nie mógł jej do siebie zabrać. Gdy ta by się obudziła na pewno by oberwał mocno od niej. Chwilę myślał co zrobić aż jej nie posadził na chwilę.

-Obyś nie była na mnie zła za to

I zajrzał do jej torby. Od razu znalazł klucze w najmniejszej kieszeni na szczęście. Otworzył drzwi i z nią wszedł do środka. Upewnił się tylko że zamknął potem drzwi na klucz i że zdjął buty. Nie chciał jej zostawiać teraz i chciał się upewnić że nic się jej nie stanie. Chwilę z nią błądził po domu aż nie znalazł jej pokoju. Wszedł do środka i delikatnie odłożył dziewczynę na jej łóżko. Odłożył rzeczy i wyciągnął swój telefon pisząc tylko do swojej mamy, że nie będzie go dziś w domu, bo nocuje u kogoś i go schował z powrotem. Usiadł powoli na krańcu łóżka i spojrzał na dziewczynę. Długo nie czekał by się położyć, ale trzymając odległość, by jednak nic nie rozwalić, gdy Wakane się obudzi. Cicho westchnął. Poprawił znowu ten niesforny kosmyk na jej twarzy i sam powoli zaczął zasypiać

Pov. Wakane

Zaczęłam powoli otwierać swoje oczy, przez padające na moją twarz promienie słoneczne. Pierwsze zaskoczenie. Miękkie łóżko. Drugie się pojawiło jak mój wzrok się wyostrzył, że mogłam normalnie widzieć. Aż musiałam się uszczypnąć czy to nie sen. Ale nie. To nie był sen. Nie byłam sama. Obok mnie na brzuchu z głową między poduszkami leżał nie kto inny niż KUROO! Pierwsze co zanim bym mu przywaliła w czerp to spojrzałam na siebie. Ale nadal byłam ubrana tak jak wcześniej nic a nic się nie zmieniło. U niego to tylko nie miał bluzy klubowej, która leżała na jego torbie chyba. Na pewno byłam u siebie w pokoju. Ale czemu rodzice moi mu pozwolili? Tego nie wiedziałam. Zaczęłam lekko go szturchać w bok. Coś tam mamrotał mamrotał aż nie podniósł głowy z poduszek. Chociaż wiem już jak on swój fryz robi. Zerknął na mnie i uśmiechnął się normalnie aż ten normalny uśmiech nie zaczął przechodzić w jego uśmieszek.

- Dzień dobry Chairo-chan

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 16 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Drużyna kotówWhere stories live. Discover now