Do Valldal powolnymi krokami zbliża się wiosna. Temperatura nieco spadła, ale nadal jest zimno, mimo to chwilowo pojawiające się słońce dodaje otuchy i sprawia, że świat zaczyna nabierać jasnych barw.
Wiosna pojawia się również w sercu Dantego. Od chwili, gdy na nowo zagościł w swoim łóżku, przestały go boleć plecy, sen stał się spokojniejszy, a koszmary które czasem nie dawały mu spać znikły. Zamiast nich zagościła się błogość, spokój i ciepło.
To nie była zasługa tylko samej zmiany miejsca, ale również chłopaka, który co noc wtula się w mężczyznę i zasypia razem z nim. Drugiej nocy po ich tańcu Dante odmówił wspólnego spania, ale Ares zaciągnął go do łóżka siłą. Co miał zrobić? Po prostu położył się koło niego i zasnął. W nocy obudził go suchy kaszel, dlatego przewrócił się na lewy bok i przytulił do siebie chłopaka, chcąc dać mu więcej ciepła. Kaszel po pewnym czasie ustał, a oni zasnęli spleceni ze sobą. Potem stało się to tak oczywiste, że pomysł o oddzielnym łóżku stał dziwny i całkowicie pozbawiony logiki.
W zachowaniu chłopaka również można dostrzec zmianę. Na jego twarzy coraz częściej zaczyna gościć uśmiech, a gojąca się rana na nodze stopniowo pozwala mu na coraz dłuższe wędrówki po domu bez potykania się.
Jedynym problemem jest ich relacja, która od dwóch tygodni stoi nadal w tym samym miejscu. Dante nie zliczy, ile razy próbował zbliżyć się do Aresa, ale chłopak na jakąkolwiek próbę dotyku się wzdrygał i odsuwał na bezpieczną odległość. Nie było w tym zdenerwowania, jedynie napięcie, stres i odbijające się w oczach poczucie winy, którego Dante do tej pory nie może znieść.
Nie może go dotknąć, nie może go pocałować, a tym bardziej nie może zrobić z nim wszystkich rzeczy, które zaczęły pojawiać się w jego głowie. Obydwoje są dorośli i gdyby tylko chcieli mogliby wykorzystać te stare meble w zupełnie inny sposób.
Problem w tym, że Ares nie chce. Albo nie może. Dante już sam nie wie, co jest powodem, a ta niewiedza strasznie go drażni. Wie, że kiedyś nie wytrzyma i dowie się prawdy, choćby musiał ją siła wydzierać z gardła chłopaka.
Ares też mu tego nie ułatwia. Wydaje się, że tylko czeka, aż Dante zada pytania. Sam go prowokuje do tego. Flirt, podteksty i przelotny dotyk, na który nie pozwala odpowiedzieć jest jak ogień. Wystarczy jedynie mała iskra, by spalić wszystko wokół.
Tą małą iskrą, o dziwo stają się szachy.
– Nie pchaj tutaj tej wieży, idioto – Ares ma dość, przegrał dwie poprzednie rundy i jedyne, co mu zostało to sprowokowanie mężczyzny do pochopnych, gwałtownych ruchów.
– Moja wieża będzie się pchać tam, gdzie zechce.
– Chyba ma jakieś masochistyczne zapędy, skoro włazi tam, gdzie nie powinna być!
– Moja wieża jest w zupełności normalna, czego nie mogę powiedzieć o twoim hetmanie.
– A co z nim nie tak!?
– Cały czas ucieka. Zupełnie, jakby się bał, że zostanie zalicz... zbity.
– ON NIE UCIEKA TYLKO WYCOFUJE SIĘ NA DALSZE POZYCJE!
– Dla mnie jedno i to samo.
– Jeśli chce zaliczyć, znaczy się zbić twojego gońca to musi rozeznać teren, a twoja wieża mu w tym przeszkadza!
– Zaraz on zostanie przez nią zaliczony. Zbity, to miałem na myśli.
– Mój hetman nie jest taki łatwy. Nie da się tak szybko zaliczy... zbić.
– Może nie, ale za to twój koń został już zaliczony.
– JAKIM PRAWEM ZALICZYŁEŚ MOJEGO KONIA? STAŁ DOBRZE!
CZYTASZ
Tam, gdzie milczą owce
Romansa" Czasem zaproszenie kogoś do swojego życia jest najgorszą możliwą opcją." Norwegia, rok 1998. Dante jest hodowcą owiec. Mieszkając na uboczu w górzystym lesie, jest całkowicie odseparowany od ludzi i irytującego go świata, więc gdy znajduje w lesie...