11. Ja umieram, Dante.

27 3 0
                                    

Do Valldal powolnymi krokami zbliża się wiosna. Temperatura nieco spadła, ale nadal jest zimno, mimo to chwilowo pojawiające się słońce dodaje otuchy i sprawia, że świat zaczyna nabierać jasnych barw. 

Wiosna pojawia się również w sercu Dantego. Od chwili, gdy na nowo zagościł w swoim łóżku, przestały go boleć plecy, sen stał się spokojniejszy, a koszmary które czasem nie dawały mu spać znikły. Zamiast nich zagościła się błogość, spokój i ciepło. 

To nie była zasługa tylko samej zmiany miejsca, ale również chłopaka, który co noc wtula się w mężczyznę i zasypia razem z nim. Drugiej nocy po ich tańcu Dante odmówił wspólnego spania, ale Ares zaciągnął go do łóżka siłą. Co miał zrobić? Po prostu położył się koło niego i zasnął. W nocy obudził go suchy kaszel, dlatego przewrócił się na lewy bok i przytulił do siebie chłopaka, chcąc dać mu więcej ciepła. Kaszel po pewnym czasie ustał, a oni zasnęli spleceni ze sobą. Potem stało się to tak oczywiste, że pomysł o oddzielnym łóżku stał dziwny i całkowicie pozbawiony logiki. 

W zachowaniu chłopaka również można dostrzec zmianę. Na jego twarzy coraz częściej zaczyna gościć uśmiech, a gojąca się rana na nodze stopniowo pozwala mu na coraz dłuższe wędrówki po domu bez potykania się.

Jedynym problemem jest ich relacja, która od dwóch tygodni stoi nadal w tym samym miejscu. Dante nie zliczy, ile razy próbował zbliżyć się do Aresa, ale chłopak na jakąkolwiek próbę dotyku się wzdrygał i odsuwał na bezpieczną odległość. Nie było w tym zdenerwowania, jedynie napięcie, stres i odbijające się w oczach poczucie winy, którego Dante do tej pory nie może znieść. 

Nie może go dotknąć, nie może go pocałować, a tym bardziej nie może zrobić z nim wszystkich rzeczy, które zaczęły pojawiać się w jego głowie. Obydwoje są dorośli i gdyby tylko chcieli mogliby wykorzystać te stare meble w zupełnie inny sposób. 

 Problem w tym, że Ares nie chce. Albo nie może. Dante już sam nie wie, co jest powodem, a ta niewiedza strasznie go drażni. Wie, że kiedyś nie wytrzyma i dowie się prawdy, choćby musiał ją siła wydzierać z gardła chłopaka. 

Ares też mu tego nie ułatwia. Wydaje się, że tylko czeka, aż Dante zada pytania. Sam go prowokuje do tego. Flirt, podteksty i przelotny dotyk, na który nie pozwala odpowiedzieć jest jak ogień. Wystarczy jedynie mała iskra, by spalić wszystko wokół. 

 Tą małą iskrą, o dziwo stają się szachy. 

– Nie pchaj tutaj tej wieży, idioto – Ares ma dość, przegrał dwie poprzednie rundy i jedyne, co mu zostało to sprowokowanie mężczyzny do pochopnych, gwałtownych ruchów. 

– Moja wieża będzie się pchać tam, gdzie zechce. 

– Chyba ma jakieś masochistyczne zapędy, skoro włazi tam, gdzie nie powinna być! 

– Moja wieża jest w zupełności normalna, czego nie mogę powiedzieć o twoim hetmanie.

– A co z nim nie tak!? 

– Cały czas ucieka. Zupełnie, jakby się bał, że zostanie zalicz... zbity. 

– ON NIE UCIEKA TYLKO WYCOFUJE SIĘ NA DALSZE POZYCJE! 

– Dla mnie jedno i to samo. 

– Jeśli chce zaliczyć, znaczy się zbić twojego gońca to musi rozeznać teren, a twoja wieża mu w tym przeszkadza! 

– Zaraz on zostanie przez nią zaliczony. Zbity, to miałem na myśli. 

– Mój hetman nie jest taki łatwy. Nie da się tak szybko zaliczy... zbić. 

– Może nie, ale za to twój koń został już zaliczony. 

– JAKIM PRAWEM ZALICZYŁEŚ MOJEGO KONIA? STAŁ DOBRZE! 

Tam, gdzie milczą owceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz