Rozdział 10

75 5 7
                                    


Uciekałam jak tchórz. Ale w końcu każdy nim jest w jakimś stopniu, prawda? Jesteśmy poniekąd zwierzętami i tak samo jak one posiadamy instynkt przetrwania. Zwykle uciekamy przed rzeczami bądź osobami, które mogły nas w jakikolwiek sposób zranić. Przed niebezpieczeństwem, które czyha na nas wszędzie. Moim był człowiek z czarnymi jak węgiel oczami, brązowymi włosami i hipnotyzującym, aksamitnym głosem, którego całe miasto się bało.

Czwartą lekcją było to, że Ares był osobą nieprzewidywalną.

Otworzyłam z impetem drewniane drzwi, ponownie zapominając, że mieszkam z kuzynostwem, a przypomniała mi o tym wystraszona postać kuzynki, która podskoczyła w miejscu, upuszczając przy tym miskę chipsów.

- Ja pierdolę, Ingrid! - Wrzasnęła brunetka, trzymając się za serce. Z trudem powstrzymywałam śmiech, patrząc na dziewczynę, która schyliła się i zaczęła podnosić z ziemi smażone ziemniaki, cały czas przeklinając.

- No kurwa, Ella! - Jęknął Aksel zauważając tarzające się jedzenie na podłodze. Bliźniacy charakteryzowali się tym, że jedzenie było dla nich świętością. Nigdy niczego nie marnowali ani nie dzielili się nawet pierdolonym jabłkiem.

Stałam sobie cicho, obserwując kuzynostwo. Brunet spojrzał w moją stronę, wybałuszając oczy, a z jego ust wydobył się głośny krzyk. Zrobił dokładnie dwa kroki w tył, upuszczając przy tym otwartą butelkę Coca Coli. Zawartość napoju rozlała się na podłogę, przez co białe stópki brunetki były całe mokre.

- No kurwa, Aksel! - Jęknęła Ella, przedrzeźniając swojego brata. Brunet przewrócił oczami i szybkim krokiem do mnie podszedł. Lekko zesztywniałam, gdy jego dłonie zatrzymały się na moich barkach.

- Ini, wszystko git? - Zapytał z troską w oczach brunet, a ja założyłam jedną z wielu masek, chowając swój strach w najcichsze zakamarki mojego organizmu.

Od czterech lat nie było już Ini. Była jedynie jej marna podróba.

- Tak, jest okej - powiedziałam z uśmiechem na twarzy - jestem jedynie trochę zmęczona tymi wszystkimi lekcjami - Spojrzałam na Aksela i Elle, która teraz stała obok brata i tak samo jako on miała zmartwiony wyraz twarzy. - Dużo mnie ominęło przez te dwa tygodnie. Muszę nadrobić te wszystkie zaległości.

- Dlatego wróciłaś wcześniej z uczelni? - Spytała tym razem Ella. Ściągnęła brwi, cały czas na mnie spoglądając. Aby być dobrym manipulatorem za żadne skarby nie można patrzeć na coś innego, niż oczy rozmówcy. Jeżeli się utkwi wzrok na czymś innym, to jest to oznaka kłamstwa. - Szczerze mówiąc dziwne jakbyś nie miała. Byłaś na zajęciach tylko raz. Ale żeby nie robić sobie jeszcze więcej zaległości, wróć lepiej na lekcje.

Jestem pewna, że w moich oczach przeleciał cień paniki, którą kuzynka z pewnością zauważyła. Musiałam w jakiś sposób to wykorzystać, jednak nie miałam zielonego pojęcia jak. Aż w mojej głowie pojawił się pomysł.

- Ella, no proszę - złożyłem dłonie jak do modlitwy i spojrzałam na brunetkę ze ściągniętymi brwiami. Aksel mnie puścił, oglądając dalej teatrzyk wyprodukowany przeze mnie. - Dobra, nie mam żadnych zaległości - przewróciłam oczami, na co kuzynka uniosła jedną brew. - Za to nie mam stroju na imprezę Halloween, więc...

- Co kurwa?! - Wrzasnęła Ella, wybałuszając oczy. Szybkim ruchem złapała mnie za ramiona. Dzisiaj miała się odbyć impreza Halloweenowa, na którą miałam iść razem z kuzynką. - Trzeba było do jasnej cholery wcześniej mówić! Bym cię sama nawet zwolniła!

- Nie chce ci nic mówić, ale jestem dorosła. - Wzruszyłam ramionami, na co brunetka ściągnęła brwi. - Sama się mogę zwalniać.

- Dobra, mniejsza z tym! - Ella pobiegła szybko do swojego pokoju i z zegarkiem na ręku mogę powiedzieć, że zajęło jej to minutę, aby zabrać torbę z capybarą, portfel i jeszcze zdążyła ubrać białą czapkę z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne. Chcę również przypomnieć, że jej pokój jest na piętrze, na samym końcu korytarza. - Ważniejsze są teraz zakupy! Nareszcie ubierzesz się w coś innego niż rozciągnięte bluzy czy podarte spódniczki!

The path to victoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz