„... No, ale widać wyraźnie,
że przez trzysta sześćdziesiąt cztery dni w roku
możesz dostawać prezenty bezurodzinowe.
– I tylko jeden urodzinowy, wiesz?
ALICJA
Ledwo udało mi się zmrużyć oczy, a już musiałam wstawać. Zostałam sama z Kacperkiem i już przed siódmą szkrabik był w moim pokoju nie pozwalając na dalszy sen. Kochany promyczek. To jedno z najpogodniejszych dzieci jakie kiedykolwiek widziałam i dodam, że również najpiękniejszych. Wiem, że nie jestem obiektywna, ale trudno jako jego siostra mam do tego prawo. Jest idealny pod każdym względem, szkoda tylko, że ma takich rodziców, ale jak już wspominałam, królowa matka traktuje go zupełnie inaczej niż mnie.
Słodki diabełek buszował w najlepsze po moich szufladach tworząc artystyczny nieład, kiedy ja ciągle leżałam w łóżku, wracając pamięcią do wczorajszego wieczoru. Na samo wspomnienie jego dotyku, ciepła skóry, warg sunących po moim ciele i spojrzenia, którym dosłownie przenikał mnie na wskroś, odczuwałam gorąco połączone z przyspieszeniem akcji serca.
O. Mój. Boże. Przecież ja mu wszystko o sobie powiedziałam. Całą trudną, bolesną i wstydliwą prawdę o moim życiu. Od czubka głowy aż po koniuszki palców przelała się przeze mnie fala paniki. Pewnie za moment dostałabym hiperwentylacji i ciężkiego ataku paniki gdyby nie dotarło do mnie, że Patryk nie uciekł gdzie pieprz rośnie, po usłyszeniu takich rewelacji. Czego, jak mam być szczera, nieco się obawiałam. Nie chciał się też wycofać. Do cholery, on zaproponował mi wspólne mieszkanie. Takich rzeczy nie robi się przecież kiedy nie myśli się o kimś poważnie. Prawda? To chyba coś znaczy?
Z rozmyślań wyrwał mnie mój bąbelek domagający się śniadania.
Ostatecznie postanowiłam dać sobie szansę. Nie podjęłam decyzji co do wyjazdu, ciągle nie byłam przekonana, ale chciałam o nas zawalczyć i choć raz w życiu, pozwolić porwać się fali. Dać sobie szansę na szczęście. W ciągu tych kilu tygodni temu facetowi udało się sprawić, że zaczęłam wierzyć iż może mnie spotkać coś dobrego. Obym tylko się nie pomyliła. Bo wiem, z całą pewnością, że w będzie bolało.
*
W południe wyszykowałam młodego, bo musiałam iść do sklepu dokupić jeszcze kilka rzeczy na moją urodzinową imprezę. Chociaż słowo impreza to za dużo powiedziane. Praktycznie nikogo nie zaprosiłam, tylko Kamilę i Patryka. A ponieważ moja przyjaciółka ciągle pytała o Krystiana, który to najwyraźniej wywarł na niej spore wrażenie, to postanowiłam zaprosić też chłopaków, ale planowałam poinformować ich o tym dopiero później. Krystian rzeczywiście był przystojny, zabawny i potrafił być czarujący, niestety doskonale zdawał sobie z tego sprawę i niejedna dziewczyna w Draple miła już przez niego złamane serce. Jak przystało na najlepszą przyjaciółkę na świecie, uprzejmie ostrzegłam, że ten konkretny chłopak to kłopoty. Niestety idealnie wpasowywał się w jej typ. Na szczęście, Kama zmieniała zainteresowanie facetami szybciej niż potrafią zmieniać się pory dnia, to chyba mogłam być o nią spokojna. Zwłaszcza, że następnego ranka od razu miała wrócić do siebie.
Nic wielkiego nie planowałam zrobić, bo po pierwsze nie miałam, gdzie. Matka zakazała mi imprez na naszym ogrodzie, a po drugie nie bardzo miałam też za co. Planowałam kupić tylko jakieś wino i upiec ciasto. Dwie blaszki, ponieważ zauważyłam, że panowie mają nieposkromiony apetyt na słodkości.
Kiedy tylko wyszliśmy Kacperek wyrwał mi się i pobiegł w stronę domu sąsiadów. Na szczęście nasze gospodarstwa są oddalone od głównej drogi, łączy je wspólna część wjazdowa, wyłożona grubym kamieniem z zabytkową studnią na środku, która aktualnie pełni funkcję ronda. Jedyne samochody jakie się tu kręcą to te od Balickich, ale oni wyjeżdżają gdzieś autem maksymalnie raz dziennie.
CZYTASZ
It's always been you
RomanceOna podkochiwała się w nim od zawsze. Była pewna, że on widzi w niej jedynie głupiutką sąsiadkę jego babci. Nie miała pojęcia, że obserwował ją latami i czekał na moment kiedy w końcu będzie mógł się do niej zbliżyć. Alicja skrywa w sobie wiele taj...