Brzdęk uderzającej porcelanowej filiżanki o talerzyk od zestawu, krople deszczu odbijające się od szyby, stukanie palców Luciano o ekran jego telefonu, dźwięk przewracanych kartkę lektury czytane przez Franciszka oraz cicho grająca w tle myslovitz tworzyły coś, co Franciszek nazywał domem. Fakt, że od dziecka chłopak był pozostawiony sam sobie w ogromnym domu przez rodziców nigdy nie pozwolił mu doświadczyć uczucia, że po zajęciach do kogoś wraca, do kogoś, z kim będzie mógł przeżyć ważne chwile.
Jednak kiedy pod koniec podstawówki poznał Luciano i Matthiasa, w gimnazjum wracając do domu ze znajomymi nie czuł takiej pustki.-Co czytasz? - zapytał Luciano spoglądając kątem oka na Franciszka
-Nic ciekawego w sumie - odwrócił kolejną kartkę jakże bardzo interesującej lektury.
Luciano wyłączył telefon, wstał i podszedł do Franciszka siadając przy nim. Zabrał od niego książkę po czym przeczytał parę zdań.-Miałeś rację - powiedział oddając blondynowi książkę
-To ty umiesz czytać?-Nie porównuj mnie do Matthias'a.
Franciszek w odpowiedzi cicho wzdechnął i zamknął książkę którą odłożył na stoliku obok porcelanowej filiżanki. Wrócił do pozycji leżącej, którą wykorzystał Luciano kładąc się na jego brzuchu.-Będziemy coś robić? - zapytał bawiąc się włosami Franciszka.
-A co chcesz robić?
-Poszedł bym gdzieś z chęcią. Może do sklepu?
-Pada.
-To weźmiemy parasol. Już nie pada tak mocno jak przedtem. A jak nie to autem. Masz przecież prawko. Ja z resztą też, Tylko kwestia chęci
Blondyn wzdechnął.-Idź się ubrać. Zahaczymy przy okazji o stacje bo paliwa nie starczy. - mówiąc to, Franciszek wstał i poszedł do swojego pokoju przebrać dresy w jeansy. Za nim ruszył Luciano, który ukradł wyższemu bluze i czerwony szalik.
-Za chwilę święta, jak chcesz to kupie ci taki.
-To już wtedy nie będzie twoje więc nie będę nosić.
-Mhm.
Ruszyli do przedpokoju ubrać buty i wyszli z domu.
Już nie lało tak mocno jak przedtem, jednak pogoda nie należała do najprzyjemniejszych, co irytowało Franciszka bowiem nienawidzi on prowadzić auto kiedy pada deszcz.
Luciano usiadł na miejscu pasażerapasażera i połączył się bluetoothem korzystając z telefonu Franciszka. Włączył pierwszą lepszą piosenkę z specjalnej playlisty stworzoną przez niego na te specjalne momenty. Franciszek krzywo się uśmiechnął ponieważ wiedział że najbliższe minuty spędzi jadąc w niesprzyjającej pogodzie w akompaniamencie czegoś, co ma udawać śpiew włocha.-------
-Co chciałeś kupić? - zapytał blondyn wysiadając z auta zaparkowanego pod jednym z większych dyskontów
-Nie myślałem nad tym, chce po prostu wydać trochę pieniędzy twoich rodziców.
Wszedł do sklepu i od razu blondyn stracił niższego z oczu. Sam skierował się w stronę alejek z napojami. Przemierzając przez różnorodne alejki trafił do jednej z przekąskami i napojami. Zatrzymał się i wzdrygnął na widok osób stojących obok półek z słodkimi napojami. Był to Matthias wraz z mamą. Przerażony - sam nie wie czym - Franciszek nie widział co zrobić. Podejść, wziąć co chce, udać że ich nie zauważył tym samym narażając się na rozmowę czy szybko odejść I jednak poszukać Luciano. Postanowił wybrać tą drugą opcję, jednak w momencie kiedy zrobił krok w tył wzrok mamy bruneta padł na twarz polaka.-Franciszek, dziecko, jak dawno cię widziałam! - powiedziała łagodnym głosem mama Litwina
-Dzieńdobry pani Laurinaitis. To racja, trochę dawno się widzieliśmy.
Kobieta zaczęła się wypytywać Franciszka jak mija jego oraz rodziców życie, zaczęła się także rozwodzić nad tym jak to jej jedyny syn, Matthias jest leniwy I jedyne co robi to imprezuje. Wywołany do tablicy chłopak w końcu popatrzył się na Franciszkową twarz którą przez ostatnie pięć minut unikał.
Rozmowę matki z przyjacielem syna przerwał telefon, który kobieta poszła odebrać. Zostali sami. Matthias I Franciszek. I nie mieli kompletnie pomysłu co ze sobą zrobić.
CZYTASZ
kwiatki || 2plietpol/2ppolita
Fanfictionjest to zwykły fanfik o Franciszku, Matthiasie oraz Luciano nie umiem w wattpada, a sam fanfik był pisany między lekcjami czy w poczekalni u lekarza jak mi się nudziło, więc nie jest o najlepszy okładka jest z dupy zrobiona, taka pierwsza lepsza tr...