32. Słowa, Auroro.

99 4 3
                                    

Wysiadłam z auta Fiodora i wyprostowałam sukienkę, którą miałam ubraną na dobijania kolejnych targów. To była ta sama oczojebna sukienka, którą miałam w Las Vegas. Rozejrzałam się po okolicy, jednak jedyna rzecz, którą rzeczywiście byłam zainteresowana, to była brama wejściowa na cmentarz. Nie spieszyło mi się do szukania jakiegoś grobu tylko po współrzędnych geograficznych.

Usłyszałam za sobą trzaśniecie drzwi od strony kierowcy, dlatego szybko przeniosłam wzrok na źródło hałasu, zagłuszającego ciszę.

- Co ty robisz? - zapytałam marszcząc brwi.

- Myślisz, że puszczę cię samą na cmentarz o trzeciej w nocy? Tym bardziej, kiedy wiem, że pisze z tobą jakiś pojeb, który cię stalkuje? - prychnął i obszedł auto, aby po chwili stanąć obok mnie.

- Ahoj przygodo. - powiedziałam, próbując udawać, że rzeczywiście się cieszę. Wcale się nie cieszyłam. Nie podobał mi się pomysł eksploracji cmentarza w środku nocy. Każdy najmniejszy odgłos i cień mogłby przywoływać myśli, że coś niebezpiecznego czycha na mnie za rogiem. Brak oświetlenia na cmentarzu szczególnie dodawał mu mrocznego klimatu.

Podeszliśmy do bramy i Fiodor przeszedł przede mną, wpraszając się tym samym na teren cmentarza. Przytrzymał mi furtkę i ponaglającym gestem dłoni zaprosił do środka.

- A gdzie zasady savoir-vivre? - zapytałam zaczynając iść przed siebie.

- Auroro, właśnie ich użyłem. - zaśmiał się ironicznie. - Czyjego grobu szukamy?

- To nie kobieta powinna wchodzić pierwsza? - zmarszczyłam brwi i wyciągnęłam telefon z różowej torebki, żeby poszukać dokładnej lokalizacji.

- Nie. Zacznijmy od hierarchii wieku. Osoba starsza ma pierwszeństwo. Po drugie to mężczyzna powinien wchodzić pierwszy, jeśli nie wiadomo czy za drzwiami nie jest niebezpiecznie. Dodatkowo przytrzymałem Ci furtkę, Auroro.

Przewróciłam oczami na jego mądrości i to wcale nie dlatego, że poczułam się głupio, że właśnie go zwyzywałam, że nie zna zasad podstawowej etykiety i kultury ludzkiej, a wyszło na to, że to ja jej nie znam. Elegancik się znalazł. Dżentelmen wielki.

Usłyszałam za sobą szelest, więc szybko się obróciłam, świecąc światłem z telefonu, w tamto miejsce. Nic nie zobaczyłam, więc z galopującym sercem, przysunęłam się do Fiodora. Emanował jakąś dziwną, ale zarazem przyjemną energią.

Każdy najmniejszy szmer czy szelest brzmiały jak szept dusz, które były tu pochowane. Nienawidziłam cmentarzy w dzień, a co dopiero w nocy. Włączyłam nawigację do odpowiedniego miejsca i ruszyliśmy z Fiodorem w wyznaczonym przez mój telefon kierunku.

Każdy krok wśród nagrobków był jak marsz przez zapomniane historie, gdzie każdy kamień mógł opowiadać swoją własną opowieść. Mój umysł był labiryntem myśli, gdzie strach walczył z odwagą, a cichy głos rozsądku próbował przekonać mnie, że wszystko jest tylko iluzją. Że wszystkie dźwięki i cienie to tylko wymysł mojej wyobraźni, która próbowała mnie przekonać, do tego, że jestem w pułapce. Która próbowała mnie skłonić do tego, żebym się bała.

Choć moja dusza krzyczała, nie chciałam pokazać, jak bardzo się boję. Zmusiłam swoje dłonie, by nie drżały, a oddech, by nie przyspieszał. Nie chciałam, żeby Fiodor zorientował się, że coś jest nie tak. Próbowałam przybrać maskę odwagi, chowając swoje lęki za pozornym spokojem. Fiodor, który szedł ze mną ramię w ramię, nieświadomy był chyba tego jak bardzo się bałam. W sumie to i dobrze. Jego obecność jedynie nasilała pragnienie ukrycia moich słabości.

- Zimno ci? - zapytał, ściągając z siebie marynarkę.

- Nie? Czemu pytasz?

Tamtego WieczoruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz