Kiedy tylko Hannah zasnęła przyciszyłam idącą w tle playlistę, a następnie zaczęłam swoją nocną rutynę. Najpierw lekcje, pakowanie, porządki ogólne. Dochodziła północ, gdy schodziłam na dół z dwoma naczyniami po obiadokolacji. Widząc pusty talerz na którym zostawiłam posiłek dla mamy uśmiechnęłam się pod nosem. Przynajmniej coś zjadła przed wyjściem.
Nucąc jakąś wcześniej zasłyszaną melodię, udałam się do łazienki na dole, nie chciałam przypadkiem obudzić siostry, więc nawet nie fatygowałam się z pójściem po piżamę. To pomieszczenie z kolei było absolutnym przeciwieństwem reszty domu, podczas gdy wszystkie pomieszczenia były utrzymywane w stonowanych i jasnych kolorach, łazienka była pokryta ciemnymi płytkami i szarą cegłą. Co prawda sztuczne rośliny dodawały tu odrobinę życia, ale nadal czerń i pozłacane zdobienia sprawiły, iż wnętrze wyglądało na eleganckie oraz chłodne.
Zaczęłam zrzucać z siebie każdy kawałek materiału, podirytowana zmęczeniem, które wbrew mojej woli zaczęło przejmować po kolei każdą część mojego ciała. Podczas gdy wanna powoli zapełniała się gorącą wodą, ja gorączkowo zaczęłam przeszukiwać łazienkę w poszukiwaniu płynu do demakijażu.
Po dwóch minutach i pięciu przewróconych płynach do kąpieli później, postanowiłam przyznać się do miażdżącej porażki. Spięłam niedbale włosy i opłukałam twarz zimną wodą. Oczywiście skończyło się na tym, iż cały tusz rozmazał się pod moimi powiekami robiąc ze mnie rasową pandę. Na szczęście ręcznik pomógł, za cenę pozostawienia kilku czarnych plam na jego samiutkim środku. Zamknęłam oczy i westchnęłam cierpiętniczo.
No nic, wypiorę go jutro, a na razie czeka na mnie wanna pełna cieplutkiej wody. - pomyślałam, zanurzając się powoli. Piana, która powstała wskutek paru kropli mojego ulubionego żelu pod prysznic, idealnie otuliła moje ciało, zasłaniając wszystko co znajdowało się pod taflą.
Rozkoszując się tą chwilą, oparłam głowę na brzegu wanny i wbiłam wzrok w sufit, uważając przy tym aby nie zamoczyć nawet kosmyka włosów. Moje myśli były ciche. Czułam tylko krople potu formujące się na moim ciele od parującej wody, podczas gdy w głowie echem odbijała się pustka. Nie przeszkadzało mi to, mimo że zazwyczaj spokój mnie przytłaczał. Tamtego wieczoru coś było inne, aczkolwiek nie wiedziałam jeszcze co.
Nagle doszło do mnie co mogło być potencjalnym powodem dziwnego spokoju i ani trochę mi się to nie spodobało. Albowiem zauważyłam, że za pozornie cichymi myślami krył się brunet o niespotykanych zielonych oczach. Nie potrafiłam zrozumieć samej siebie, on nie zrobił nic, co miałoby prawo utrzymywać go w mojej głowie.
Był po prostu spokojny, taki pogodny, jak łąka w słoneczny dzień, nic nadzwyczajnego. Więc dlaczego do cholery moja podświadomość tak uporczywie nie chciała się go pozbyć?
W całym moim siedemnastoletnim życiu żadna osoba poza Hannah nie sprawiła, abym była w stanie odczuwać spokój, aż do teraz, gdy działo się to za sprawą chłopaka, którego poznałam zaledwie paręnaście godzin temu. Przecież to nie ma sensu, majaczysz dziewczyno.
Uczepiłam się tej myśli resztkami sił i z bojowym nastawieniem opuściłam wannę, chciałam wierzyć że za natarczywymi myślami stoi zmęczenie oraz długi czas przebywania w zamkniętym, nagrzanym pomieszczeniu. Szybko wysuszyłam ciało miękkim ręcznikiem, a następnie owinięta tylko w niego pognałam na górę. Delikatnie otworzyłam drzwi i niemal momentalnie się rozpłynęłam.
Moja siostra leżała przytulając swojego pluszaka, ale tym co przykuło moją uwagę było to, co miała na sobie. Piżamę, którą wcześniej wspólnymi siłami na nią założyłyśmy, zakrywała teraz o wiele za duża czerwona bluza, w której mała wręcz się topiła. Moja czerwona bluza leżąca na krześle, gdy wychodziłam. Uśmiechnęłam się i wciąż rozczulona, zaczęłam przekopywać szafę w poszukiwaniu luźnej koszulki i jakichś wygodnych majtek.
CZYTASZ
Hard Happiness
RomanceNie miałam pojęcia czym jest szczęście przez bardzo długi czas, jednak instynktownie za nim goniłam. Próbowałam je znaleźć tak wiele razy, bezskutecznie. Myślałam, że w końcu to ono odnalazło mnie, lecz jeszcze wtedy nie wiedziałam jak bardzo się my...