- „wampiry są jak niedźwiedzie - wystarczy chwila nieuwagi lub zły ruch, a jego kły natychmiastowo wbiją ci się w kończyne" - przeczytałam z kartki - „wtedy twoje życie może się zakończyć równie szybko, jak się zaczęło." - skończyłam czytać, dodając pod koniec akcent, jakbym czytała właśnie fragment książki o gatunku horrorowym.
Pani Larsson, nasza polonistka szkolna, postanowiła że na następny projekt mamy przygotować pracę, związaną z tym czego najbardziej się boimy z fantastycznych postaci takich jak czarownice, potwory, demony itp. Cała ta praca miała być na Halloween i ze względu na to, że dzisiaj jest to święto i skończył się już termin na wykonanie tego opracowania, to dzisiaj też mamy przeczytać je na lekcji. Stresuję się że nie dostanę dobrego stopnia i znowu obleje, ale ważne jest to, że mi się podoba ta praca. A poza tym raczej dzisiaj nie stanie się jeszcze większa masakra dla mnie niż to, że pewnie dostanę znowu pałe. Tak szczerze mówiąc to w tym miasteczku już od paru lat nie dzieje się nic. Dosłownie jedynie jakie są śmieci to przez choroby, starość lub największe to przez zawały serca. Nawet jeśli są wypadki samochodowe to jedynie co się stanie o sobie poważnego to jakieś skręcenie nogi lub ręki albo czasem kręgosłupa. W tym miasteczku jeszcze nikt nie umarł w jakiś bardziej okrutny sposób. Jest to chyba najbezpieczniejsze i najcichsze miasteczko jakie jest w ogóle na tej ziemi.
- jeśli tej jędzy się to nie spodoba, to osobiście przyjdę do twojej szkoły i ugryzę ja w szyję - powiedział Nicolas, popijając kawę ze swojego czarnego kubka. Słysząc jego komentarz zaśmiałam się.
- mój chłopak, nikomu nie pozwoli żeby obrażał moje prace na angielski chociaż sam dobrze wie, że są chujowe - mówiąc to, usłyszałam pod koniec zdania, jak chłopak przerywa mi dalszą wypowiedź swoim niskim śmiechem.
- no oczywiście - powiedział z dumą - ale mam nadzieję że tym razem jak do mnie przyjedziesz albo, jak zobaczysz mnie w szkole, to będziesz krzyczeć że dostałaś A a nie kolejne F.
- I tak oto tym sposobem rozłączam się.
- ej no, bez przesady przecież chce być miły. Bell, sama dobrze wiesz, że jak dostaniesz kolejne F, to wyjebią cię ze szkoły. I co wtedy? Kogo ja wtedy będę wkurwiał na przerwach? No zlituj się - mówiąc trzecie zdanie przeciągnął ostatnie słowo, na co się zaśmiałam, chociaż próbowałam dawać wrażenie obrażonej.
- spokojnie, zdam. Chyba. Znaczy... Mam taką nadzieję. A poza tym masz jeszcze Raydena.
- ale on jest facetem, a ty babą.
- kobietą się mówi.
- a ty na mnie mówisz kutas i co?
- bo mnie wkurzasz.
- i za to mnie kooochasz - uśmiechnął się uroczo do kamery, na co przewróciłam oczami.
- kiedyś z tobą nie wytrzymam i trafię do jakiegoś, kurwa, psychiatryka... - powiedziałam cicho, na co on znowu się zaśmiał. Przypomniałam sobie nagle o tym, że mam wyjść za dziesięć siódma, żeby zdążyć na autokar, więc spojrzałam szybko na swój zegarek dotykowy.
Szósta pięćdziesiąt dziewięć. Kurwa.
- kurwa! - krzyknęłam, łapiąc szybko za torbę i wkładając jak najszybciej kosmetyki w kosmetyczke.
- co ty pająka zobaczyłaś?
- bardzo, kurwa, śmieszne - mruknęłam, wrzucając kosmetyczkę do torby. Szybko zaczęłam czesać włosy, łapiąc od razu za gumkę do włosów - miałam wyjść o równo szóstej pięćdziesiąt, żeby zdarzyć na autokar, a już za minutę jest siódma godzina, a autobus jest na siódmą!
- no cóż... To nie moja wina. To wina tego że za bardzo mnie kochasz i musisz zawsze ze mną gadać przed wyjściem do szkoły, a potem marudzisz, że spóźniłaś się znowu na lekcje.
Gdy on zaczął jeszcze coś do mnie mówić, ja przestałam już go słuchać, bo musiałam jeszcze zrobić parę rzeczy a mianowicie założyć bluzę, ubrać buty, założyć kurtkę, spakować do torby jeszcze parę zeszytów, które czekały na biurku... Jezu i czemu ja tego nie zrobiłam wcześniej? Mogłam sobie zostawić jedynie do założenia kurtkę i buty, to może wtedy bym zdążyła, a teraz muszę się śpieszyć.
Po zrobieniu tych wszystkich rzeczy zaczęłam mówić z powrotem do mojego towarzysza, który z tego co widziałam miał ze mnie straszny ubaw, gdy patrzył jak ja się śpieszę, a on leży sobie jeszcze w łóżku, ponieważ ma on na ósmą i sam ma prawo jazdy, więc może jechać o której chce, bo i tak ma tylko dziesięć kilometrów do szkoły.
- Kończę, muszę już iść, już jest siódma, a ja nawet nie wysłana z domu. Złapiemy się w szkole, dobra?
- jeśli wogóle zdążysz...
Ignorując jego słowa i nie dając mu dokończyć pożegnałam się machnięciem ręki. Zaczęłam szybko biec w stronę drzwi i gdy już byłam przy nich szybko i otworzyłam je i wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam go szybko pod wycieraczkę i zaczęłam biec w stronę miejsca gdzie zawsze zatrzymuje się autokar. Gdy byłam już na miejscu była godzina siódma pięć. Autokar jeszcze czekał i już myślałam, że zdążę, ale gdy zostały mi już dosłownie tylko dwa trzy kroki, kierowca pojazdu zamknął drzwi, a ja zostałam na chodniku patrząc, jak facet odjeżdża z uśmiechem na twarzy.
Jebany, kurwa, chuj.
- ty sobie ze mnie jaja robisz?! - krzyknęłam, jednak niestety nie usłyszał ze względu na to, że był już dalej ode mnie.
Zaczęłam iść w stronę domu. Gdy byłam już przy garażu miałam już go otworzyć aby wyjąć swoją deskorolkę, jednak garaż sam się otworzył ukazując czarne BMW 6 GT mojego brata. Samochód z tego co było widać był dopiero co umyty, bo lśnił jak nowe. Spojrzałam na chłopaka z taką zazdrością w oczach jakiej jeszcze nigdy nie miałam. Walker otworzył okno, uśmiechając się szeroko do mnie i patrząc na moją minę. Widząc to jak na niego patrzę, uśmiechnął się jeszcze szerzej i zaśmiał się mówiąc:
- ooo, czyżby moja kochana siostrzyczka potrzebowała podwózki, bo znowu spierdolił jej autokar, przez pogawędki ze swoim chłoptasiem? - zapytał jeszcze szerzej się uśmiechając, przez co miałam ochotę wydrapać mu oczy.
- a jak, kurwa, myślisz? - powiedziałam przez zęby, na co on prychnął.
- myślę, że tak - powiedział i spojrzał na miejsce koło siebie. Już miałam nadzieję że spyta czy chce z nim jechać, już myślałam, że o to zapyta, ale... - zajebiście je umyłem no nie? Normalnie mam gładkie siedzenia, jak pupka niemowlęcia - i właśnie po tych słowach miałam ochotę mu pierdolnąć.
- Walker, błagam cię...
- o kurwa, ty mnie blagasz o coś, siostra spokojnie, bo zaraz się miękka zrobisz.
- Możesz mnie po prostu podwieźć do szkoły?
- a jakieś magiczne słowo?
- pierdol się.
- to jest akurat przekleństwo.
- oh... - westchnęłam. W końcu spojrzałam na niego wręcz błagalnym wzrokiem i równie błagalnym tonem odparłam: - proszę, podwieź mnie do szkoły.
- no niech ja pomyśle...
- namówie wtedy Sabrine, żeby poszła z tobą na randkę.
- stoi, wskakuj.
No i tak to się robi.
CZYTASZ
My vampire
Mystery / ThrillerMiasteczko Burlington w stanie Vermont jest jednym z najspokojniejszych miasteczek w USA, a raczej było... Gdy pewnego wieczoru zostaje zamordowanu szeryf McDermot, miasto ogarnia strach i niepokój. Obywatele Burlington są zrozpaczeni oraz przeraże...