Rozdział 24

24 4 2
                                    


Dopiero teraz odetchnęłam z ulgą. Niewidzialni byliśmy bezpieczni, musieliśmy wystrzegać się jedynie zbłąkanych kul szybujących dookoła. Roan przesunął się bliżej skrzyni i oparł o nią plecy, ja zrobiłam to samo.

Spojrzałam na niego, gdy zacisnął powieki. Lekko marszczył brwi, a jego usta wykrzywiały się w grymasie bólu. Dłoń ułożył na ranie, z której wciąż wypływała krew, chociaż coraz słabiej.

A to wszystko z mojej winy.

– Dzięki, że mnie pomściłaś – wychrypiał, otwierając oczy i uśmiechnął się.

– To przeze mnie – odparłam. – Nie wybaczyłabym sobie, gdybyś...

– Jakże szlachetnie z twojej strony.

Miałam ochotę go udusić.

– Jesteśmy teraz niewidzialni? – spytał po chwili. Przypomniałam sobie, że gdy jechaliśmy do Zen, zapytał mnie o to samo.

Skinęłam głową.

– Kolejna przewaga hes'ti polega na tym, że mogą wyczuć, gdy ktoś skrywa się w ciemności. – Gdyby nie był ranny, wymierzyłabym mu kuksańca w bok. W obecnej sytuacji musiałam ograniczyć się do posłania mu złowrogiego spojrzenia. – Może się przydać na polu bitwy, o ile starczy nam sił.

– Przyłapałeś mnie na podsłuchiwaniu – wymsknęło mi się. – Teraz już wiem, jak to zrobiłeś. A ja głupia myślałam, że jesteś sha'ri.

Roan uśmiechnął się, odsłaniając dołeczki w policzkach, które zdawały się stałym elementem jego każdego grymasu.

– Teraz wydaje się to oczywiste – mówiłam dalej – tym bardziej, że nasze energie cały czas się przyciągały. Pewnie czułeś to od początku od nas wszystkich?

Chłopak najpierw rzucił mi zdziwione spojrzenie spod zmarszczonych brwi, po czym pokręcił głową.

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz.

– Jak to? Nie czułeś tego, gdy nas spotkałeś? Jak nasza magia na siebie oddziałuje? Tych wibracji i iskier?

Roan znów pokręcił głową, tym razem z lekkim uśmiechem.

– Obawiam się, że czułem to tylko przy tobie – powiedział w końcu, wpatrzony w podłogę. – Ale to chyba magia innego rodzaju.

Zamknął usta, jak tylko wypowiedział te słowa. Popatrzyłam na niego, chcąc upewnić się, że się nie przesłyszałam. Jego oczy wciąż szukały czegoś w podłodze, a na policzkach pojawiły się zdradliwe rumieńce.

– Chyba dostałeś gorączki. – Obróciłam w żart to, co powiedział, by ukryć, jak duże wrażenie zrobiły na mnie jego słowa.

Chyba zakręciło mi się w głowie.

Roan prychnął śmiechem.

– Czuję się cholernie bezużyteczny – powiedział nagle, zmieniając temat. Napotkałam jego spojrzenie, łagodne, spokojne, jak tafla jeziora. – Siedzimy tu i tracimy cenny czas, bo musiałem oberwać.

– Teraz brzmisz zupełnie, jak Kain – odparłam. – Nawet nie wiesz, ile was łączy.

– Na przykład?

– On też siebie nie docenia. Myśli, że bez magii jest nikim i na nic się nie może przydać.

– Cóż...

– Nie znasz go, ja chyba też nie. Ale wierzę, że naprawdę chce zmienić swój kraj i, że będzie lepszym cesarzem, niż jego poprzednicy.

– Skoro tak uważasz.

Cesarstwo BlaskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz