Rozdział 25

21 3 2
                                    

Wylądowałyśmy miękko na twardej ziemi, przywitane przez mroźny wiatr i mgłę. Wzięłam głęboki wdech, czując, jak przesiąkam znów magią świata cienia. Zaria otrzepała swoje spodnie i rozejrzała się wokół.

– Dawno tutaj nie byłam – mruknęła, próbując zorientować się w naszym położeniu. Zakon Cienia zamajaczył gdzieś w oddali, spowity mrokiem. – Jak długo ukrywałaś tu Kaina?

– Kilka dni – odparłam.

– Dobrze, że ci nie uciekł – zachichotała. – Byłaby wielka szkoda, gdyby zeżarły go Cieniotwory.

– Jednemu raz prawie się udało.

Zaria zaśmiała się perliście, odchylając do tyłu głowę.

– Żałuję, że tego nie widziałam. Wciąż nie mogę uwierzyć, że przez cały ten czas nie wiedziałaś, że porwałaś niewłaściwego księcia.

– To wszystko wydaje się teraz takie odległe, jakby minął już co najmniej rok. Tak wiele rzeczy zmieniło się w tak krótkim czasie.

Zaria przytaknęła, rozchylając usta i wypuszczając obłoczek pary.

– Jeszcze nie tak dawno byłam martwa, ty przejmowałaś się swoimi urodzinami, a Amir biegał z jajem twojego ptaszyska.

Wstrzymałam oddech, gdy imię przyjaciela zawirowało w moim umyśle. Był już tak niedaleko. Jeszcze dzisiaj musiałam wyrwać go z rąk Nivena. Tak samo jak pozostałych: Davinę, Shinę, Baza. Wszystkich, których chciał skrzywdzić.

– Dzięki mojemu bratu udaliśmy się na wycieczkę, spotkaliśmy cesarza Antarem, ty złamałaś serduszko Kainowi. Wszystko w tak krótkim czasie – kontynuowała Zaria, obserwując moją reakcję.

Poczułam, jak zapiekły mnie policzki.

– Hej, nikt nikomu nie złamał...

– Mam wrażenie, że tak dużo się zmieniło.

Uśmiechnęłam się.

– Jedno pozostało takie samo. – Dźgnęłam ją łokciem w brzuch. – Nasza przyjaźń.

Przewróciła oczami.

– Dobra, chodźmy już. Nie przetrawię więcej słodkości, Duch mi świadkiem – rzuciła i ruszyła w stronę budynku, którego okna przypominały świecące w ciemności oczy.

– Masz jakiś plan? – Zerknęłam na nią z ukosa.

– Nie wiemy, kogo zastaniemy w środku. Czy w ogóle kogoś zastaniemy. Nasz zakon należy do stolicy, a Niven miał jakiś pakt z Ivarem, więc na pewno zgarnął naszych. Myślę, że sojuszników należy szukać w innych zakonach.

– Musimy dowiedzieć się, co z naszymi przyjaciółmi – powiedziałam twardo.

Zaria pokiwała głową, zaciskając usta.

Wszystkie okna lśniły ciepłym blaskiem, zapraszając do środka. Weszłyśmy głównym wejściem, jakbyśmy były gośćmi, a nie mieszkańcami tego miejsca. W pewien sposób tak właśnie się teraz czułam. Jakbym już nie należała ani do zakonu, ani do Sarivy.

W końcu należałam do samej siebie.

W korytarzu paliły się wszystkie lampy, co natychmiast nas zaalarmowało. Coś było nie tak. Zakon zawsze tonął w ciemności, by przychodzący w jego progi klienci mogli poczuć aurę tajemniczości i magii. Teraz nie przypominał domu sha'ri.

Było zbyt cicho. Wen nie skakał ze schodów, Amir nie pogwizdywał w kuchni. Brakowało zwyczajowego harmidru i odgłosów, które wypełniały dom, gdy jego mieszkańcy byli w środku.

Cesarstwo BlaskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz