37. ZOE

474 42 37
                                    

Dobry wieczór/ Dzień dobry,

przed Wami rozdział lekko 🔞. A, i niespodzianek nie zabraknie :)

Miłego czytania😉 

--------------------

Zdarzył się wypadek.

Słowa wróciły do mnie niczym bumerang. To proste zdanie dosłownie zmroziło mi krew w żyłach. Czułam, jak serce dudniło w mojej piersi, narzucając coraz szybszy rytm. Patrzyłam na mężczyznę, śledząc spanikowanym spojrzeniem ruch jego warg.

— Który? — zapytał rzeczowo.

Zamknęłam oczy, kurczowo zaciskając nie tylko dłonie, ale i powieki.

Błagałam w myślach, by wyrazy, które za chwilę padną z głośnika, nie zawierały marki BMW.

— Bugatti Chiron.

Otworzyłam raptownie powieki, wypuszczając z płuc wstrzymywane powietrze. Choć nie mówiło mi to za wiele, to dziękowałam dobrym wróżkom, że to nie BMW, którym jechali bliźniacy i Emma.

Bugatti Chiron...

Nie znałam się na markach. Roztrzęsiona, wyjęłam telefon i, ignorując widniejące na ekranie powiadomienia, wstukałam w wyszukiwarkę nazwę. Zaskoczona, zmarszczyłam brwi.

Batmobil.

Cholera!
Pieprzony batmobil.

Przełknęłam nerwowo ślinę. Wyłączyłam ekran, opuszczając telefon na kolana. Trwałam w nerwowym letargu, wsłuchując się w lakoniczną rozmowę. Spojrzałam na Noah. Widziałam, jak zaciska szczeki, zadając konkretne pytania.

— Kto?

— Dopiero tam jadę. Uznałem, że... — odchrząknął, gdy Noah wydał z siebie groźny pomruk. — Uznałem, że powinieneś wiedzieć, zanim to rozleje się po mediach.

Widziałam, jak przywdziewa tą swoją szczelną skorupę. Nie nawiedziłam jej, a jednocześnie rozumiałam, dlaczego to robił. Potrzebował jej, bo świat, który go otaczał, miał zbyt wiele niebezpiecznych składowych.

— Gdzie? — ostry niczym brzytwa ton głosu, ponownie zmroził mi krew w żyłach.

Noah był nieugięty. Ta autorytatywna, a zarazem pełna postrachu postawa wdzierała się w każdą jego cząstek. To było niewiarygodne.

On był niemal arealny.

Jego możliwości adaptacyjne zaskakiwały mnie za każdym razem. Noah Gambino był jak kameleon. Bez mrugnięcia przywdziewał rolę przypisaną mu przez wszechświat, w którą wtapiał się w ułamek sekundy.

— Nie wpieprzaj się, Gambino, póki to niepotrzebne.

Nasze spojrzenia spotkały się. Jego niewzruszony wyraz twarzy, kontrastował z moim przerażaniem.

— Gdzie? — powtórzył ostrzej.

Nie ruszałam się. Czekałam na odpowiedź rozmówcy. I na reakcję Noah.

— Stacja na 756. Kurwa, wszyscy wiedzą, że to twój wóz. Jeśli zlecenie było... — John znów rzucił pod nosem przekleństwa. — Jeśli ci życie miłe Gabmino to ogranicz na jebanych kilka minut swoją aktywność. — W każdym jego słowie słychać było wzburzenie. — Rada dobrego, kurwa, wujka. Pierwsza i ostatnia. Radzę skorzystać. Nawet ty nie jesteś nieśmiertelny.

Noah zaśmiał się.

— A jednak martwisz się o mnie, Gero. — W jego słowach było słychać wesołość. Popatrzył na mnie i puścił do mnie oczko, kontynuując rozmowę, gdy John nic nie odpowiedział. — Muszę cię zmartwić. Bo widzisz, John, zamierzam w niedługim czasie się ożenić. Muszę odrzucić twoje mizerne zaloty.

Podziemny układ. Vendetta [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz