33

44 6 12
                                    

– Wtedy szanowny pan mecenas Borkowski wstał i tym swoim donośnym głosem oznajmił: Wysoki sądzie, ale przecież mój klient wszystkie transakcje wykonywał na konto fundacji – złośliwy chichot rozległ się po drugiej stronie stołu, między dwoma mężczyznami, którzy wydawali na usługi prawnicze Adama i Feliksa setki tysięcy rocznie.

– Pamiętajcie, że fundacja to żadne El Dorado. Tam też w papierach musi się wszystko zgadzać – wtrącił Feliks.

– Nie bądź takim pesymistą Wasilewski! Już naszego Adasia w tym głowa, żeby wszystko się zgadzało – prychnął klient. – Jeszcze nigdy nas nie zawiódł.

– Na czarny PR nawet mecenas Borkowski nie pomoże – Wasilewski puścił konspiracyjnie oczko i kątem oka zerknął na wspólnika, który przez całe spotkanie unikał jakiejkolwiek interakcji pozostawiając na barkach Feliksa ciężar całej rozmowy.

Od lat adwokaci stawali na rzęsach, żeby wyciągać swoich najważniejszych klientów z wielu tarapatów. Kolacje tego typu były kluczowe dla utrzymania odpowiednich relacji biznesowych. Zazwyczaj starali się życzliwie dotrzymać im towarzystwa, ale dziś myśli jednego z nich skupione były jedynie na samotnej dziewczynie, która czeka na niego w domu. Ostrzegawcze spojrzenie Wasilewskiego sprowadziło go jednak na ziemię. Musiał skupić się na pracy. Dyskretnie zerknął na swój drogi zegarek, minęła dopiero godzina od kiedy się tu pojawili.

– To Feliks wpadł na pomysł założenia fundacji, więc te fanfary należą się jedynie jemu – odchrząknął i z krzywym uśmiechem przyłożył do ust filiżankę z herbatą.

– Nie bądź taki skromny! Gdyby nie ty, puściliby nas z torbami – do zachwytów dołączył drugi mężczyzna.

Adam kolejny raz zerknął na wyświetlacz telefonu, aby upewnić się czy nie dostał nowej wiadomości. Zaczynał się martwić ciszą ze strony Oli. Podejrzewał jednak, że mogła zasnąć, jak miała w zwyczaju przed telewizorem. W głowie układał nawet kilka pomysłów jakimi sposobami ją zbudzi, kiedy wróci.

– Jesteś dzisiaj jakiś nieobecny – zauważył klient i wypił do dna bursztynowy trunek. Nie czekając na resztę mężczyzn, sięgnął na środek stołu po zamówioną karafkę alkoholu i dolał sobie pokaźną porcję. W końcu tak zazwyczaj wyglądały ich biznesowe spotkania. Chwila rozmowy o aktualnych sprawach, a potem całonocne pijaństwo. Często kończyli w klubach albo urządzali imprezę w mieszkaniu któregoś z nich, gdzie zapraszali młode dziewczyny. Uzupełnił pozostałe szklanki i podniósł pytająco butelkę do góry ale Adam jedynie pokręcił głową i wypił kilka łyków wody.

– Mamy ostatnio mnóstwo pracy – stanął w jego obronie wspólnik i przejął na siebie ciężar rozmowy. – Przy okazji, jesteśmy już po wstępnej analizie kosztów przeniesienia waszej spółki informatycznej na Kajmany. Wyniki są bardzo optymistyczne. Pamiętajmy tylko, że przeniesienie działalności do kolejnego raju podatkowego może się wiązać z pewnego rodzaju kontrowersją w środowisku i zarzutami o nielegalne odprowadzanie podatków. Ale temat niejednokrotnie już wałkowaliśmy, można powiedzieć, że jesteście weteranami w tej dziedzinie.

W tym czasie Adam poczuł w kieszeni wibrację telefonu, co przyjął z niemałą ulgą i dyskretnie zerknął na ekran. Zmarszczył brwi na widok nieznanego numeru. Dopiero teraz zauważył nieodebrane połączenie sprzed paru minut i aż dwie wiadomości. Bez zastanowienia otworzył pierwszą z nich:

Nieznany numer: Szefie, mieliśmy się odzywać jakby coś dziwnego działo się w mieszkaniu naszej sąsiadki z pierwszego piętra. Właśnie przyjechał do niej jakiś starszy typ mercedesem.

Po dwóch minutach nadszedł kolejny SMS:

Nieznany numer: Poszliśmy do niej zorientować się, czy wszystko gra. Otworzyła drzwi i kazała nam spadać. Także nic tu po nas...

O tym mi nie powiedziałaśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz