[...] Jo's pov
Niechętnie odrywając rękę od policzka Sophie, sięgnąłem po pierścionek od Theo. Przekręciłem go w dłoni, ledwo powstrzymując się od krzyku. Moja miłość leżała nieprzytomna na ziemi, a ja nic nie mogłem zrobić.
Mijała już druga godzina... Ona nawet się nie poruszyła. Miałem wrażenie, że uchodzi z niej życie. Niektórzy zdążyli się rozejść, ktoś próbował coś do mnie mówić, jednak nie słuchałem. To było irytujące, te wszystkie ich głosy, szepty.
W pewnym momencie kelpie zarżała żałośnie. Zarzuciła nogami do przodu i szybko podniosła się z ziemi. Przechwyciłem głowę ukochanej, by nie uderzyła o ziemię.-A jej co? -Paul, który najwyraźniej wytrwale siedział za mną z Theo i niektórymi zdziwił się reakcją klaczy. Po chwili wszystko stało się jasne.
Ciało Sophie zaczęło się unosić nad ziemią, opasana fioletowym promieniem.
-To dobry znak, Jo. To jej magia. -Theo cofnął wszystkich.
Kiwnąłem jedynie, wstałem, by przypadkiem czegoś nie naruszyć.
Z jej ciała zaczęły trzaskać iskry magii. Najróżniejsze kolory. Czerwony, zielony, niebieski, pomarańczowy...-Udało jej się! -Alec klasnął w ręce. Jednak coś nie pozwalało mi cieszyć się za wcześnie...
-Gdzie lądują te dusze? -Zapytałem.
-Tam, gdzie jest największe źródło magii. -Powiedział Theo.
-Wyślij tam ludzi, wyślij ich na klif. -Machnąłem ręką, pośpieszając go.
Nikt nie pytał po co, Theo kiwnął głową do Paula, a ten ruszył w stronę wioski, pognało za nim kilku z nas.
-Da radę, sam mówiłeś, że jest silna, pamiętasz? -Ręka Matt'a wylądowała na moim ramieniu.
-Nie wątpię w jej siłę, a jej zdrowy rozsądek. Ona nigdy nie myśli o sobie.
-Tak... To prawda. Ale połowa sukcesu już za nią. Udało jej się ocalić te dusze... Czy jak to tam leciało. Kwestia czasu, gdy się obudzi.
Przez kolejne 2 godziny obserwowaliśmy, jak dusze wychodzą na wolność. Ostatnia, czerwona, zdawała się najpotężniejszą z nich. Wszystko wskazywało na to, że to już koniec. Że Sophie zaraz się obudzi, mrok został uwięziony, a magia uwolniona. Ale nie stało się kompletnie nic. Magia otaczająca jej ciało zniknęła, jej ciało spadło bezwiednie na ziemię. Nawet nie zauważyłem, kiedy znalazłem się obok niej. Wszyscy do niej podbiegli razem ze mną. To wszystko jakby działo się w zwolnionym tempie...
-Mała czarodziejko..! -Krzyknąłem żałośnie.
-Sophie!
Klacz zarżała donośnie, schyliła łeb do twarzy dziewczyny, parskając z żalem.
-Co z nią, Theo, co z nią?! - Krzyknąłem, spoglądając na zdezorientowanego przywódce.- Nie stój tak, błagam, Theo, zrób coś.
-Jo... -Alec złapał mnie za ramię, zrzuciłem jego rękę.- Ona... Chyba przegrała.
-Nie, nie mogła, rozumiesz? -Nie chciałem wierzyć w jego słowa.
-To nie twoja wina, nie mogłeś nic zrobić... - Powiedział Matt.
-Czy wyście powariowali?! Nie pocieszajcie mnie, tylko coś zróbcie, ona żyje!
Podeszli bliżej, Theo pochylił się nad nią.
-Odsuńcie się od niej! -Usłyszeliśmy kobiecy krzyk. Paul biegł w naszą stronę z jakąś brązowowłosą kobietą.- Już!
Zdezorientowanie nie pozwoliło nam zareagować. W jednej chwili wszyscy zgromadzeni nad ciałem małej czarodziejki odlecieliśmy na boki. Udało mi się złapać w locie Iris, która bez mojej pomocy spadłaby w przepaść.

CZYTASZ
Zło twojej krwi
Fantasy18-letnia Sophie jest córką wysoko postawionego w kraju mężczyzny. Będąc całe życie w ukryciu chce poznawać świat i zacząć chodzić z rówieśnikami do szkoły. Problemem są jednak jej magiczne zdolności, przez które przed jej narodzinami toczyła się kr...