Rozdział 8 Taniec z diabłem

60 9 29
                                    

Każda informacja jest na wagę złota. Każda przysługa – na wagę życia.

Pieprzony Jake Hawking wziął zlecenie Higgsa. Pieprzony Jake Hawking widział mnie, gdy mordowałam w budynku Hoyta. Najgorsze było jednak to, że pieprzony Jake Hawking usłyszał moją rozmowę z berlińczykami i sprawił, że wisiałam mu przysługę.

– Nic ci nie powiem, Jake – wycedziłam i syknęłam z bólu, gdy sięgałam po kieliszek. Było mi wszystko jedno i nie dbałam o to czy wino lub szkło jest zatrute.

Byłam obolała, wściekła i zmęczona, a alkohol chociaż trochę mógłby uśmierzyć mój ból. Zanim przechyliłam kieliszek, Jake złapał moją dłoń w delikatnym uścisku i odciągnął szkło od ust.

– Powoli Vivienne. To wino się sączy, a nie połyka jak pospolite szczyny.

Skrzywiłam się i powtórzyłam jego czary mary z okręcaniem kieliszka, po czym skosztowałam wina. Skrzywiłam się jeszcze bardziej, gdy okazało się, że jest piekielnie dobre. Wolałam nie pytać, ile kosztowało, ale zadowolona mina Hawkinga potwierdziła, że dobrze wiedział co kupuje i jaki chce osiągnąć efekt.

– Dlaczego mi pomagasz, Jake? – zapytałam badając mimikę jego twarzy.

Telefon od Terrenca miał być ostrzeżeniem. Pierwotnie chciał się ze mną spotkać w sprawie nowego zlecenia, ale po moim wyskoku w Chinatown był zmuszony dać mi nauczkę. Odłożyłam szkło i odruchowo rozmasowałam obolałe nadgarstki. Meyer przynajmniej jasno komunikował to, co myślał. Od Hawkinga, będę musiała się napracować zanim cokolwiek z niego wydobędę.

– Odpowiem, jeżeli ty zrobisz to samo.

– Chcesz zagrać w grę? Tutaj? – Omiotłam pomieszczenie spojrzeniem i z niedowierzaniem utkwiłam wzrok w Jake'u.

– Zabawne, że wspominasz o grach w takim miejscu. Wiesz, że wiązanie i podwieszanie może być całkiem przyjemne, Vivienne? – niski głos Jake'a kazał mi na niego spojrzeć. Siedział pewnie w fotelu z kieliszkiem w ręku i patrzył na mnie spod przymrużonych powiek. – O ile posiada się wiedzę, jak to zrobić.

– Gadasz jak Weston – westchnęłam.

– Z ust Timothy'ego padają jedynie mierne dowcipy.

– Więc to groźba?

– Nie, Vivienne, ja nie grożę, ja składałam obietnice. – Jake oparł łokcie na kolanach i przeszył mnie spojrzeniem – I ich dotrzymuję, Słowiku.

Coś w jego głosie i twarzy sprawiło, że mimowolnie zadrżałam. Być może jego pewność siebie lub tajemnica, kryjąca się za cichym i niskim, nasączonym chrypką głosie.

Zmarszczyłam brwi i obserwowałam jego sylwetkę. Nie wiem, czy zrobił to specjalnie, ale pasował do tego miejsca, jakby było skrojone dla niego. Nawet jego rubinowe spinki do mankietów były niczym dobrze przemyślany detal.

– Mój prezent ci się podobał?

„Szlag, nawet to zauważył"

– Chcesz mnie przekupić, Hawking? – wychrypiałam. Czułam się coraz gorzej. Ból nasilał się i oddychało mi się coraz trudniej. Złapałam się za nasadę nosa i zacisnęłam powieki, by spróbować skupić myśli.

– Bynajmniej. Myślę jednak, że to nie jest dobry moment na przesłuchanie i dzisiaj powinnaś odpocząć.

– Jest w porządku – wyprostowałam się gwałtownie i zamarłam, gdy żebra przypomniały mi o sobie.

– Zamiast wina lepiej by było, gdybyś zażyła środki przeciwbólowe. Koniecznie musi cię ktoś obejrzeć.

– Nie mów mi co mam robić – syknęłam, ale prawda była taka, że miał cholerną rację. Zaczynało mnie mdlić z bólu, a wino podeszło mi do gardła. Mój wewnętrzny stan musiał uwidocznić się na twarzy, bo Jake wstał i ukucnął przy moim fotelu.

Pieśń Nocy 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz