14

37 3 0
                                    

Katsuki

Nie wiem ile mineło czasu od kiedy dzwoniłem na grupę klasową.
Gdy tamte skurwysyny mnie napierdalali to mi zniszczyli niestety mi telefon.

Po chuja mnie tu trzymają?
Westchnołem zrezygnowany i położyłem głowe na metalowe "łóżko".

Znów usłyszałem otwierające się dzwi, spojrzałem w tamtą stronę. Cały " mój tymczasowy pokój" był ubrudzony sadzą,
ponieważ mój dar powrócił i starałem się żeby uciec.
Ale wstrzykneli mi jakieś znowu gównk i ponownie nie mogłem użyć mojego daru.

-Czego skurwysyny? - spytałem się

Jako odpowieć usłyszałem ciszę, spojrzałem w tamtym kierunku i zobaczyłem jakiegoś lekarza.
Usiadłem na "łóżku " i spojrzałem na tego typa.

W pewnym momencie do pomieszczenia weszli tamci skurwysyny którzy mnie pobili.
Przez nich boli mnie klatka piersiowa, pewnie mi połamali żebra ale to tam chuj
ale też o bili mi całą twarz.

Spojrzałem się na nich z pod byka, chciałem ich zaatakować ale zauważyłem że mają broń.
Tylko stali i się patrzyli w moim kierunku, jeden z ochroniarzy za czoł do mnie podchodzić.
Usłyszałem strzał broni, poczułem duży ból w pod brzuszu.
Skurwysyn mnie postrzelił, przełożyłem do rany swoją dłoń i syknołem z bólu. Spojrzałem na ranę i zobaczyłem że moja rana dość obficie krwawi.
Jebany skurwiel, wziołem zamach i zajebałem mu w ryj.
Szybko wstałem i za czołem biec w stronę dzwi, wybiegłem na korytarz.

W pewnym momencie usłyszałem głośne syreny i za mną huki strzelania z broni.
Zachwiałem się od pocisku który we mnie trafił tym razem w ramię.
Kurwa..

-Kurwa mać...

Wymamrotałem  do siebie.
A co jeśli umrę?
Co z Izuku, co z moimi rodzicami, co z moją klasą?
Trzymałem się ściany, ból był okropny. Oparłem się o nią i się sunołem w duł.

Mój mały Izuku, moje małe kruche słoneczko.
Dla czego tak strasznie nie uważałem, cały ten czas Izuku mnie nie widział.

W wokół sobie słyszałem krzyki i strzały z broni, przymknołem swoje oczy.
Wyobraziłem siebie Izuku, uśmiechał się do mnie tym swoim uroczym uśmiechem.
Patrzył się na mnie z miłością, w jego oczach było widać szczeście.

-Izuku...

Ledwo mogłem wypowiedzieć jego imię.
Starałem się otworzyć oczy, co było trudne, uchyliłem je i zobaczyłem kogoś buty.

Kojarzyłem je, ale nie pamiętam z kąt dokładnie.
Znów zamknołem oczy, ledwo mogłem je utrzymać i była to dla mnie najlepsza opcja.

Nie czułem już takiego dużego bólu, był nawet przyjemny.
Ktoś coś do mnie mówił, ale nie rozumiałem ani jednego słowa.

-Bakugo.... musimy..... za dużo....

Słyszałem tylko pojedyncze słowa, nic więcej.

upadek  - bakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz