19

81 1 1
                                        

Koniec kłopotów

Obudził mnie głośny huk. W pierwszej chwili nie wiedziałam co się dzieje.

- Applejack, coś się dzieje. - obudziłam dziewczynę.

Uchyliłam lekko drzwi i słyszałam, że kilka osób chodzi po domu. Bez wahania chwyciłam telefon i zadzwoniłam do ojca. Applejack przeszła szybko do pokoi dziewczynek, aby te się schowały.

- Tato, przyjedź szybko, ktoś jest w domu. - starałam się mówić, jak najciszej.

Rzuciłam telefon na łóżko i sięgnęłam po broń, którą tata zostawił nam na wszelki wypadek. Jak wiem AJ ma swoj pistolet, który również znajdował się w naszej sypialni. Dom jest dość spory, więc obejście go zajmie chwilę. Im ciszej będziemy tym lepiej. Nasz pokój i dziewczynek dzielił dosłownie krok przez korytarz. Szybko prześlizgnęłam się tam i w półmroku zauważyłam dziewczynę.

- Wszystko okej? - szepnęłam.

- Tak. - odparła.

Wręczyłam jej broń i stałyśmy przy drzwiach nasłuchując, czy ktoś przypadkiem się nie zbliża. Minęło dosłownie pół minuty i było już słychać auto taty, chyba każdy potrafi rozpoznać taki dźwięk.

- Wyjdźmy powoli. - powiedziałam i bezszelestnie wyszłyśmy z pokoju.

Stojąc na długim korytarzu ich kroki było słychać coraz to głośniej. Kiedy byli wystarczająco blisko AJ zapaliła światło, na nasze szczęście zjawił się tata z innymi policjantami, ci chcieli się wycofać, jednak nie zdążyli. Wśród włamywaczy był Bright Mac. W końcu czułam, że możemy na spokojnie odetchnąć. Cała banda zostanie złapana raz na zawsze. Może Applejack zacznie być bardziej szczęśliwa i zacznie cieszyć się życiem... Mam taką nadzieję.

Przesiedziałyśmy praktycznie resztę nocy na kanapie w salonie, chciałyśmy się dowiedzieć, czy udało im się wszystkich złapać, czy nie...

Około godziny 8, tata zadzwonił, że zaraz będzie. Czułam starszliwy niepokój, przez to że nie wiedziałam, co zaraz nam powie.

- I co??? - zapytałam, gdy tylko jego nogą przekroczyła próg domu.

- Cześć Rainbow, ciebie również miło zobaczyć. - zaśmiał się, a moja mina wyglądała, jakbym zaraz miała go obedrzeć ze skóry. - Wszyscy już siedzą. Jesteście bezpieczne.

Od razu podbiegłam do niego i go przytuliłam. Podobnie, jak Scootaloo i Applebloom.

- Dziękuję Panu bardzo, nie wiem jak mogę się odwdzięczyć za to wszystko... - mówiła zapłakana AJ.

- Pragnąłem złapać ich od jakiś 10 lat, gdyby nie ty, by się nie udało. To ja dziękuję Applejack. - przytulił dziewczynę.

Bardzo się cieszę, że wszystko zakończyło się dobrze i w końcu jesteśmy bezpieczne. Tata z tej okazji ogłosił, że jedziemy na wycieczkę, jednak nie pomyślałabym, że bedzie ona trwać ponad półtora miesiąca. Jedno dobre, że rejs statkiem trwał zaledwie tylko dwa dni, bo jak się okazało AJ, ma chorobę morską i całe dwa dni spędziła praktycznie w łazience. Jednak cała wycieczka była naprawdę super. Spędziłam mnóstwo czasu z rodzicami. Najbardziej z tego wszystkiego cieszy mnie to, że zaakceptowali i pokochali Applejack. Jestem przy tej dziewczynie najszczęśliwsza na całym świecie.

Czas powrotu do domu, prawdziwego domu. Postanowiłyśmy, że wrócimy do Canterlot. Siostry Apple oczywiście zamieszkają z nami. Applejack oddała dom w ręce mamy, aby komuś go sprzedała. Rodzice zostali w Cloudstale, a ja wraz ze Scootaloo wracamy moim autem do domu.

- Bardzo dawno razem nie jeździłyśmy. - odparła.

- Masz rację młoda, lepiej się trzymaj, bo widzę że panny Apple nas doganiają.

Z Applejack uwielbiałam rywalizować, tak jak teraz. Przed wyjazdem oczywiście założyłyśmy się, która pierwsza dotrze do domu. Ja samochodem, a Applejack swoim motocyklem. Uwielbiam szybką jazdę, także jak najbardziej odpowiadało mi to.

No i był remis. Dosłownie podjechałyśmy pod dom w tym samym momencie. Zanim jednak weszłam do środka, od razu pojechałam do Spitfire, która nie wiedziała, że wracam. Gdy tylko podjechałam, ta wyleciała z domu prawie wywracając się na schodach.

- Kraksa! - krzyknęła, gdy tylko wysiadłam z auta.

Od razu podbiegłam ją przytulić.

- Co tu robisz o takiej porze? - zapytała.

- Właśnie wróciłyśmy do domu. - usłyszałam za sobą Applejack.

- Jack, ty też tu jesteś! O mój Boże! - również przytuliła blondynkę.

- Tak, wróciliśmy. Nie mam zamiaru już się stąd wyprowadzać. Nie uwolnisz się odemnie. - szturnęłam ognistą w ramię.

- W takim razie jutro widzę Cię na treningu. - powiedziała poważnie. - Ciebie również. - wskazała na AJ.

- Ale my już się nie uczymy. - powiedziałam zdziwiona.

- To nie ważne, mam własny klub. Wonderbolts, tak się teraz nazywamy. - powiedziała dumna.

- O MÓJ BOŻEEEE! - piszczałam, co brzmiało dość śmiesznie przez mój ochrypły głos.

Pogadałyśmy jeszcze chwilę ze Spitfire i pojechałyśmy do domu, aby trochę odpocząć.

- Dziękuję, że tu jesteś. - powiedziała blondynka.

- Ja też Ci dziękuję. Pokazałaś mi, jak wygląda prawdziwa miłość. Nigdy nie byłam szczęśliwsza. - pocałowałam blondynkę.

Tak właśnie zaczął się tak naprawdę nasz nowy początek, bez strachu i tajemnic...


***
KONIEC

Chciałam pociągnąćopowieść dalej, jednak nie wiem jak. Brak mi pomysłu na fabułę, stąd koniec. Dziękuję każdemu, który czytałopowieść i mam nadzieję, że nie zawiodłam. Być może zacznę kolejną opowieść, ale zobaczymy co czas pokaże.
Do zobaczenia za jakiś czas! 

Tajemnicza Blondynka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz