Rozdział 8

26 1 0
                                    

  Obiecałam sobie, że się nie zakocham. Złamałam tą obietnice. Zakochałam się w pieprzonym Andersonie Williamie. W osobie która ma dziecko, a jego była żyje z nami pod jednym dachem. To nie jest normalne, a zwłaszcza to że ich córka boi się swojej matki. Wystarczy, że próbuje do niej dojść, a ta odskakuje jak oparzona. Od mojego wyjścia z Luną minął tydzień, w tym czasie, zostałam zmuszona do przeniesienia się do sypialni Willa. Jeszcze nie dawno bym się cieszyła, dzisiaj? Nie. Nie mogę na niego patrzeć, i chociaż rozum mówi mi, bym się nim nie przejmowała. To moje serce mięknie, kiedy widzi go przy dziewczynce.

- Muszę się najebać. - odparł Alex, który słuchał mojego wywodu - Jak mogłaś się w nim zakochać? Niby rozumiem, ale jednak ciężko to zrozumieć. - dodał nalewając sobie wina

- Za ile będą chłopaki? - zapytałam, ten spojrzał na zegarek w telefonie

- Powinni już być... - w tym samym czasie drzwi od mieszkania się otworzyły

- Elo elo!

- Siema mordy

- Siema. To co dzisiaj pijemy? - odparł Gray siadając obok mnie

- No musimy. Taka okazja zdarza się raz. - zaśmiał się - Zwłaszcza, że nasza mężatka nie zawsze dostaje pozwolenie.

- Mam w dupie jego pozwolenia.

Siedzieliśmy pijąc winko, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Usłyszałam parę dobrych rad, i parę tych gorszych. W pewnym momencie zjechaliśmy na temat Lisy, no i tutaj trochę mnie poniosło...

- Ta kurwa myśli sobie, że może mi odbić męża. W dodatku z nami mieszka, a on na to pozwolił. A ich córka? Już nie wspomnę, że jak dla mnie ta suka się nad nią znęca. Myślicie, że on na to pozwala?

- Millie, uspokój się na początku. - próbował uspokoić sytuacje Gray

- Ja sądzę, że nasza Millie ma racje! - wydarł się Alex, zdecydowanie już na pruty w trzy dupy - Suka wpieprza się w jej życie i oczekuje, że nasz Millie się podda?! O nie my jej pokażemy kim jesteśmy! - i w tym samym momencie zadzwonił do mnie telefon, Luna, odebrałam bez zawahania

- Wiem, że miałaś być teraz ze znajomymi, jednak sądzę, że powinnaś tu przyjechać. - Alex nadal kontynuował swoje darcie japy - Co się tam dzieje? - zaśmiała się

- Za dużo alko. Co się dzieje?

- Młoda spadła ze schodów, jesteśmy w szpitalu. A panna Taylor się zapomina i przymila się do żonatego Andersona. Już nie mówiąc o tym, że Mira ją zaraz zabije, i się jej nie dziwie. Jej dziecko ma poważne urazy, a ona przyjechała tu w miniówie i prawie wpakowała się Willowi na kolana i...

- Przyjechałabym, ale jestem po winie. - i w tamtym momencie mój telefon wyrwał Shane

- Przyjedzie, zaraz załatwię jej taksówkę. Sam ją wpakuje do niej i zapnę jak będzie trzeba. - Po tym rozłączył telefon - Pakuj się.

- Co? Jedziecie na wycieczkę?! - wydarł się Alex - JA TEŻ CHCĘ!!!

- Nie. Ty idziesz spać. - odparł Gray, po czym razem z Nicolasem zabrali Alexa do jego pokoju

- Żartujesz sobie? Jestem po winie, każdy normalny lekarz, wywali mnie z próg szpitala.

- Mój brat nie. A z czego dowiedziałem się od tej Luny, to właśnie tam w szpitalu jest córka Willa. - odparł spojrzałam na niego złowrogo on tylko się uśmiechnął - Nie możesz pozwolić, by ta suka myślała, że może wszystko. Teraz jest u ciebie w domu. Więc to ty rozdajesz karty.

Dlaczego się na to zgodziłam? Nie wiem. Wiem jednak, że teraz jestem w aucie razem z Shanem i jedziemy do tego szpitala. Boje się tylko, że alkohol doda mi odwagi i powiem im co myślę, a nie koniecznie bym tego chciała. Wahałam się czy wysiąść, jednak przed szpitalem czekał na nas już brat blondyna. Dobrze znałam Ryana, aż za dobrze. Był pierwszą osobą którą poznałam w Kalifornii, jak i moim pierwszym chłopakiem.

- Co się stało? Któreś z was znowu coś odjebało na torze? - zapytał, ja tylko pokręciłam głową

- Nie. Mąż Millie o którym ci wspominałem, jego córka tu jest. Chcemy...

- Chcecie, żebym pomógł wam się dostać do nijakiej Ashley Anderson? - młodszy z braci pokiwał głową

- Skąd wiesz o kogo chodzi dokładnie? - zapytałam

- Ponieważ to moja pacjentka i cieszę się, że trafiło na ciebie. Nie wiem jak przekazać to komukolwiek, jakby... Ona zdecydowanie jeszcze tydzień temu była katowana i

- Porozmawiajmy w środku okej? - ten przytaknął i ruszył w stronę drzwi a my za nim, kiedy wjechaliśmy na dobre piętro widziałam z daleka swojego starszego brata z dziewczyną, matkę z panią Anderson i Willa z Lisą. Mira musiała już pojechać, albo gdzieś poszła. Jednak chwilę później ktoś na nas wpadł.

- Millie? - Olivia zdziwiona spojrzała najpierw na mnie potem na lekarza - Nie mów, że ty też coś sobie zrobiłaś.

- Nie. Luna do mnie zadzwoniła.

- Jak Will się dowie, będzie wściekły. Nie miałaś widzieć, miałaś w końcu odpocząć od tego wszystkiego. - odparła Mira, w tym samym momencie, ktoś przytulił mnie od tyłu

- Cieszę się, że jesteś. - powiedziała przytulając się do mnie, odwróciłam się i odwzajemniłam uścisk, chwilę później widząc jak ciekawe oczy mojego brata, czy też Lisy zmierzają w naszą stronę.

- Może chodźmy już porozmawiać. - odparł Ryan, przytaknęłam na jego słowa i ruszyłam za nim

- Millie? Co ty tu robisz? - zapytała pani Anderson, Will momentalnie zerwał się z krzesła podchodząc do mnie i lekarza - Po za tym doktorze, kiedy będziemy mogli wejść do Ashley?

- Właśnie o tym będę rozmawiać z panną Jones.

- Anderson. - poprawili go, mój brat i mąż, chyba oboje wyczuli, że coś jest na rzeczy

- Tak właśnie nie przywykłem jeszcze. - odparł patrząc na mnie

- Nie traktuje tego poważnie, więc się nie przejmuj. - powiedziałam, czułam to jak wkurwiam tym Willa, jak robi się zazdrosny z każdą sekundą

- Znacie się? - zapytała moja matka

- Och tak. Pani jest zapewne matką Millie, jesteście bardzo do siebie podobne. Ale ty i tak jesteś piękniejsza. - szepnął mi na ucho, on chyba chce się pożegnać z życiem za flirtowanie ze mną, ale mimo wszystko uśmiech wdarł się na moją twarz.

- Kim dla siebie jesteście? - zapytał James stając obok Willa

- Och no tak. To jest Ryan mój były chłopak. Wybaczcie, że wcześniej was nie przedstawiłam. To jest Will mój „mąż", to już wiesz że moja matka, mój brat i matka Willa, to w sumie najważniejsze osoby. A teraz chodźmy do twojego gabinetu doktorku.

- Oczywiście. - Przed pójściem dalej zatrzymała mnie ręka Willa

- Jak z nim pójdziesz, pożałujesz tego później. - powiedział zdecydowanie wkurwiony

- Nie rozkazujesz mi. Ty mieszkasz ze swoją byłą, a ja przyszłam tylko z nim porozmawiać. - wyrwałam się z jego uścisku i ruszyłam za szatynem do środka gabinetu, oj coś czuje, ze wcale nie pożałuje swojej decyzji.             

My Mafia QueenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz