Kręciło mi się w głowie kiedy się przebudziłam, dopiero po chwili odzyskałam panowanie. Próbowałam rozwiązać ręce ze sznurów jednak na marne. Rozejrzałam się po pokoju, a dokładniej po piwnicy. Była tam tylko jednak lampka a ściany wyglądały jak świeżo po malowaniu, nie było śladów szczurów czy innych gadów, była to bardzo zadbana piwnica. Kiedy się tak rozglądałam zauważyłam postać, próbowałam się jej przyjrzeć kiedy drzwi momentalnie się otworzyły a ktoś został zepchnięty i właśnie leciał po schodach.
- Głupi gówniarz! - warknął mężczyzna schodząc po schodach, złapał chłopaka za włosy i pociągnął do góry wtedy rozpoznałam tą twarz
- Alex. - szepnęłam zszokowana, jednak odrobinę za głośno bo mężczyzna spojrzał w moim kierunku
- No w końcu księżniczka wstała, szef będzie zadowolony. - odparł puszczając Willsona i podszedł do mnie złapał pod łokciem i podniósł - Idziemy. - rozkazał
- Odwal się od niej! - tym razem odezwał się drugi głos rozpoznałam go. Jackson. Oberwał zaraz po tym co powiedział, dostał kopa prosto w brzuch.
- Nikt nie pozwolił ci mówić, idziemy. - pociągnął mnie za sobą do schodów, weszliśmy na górę, a on zaprowadził mnie pod jakiś pokój po czym zapukał - Szefie. Dziewczyna się obudziła.
- Wpuść ją i odejdź.
- Tak jest. - wepchnął mnie do pokoju, upadłam prosto na podłogę, spojrzałam za siebie, a kiedy się odwróciłam przede mną stał mężczyzna, bałam się podnieść wzrok, on to wyczuł dlatego uklęknął przede mną
- Witaj Millie. - powiedział, spojrzałam wprost w jego czarne oczy, ładne czarne oczy... Był brunetem, dobrze zbudowany wysoki brunet, ubrany w czarny garnitur - Chyba powinienem ci się przedstawić, ale najpierw wstań. - od razu go posłuchałam, jednak mając unieruchomione ręce ciężko było to zrobić dlatego mi pomógł - Jestem Hunter, Hunter Takami.
- Masz Japońskie nazwisko?
- Po matce. Była Japonką, natomiast moje imię wybrał ojciec, który był anglikiem. Zapewne twój mąż, cię przede mną ostrzegał.
- Nie mam męża. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, mężczyzna spojrzał na mnie zdziwiony jednak troszeczkę również poddenerwowany
- Tak wam kazał mówić Anderson? - zapytał, na co ja zaprzeczyłam ruchem głowy - Tak? Nie wydaje mi się! Kazał ci kłamać, bym cię wypuścił co?! - złapał mnie i przytrzymał przy drzwiach za gardło, nie miałam jak wydostać się z jego uścisku - Powiedz chociaż ty kurwa prawdę, a może cię oszczędzę! - powoli nie mogłam złapać powietrza, a brunet patrzył się mi w oczy zastygł, stał w miejscu dopóki nie zaczęłam się dusić. - Wybacz. - dodał puszczając mnie
- Powiedzia - kaszel -łam, ci prawdę - kaszel - William nie - kaszel - jest moim mężem.- kaszel - Mnie w to wszystko wrobili, dokumenty o ślub były fałszywe, sama bym chciała wiedzieć dlaczego! - mężczyzna przyglądał mi się, widział łzy lecące po moich policzkach
- Gdzie jest ten dokument?
- U mnie w domu. Mogę ci go pokazać, jak i również wszystkie inne dokumenty o ślubie Willa z Lis..
- Ten skurwiel mnie okłamał! I wplątał w to wszystko ciebie! Mogłem zabić jego narzeczoną tyle razy, ale sądziłem, że wy naprawdę się pobieracie a twoja rodzina oszaleje jak znikniesz! - odszedł i walnął pięściom w biurko
- Mogę wiedzieć.. - spojrzał na mnie zdenerwowany - Co....
- Co zrobili? - przytaknęłam - Oszukali mnie na duże pieniądze, a ja im tak łatwo nie odpuszczę. Dokładniej to twój, nie sorry. William mnie okradł. Obiecałem sobie, że dostanie nauczkę, za to i...
- I?
- I nie interesuj się bo kociej mordy dostaniesz! Jedziemy po te dokumenty.