Rozdział 4

365 9 0
                                    

- Amber, wstawaj, ktoś do ciebie! - obudził mnie głos mojego taty, który wszedł do mojego pokoju i zrzucił ze mnie kołdrę. Jęknęłam z dezaprobatą i przetarłam twarz dłonią czując, jak wczorajsza impreza daje się we znaki.

- Wstawaj, śpiochu! - od razu poznałam go po głosie. Otworzyłam szerzej oczy i nie mogłam dowierzać temu, kogo widziałam przed sobą.

- Ryan?! - zerwałam się z łóżka i przytuliłam go mocno, ciągnąc za sobą na łóżko - Co ty tutaj robisz?!

- Przyjechałem cię odwiedzić, siostrzyczko. - uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie mocniej.

Ryan jest wysokim brunetem o zielonych oczach, jest wysportowany, zawodowo gra w koszykówkę, ponieważ jego wzrost mu na to pozwala, a na lewy nadgarstku ma wytatuowany średnik. Tak, przez ciężki okres jego dzieciństwa wiedział, że musi zrobić sobie taki tatuaż i w końcu, gdy skończył szesnaście lat, zrobił to, co chciał.

- Dzieciaki, chodźcie na śniadanie! - zawołała nas mama.

- Kto pierwszy na dole, ten król, kto ostatni, ten szczur! - krzyknął i oboje zerwaliśmy się z miejsc, biegnąc do drzwi.

---------------------

- Boże, jak ja tęskniłem za tym miejscem. - powiedział brunet, rozglądając się dookoła - Cameronowie wciąż tutaj mieszkają?

- Tak.

- A Sarah? - nie wiem, czy pamiętacie, ale oni kiedyś byli kimś więcej, niż przyjaciółmi.

- Tak, ale nie startuj do niej, bo ma chłopaka.

- Serio? Kogo? - zapytał zdziwiony.

- Johna B. - odpowiedziałam.

- Zawsze ich do siebie ciągnęło, ale nie wiedziałem, że w końcu będą razem. Może wyjdziemy gdzieś z nimi wieczorem?

- Pewnie, dam im znać.

Do grupy: Płotki🎣🏖️

Wychodzimy dziś o osiemnastej? Ryan przyjechał ;)

Sarah do grupy: Płotki🎣🏖️

Z chęcią, widzimy się! ;)

Reszta także zgodziła się na spotkanie, więc w wolnym czasie, ja i mój brat poszliśmy na małe zakupy. Z tego co mi opowiadał, życie w Los Angeles idzie mu świetnie. Znalazł dobrze płatną pracę, w dodatku, dostaje wypłatę za mecze w kosza, randkuje z jedną dziewczyną i adoptował kota, którym, na czas wyjazdu, zajmuje się babcia, mieszkająca kilka ulice dalej.

- Może ta? - zapytałam, pokazując mu białą sukienkę na ramiączkach.

- Ładna, ale może kup sobie coś bardziej... ładnego? - pacnęłam go w tył głowy - Kiedy ty tak wydoroślałaś, bambi? - zapytał, używając mojej ksywki z dzieciństwa.

- Zawsze byłam dojrzała, bączku. - puściłam mu oczko i zaśmiałam się.

- Miałaś tak do mnie nie mówić! - warknął.

- Bo puściłeś bąka na spotkaniu biznesowym rodziców? - prychnęłam.

- Nienawidzę cię, Amber. - burknął, a ja się zaśmiałam.

- Dobrze wiem, że mnie kochasz, braciszku!

--------------------

Ostatecznie nie kupiliśmy nic. Nasze zakupy skończyły się na tym, że chodziliśmy po sklepach i wypiliśmy bubble tea o smaku mango. Tak to się właśnie kończy z moim bratem. Kiedy coś zamierzam, przy nim tego nie zrobię, bo zapomnę albo mi się odechce.

- Świetnie wyglądasz, Ryan! - uśmiechnęła się Sarah, przytulając mojego brata.

- Dzięki, ty też, Sarah! - oddał gest i po chwili, znowu stał obok mnie - To co dziś robimy?

- Może popłyniemy na ryby? - zaproponował Pope.

- Fajnie by było złowić w końcu coś grubszego od mieszkańców spod ósemki, co nie? - zaśmiał się JJ.

- Tak, właśnie. - potwierdził John B - Więc, zapraszam na moją łódź.

Minęło kilka chwil, zanim zatrzymaliśmy się na środku morza i zarzuciliśmy sieci do wody. Chłopcy spędzali czas razem, ponownie przyjmując do siebie mojego brata, a my z dziewczynami rozmawiałyśmy o najprzeróżniejszych tematach, gdy blondynce przerwał dzwonek telefonu, sygnalizujący o przychodzącym połączeniu. Dziewczyna odeszła ciutkę dalej i odebrała, rozmawiając z kimś nerwowo.

- Myślicie, że to Rafe dzwoni? - zapytała Kiara, spoglądając na mnie i Cleo.

- Tak, a przy kim innym byłaby tak wkurwiona? - prychnęła Cleo, a ja nie odpowedziałam. Nie chciałam nawet gadać o Cameronie.

- Przepraszam was, dzwonił Rafe. - powiedziała, gdy do nas wróciła i widziałam, jak kątem oka na mnie spogląda - Pytał o ciebie, Amber.

- Co? Czego chciał? - zapytała zdziwiona. Chyba jasno dałam mu do zrozumienia, że nie chcę się z nim kumplować, tak?

- Prosił o spotkanie. Dwudziesta na plaży. - wzruszyłam ramionami.

- Więc... - odchrząknęła Kie - może wieczorem uczcimy powrót Ryana? Wiecie, taka mini impreza w domu Johna B?

- Usłyszałem swoje imię! - krzyknął, śmiejąc się - I przystaję na propozycję o imprezie! - wszyscy się zaśmialiśmy i wróciliśmy do swoich rozmów.

--19:30--

- JJ, pilnuj ogniska, bo nas spalisz! - krzyknął Pope, gasząc nogą podpalone liście i gałęzie.

- Sorry, otwierałem piwo. - powiedział ze spokojem w głosie i upił łyk alkoholu, a czarnoskóry pokręcił głową i szepnął do nas:

- Pożegnajcie się z rodzicami, bo on nas dzisiaj zabije.

- Ej, słyszałem to! - krzyknął blondyn, udając obrażonego.

- Amber, możemy pogadać? - zapytała Sarah, a ja kiwnęłam głową i odeszłyśmy na bok - Chodzi o spotkanie z Rafe'em.

- Tak?

- Może... może lepiej będzie, jeśli pójdziesz na to spotkanie? - posłałam jej zaskoczone spojrzenie - Wiesz, jeśli on przyjdzie na plażę i cię tam nie zastanie, może znowu coś wciągnąć i...

- Och, o to chodzi. Żeby nie wciągał, tak? - zapytałam z ironią w głosie - A gdzie w tym wszystkim moje zdrowie i bezpieczeństwo?

- Posłuchaj, w domu jest Wheezie, która robi dzisiaj nockę z przyjaciółkami, jeśli Rafe tam przyjdzie naćpany, to może nie skończyć się dobrze... - jęknęłam z dezaprobatą.

- Robię to tylko dla Wheezie, jasne? - kiwnęła głową - Niedługo tutaj wrócę, zostawcie mi trochę piwa.

- Naprawdę ci dziękuje, Amber, wiszę ci przysługę. - skinęłam i ruszyłam w stronę plaży.

Oczywiście, nie chciałam się z nim spotykać, za to, co mi ostatnio zrobił. Ślady po jego palcach wciąż są widoczne, ale powoli zanikają, co mnie cieszy. Nie chciałam być oznaczona przez takiego kogoś. Nigdy nie pomyślałabym, że on ćpa. Na kolacji wydawał się taki... normalny? Nie wiem. Na pewno nie wydawał się taki, jaki jest. A jest kimś, od kogo wolałabym trzymać się z daleka.

Przez przypadek//Rafe CameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz