ROZDZIAŁ 12

190 32 29
                                    

– Jak się z tym czujesz? – zapytał Louis, gdy ruszyli schodami na górę.

– Rozluźniony. Woda była przyjemna.

– Nie o to pytałem.

– Pytasz mnie jak czuję się z tym, że masz na dworze innych kochanków? – Jack uniósł brew. Louis się uśmiechnął, starając się odgadnąć nastrój mężczyzny. Mógł być o to zły?

– Pytam jak się czujesz, jako samozwańcza „kochanica króla" – wyjaśnił. Jack udał zamyślenie.

– Nie mogę narzekać. Przynajmniej jestem pierwszą – prychnął rozbawiony.

– Czyżby?

– A co? Znałeś tu kogoś przede mną?

– Kto wie...

– Ile mogłeś mieć kiedy byłeś tu ostatni raz? Cztery lata? – zapytał Jack, nie czekając jednak na odpowiedź. – Jest szansa, że już wtedy podbiłeś czyjeś serce – zażartował, trącając Louisa łokciem.

– O ile byłem.

– Myślę, że tak – stwierdził blondyn. – Zawsze twierdziłem, że zachowujesz się jak księżniczka. Moja teoria okazała się prawdą.

Słysząc słowa Jaka, Louis przystanął na stopniu.

– Nie zgrywaj się.

– Jasne, będę śmiertelnie poważny – obiecał Jack, zerkając prosto w stalowe tęczówki. Stał dwa stopnie niżej niż Louis, przez co ich oczy znajdowały się na tej samej wysokości. – Ma król chęć skorzystać dzisiaj z usług pokornego sługi?

– Może później – odpowiedział po chwili Louis, mimowolnie się uśmiechając. – Najpierw chciałbym ci coś pokazać.

– Masz dla mnie więcej niespodzianek? Muszę być twoją ulubioną kochanicą.

Louis dokładnie przyjrzał się Jackowi, wędrując spojrzeniem po jego twarzy, na dłużej zatrzymując wzrok na ustach blondyna.

– Jedyną.

– Więc? Co chcesz mi pokazać? – zapytał Jack, wcześniej uraczając Louisa krótkim całusem. Louis zamrugał zaskoczony, nie spodziewając się tego. Dlatego bez słowa odwrócił się na pięcie, ruszając w dalszą drogę. Jack ruszył za nim, trzymając się dokładnie dwa kroki za królem.

Nie weszli na królewskie piętro, gdzie znajdowała się komnata Louisa, lecz piętro niższej. Brunet w dalszym ciągu milcząc, poprowadził Jacka przez długi korytarz, przystając przy jednych z drzwi. Gestem nakazał mężczyźnie je otworzyć, pozwalając, by wszedł do środka jako pierwszy. Za progiem zaś przywitał go odnowiony pokój dzienny, połączony rozsuwanymi drzwiami z niewielką sypialnią. Wystrój był prosty, gdzie królowało surowe drewno, granat oraz złote dodatki. W pokoju dziennym znajdowało się biurko, krzesło, trzyosobowa sofa oraz wygodny fotel przy kominku, który oświetlał pomieszczenie. W rogu na podłodze leżały wielkie poduchy dla Nashi.

– I jak?

– Co jak? – zapytał Jack, miast rozglądając się po pomieszczeniu, wzrok swój wbijając w Louisa. – Zmieniasz komnatę? Nie pasuje do ciebie – stwierdził, nie wiedząc co więcej mógłby dodać. Nawet jeśli brunet nie lubował się w przepychu, wystrój był zbyt prosty jak na niego.

– To nie jest komnata dla mnie, tylko dla ciebie, głuptasie – odparł Louis, przewracając z rozbawieniem oczami.

– Dlaczego? – mruknął blondyn zdziwiony. – Dałeś mi już jedną.

– Poprzednia nie jest za mała? Czyż nałożnice króla nie są warte wszelkich możliwych wygód? – zażartował chłopak.

– Nie wiem. Ty mi powiedz, Wasza Wysokość. – Jack postanowił się z nim podroczyć. Lou natomiast tylko delikatnie się uśmiechnął.

Echo PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz