Rozdział 25

2.6K 244 52
                                    

Declan zmarszczył brwi z niezadowoleniem, gdy materac gwałtownie ugiął się pod ciężarem drugiego ciała, a po chwili usłyszał:

— Śpisz? — mruknęła, Dalia. — Declan śpisz? — zapytała kolejny raz, by kąciki jego ust zadrgały w rozbawieniu. — Dobra, skoro nie śpisz...

— Ja cię proszę. Jeśli na zegarze nie ma jeszcze ósmej to wyrzucę cię za drzwi — burknął, słysząc jej melodyjny śmiech.

— To lepiej nie otwieraj oczu — powiedziała cicho. Declan gwałtownie otworzył oczy i spojrzał na zegar, który wskazywał kilkanaście minut po szóstej.

— Pojebało cię? Idziemy spać. Ale już — syknął.

— Nie chcę mi się już spać — obruszyła się.

— To idź zrobić sobie śniadanie, albo włącz film...

— Nie mogę — jęknęła. Declan głęboko odetchnął.

— Dlaczego?

— Bo w salonie śpi Brandon z Trish, a w innych pokojach jego zespół.

— Więc czego oczekujesz? — wsparł się na łokciu i pochwycił jej spojrzenie.

— Przynieś mi coś do jedzenia — uśmiechnęła się niewinnie.

— Nie ma mowy. Wiesz gdzie jest kuchnia. Poza tym, znasz ich, więc nie wiem czego się boisz...

— Dobra — obruszyła się. — Chciałam po dobroci, ale skoro wolisz, żeby oglądali mnie w twoich bokserkach i luźnej koszulce pod którą nie mam stanika to idę. Może załapię się na jakiś trójkąt czy inną figurę geometryczną.

Declan jak poparzony wyskoczył z łóżka gdy nie wiedzieć kiedy Dalia znalazła się przy drzwiach. Spojrzał na nią z góry z mordem w oczach, kiedy dostrzegł ten figlarny uśmieszek. Wciągnął ostro powietrze w płuca i syknął:

— Co chcesz do jedzenia?

— Płatki i coś do picia — uśmiechnęła się niewinnie i cmoknęła w powietrze. Potem go wyminęła i weszła do łóżka, szczelnie okrywając się kołdrą.

Declan przymknął na moment oczy, a potem wyszedł z pokoju, zastanawiając się jakim cudem ta przeklęta kobieta już się wyspała. Zszedł na dół, mimowolnie zerkając w stronę salonu gdzie Brandon i Trish spali w najlepsze.

— Może ta gówniara jest cholernym wampirem — wymamrotał pod nosem, kiedy wyjmował miseczkę z szafy.

Szybko przygotował jedzenie, wziął jeszcze puszkę jakiegoś napoju i po cichu wrócił do pokoju. Zamknął za sobą drzwi, a gdy się odwrócił niemal zaklął pod nosem.

— Kiedy mówiłem o filmie, miałem nadzieję, że pójdziesz na dół — podał jej miskę z płatkami, kiedy ta przeskakiwała po kolejnych tytułach.

— Dobra, więcej nie będę z tobą spała...

— Nie szantażuj mnie ty cholero — położył się. — Nie narzekałbym gdybyś poprosiła o śniadanie na przykład za dwie godziny, a nie kiedy na dworze jest jeszcze ciemno.

— Nic nie poradzę, że obudziło mnie twoje chrapanie... — Dalia zamilkła gdy ten poderwał się do siadu.

— Ja nie chrapię — zmarszczył brwi.

— Następnym razem cię nagram — kącik jej ust niemal niewidocznie zatańczył w rozbawieniu.

— Igrasz z ogniem. Tak ci się odpłacę, że więcej nie przejdą ci przez myśl te głupie żarty — Dalia pochyliła się do jego twarzy niemal wspierając czoło o jego czoło.

Do utraty tchu [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz