Rozdział. 6

24 2 0
                                    

Edward dalej mnie bardzo silno ciągnął.. Nie wiedziałem co mam robić ale bardzo się go bałem więc czekałem. Zaczął mnie ciągnąć do lasu a ja z każdą kolejną sekundą bałem się coraz bardziej.

-Gdzie mnie ciągniesz? - zapytałem lekko drżącym głosem.

-Gdzieś - odpowiedział zimnym głosem.

Bałem się niesamowicie a kilka minut później doprowadził mnie do jakiejś małej, starej, drewnianej chatki. Otworzył drzwi i wrzucił mnie tam po czym też wszedł i zamknął drzwi na klucz. Podszedł do mnie i posadził mnie na jakimś małym krzesełku na środku tego "domku" po czym wziął gruby sznur i mnie przywiązał. Zacząłem krzyczeć z nadzieją że ktoś mnie usłyszy ale po chwili położył swoją dłoń na moje usta i powiedział groźnym tonem głosu

-Radzę ci być cicho dla twojego dobra - odsłonił moje usta i odszedł kilka kroków w tył. Zadzwonił gdzieś a ja nic nie rozumiałem co gada bo było bardzo ciepło i wilgotno, więc było mi słabo. Kilka minut później ktoś zapukał do drzwi. Edward otworzył i powiedział poważnym tonem

-To on. Bierzcie go-

4 mężczyzn, gdzieś w wieku 30 lat przynajmniej na takich mi wyglądali wzięli mnie na krześle i zapakowali do bagażnika a jak powoli go zamykali to popatrzyłem się na Edwarda który był bardzo szczęśliwy ze swojego czynu. Po chwili odpalili silnik i samochód ruszył. Nie wiem ile jechaliśmy ale nie za bardzo mnie to obchodziło i śmiele się dodać że byłem bardzo przerażony ale nie mogłem nic zrobić, pozostało mi tylko czekać na szczęście.
Mężczyźni otworzyli bagażnik i mnie zabrali. Wprowadzili do jakiejś rezydencji która wyglądała na mega drogą fakt że drzwi były ogromne i miały milion zamków mnie zaniepokoił.
Drzwi otworzył mężczyzna który wyglądał na 70 lub 75 lat, nie miało to najmniejszego znaczenia dla mnie chciałem tylko do domu. Po chwili się odezwał

- Oo witam z powrotem synowie proszę wprowadźcie go do środka-

W myślach miałem jedyne pytanie w tym momencie "synowie?". A więc na jego prośbę wprowadzili mnie a ja przypominam tylko że nadal byłem na tym cholernym krzesełku.

-Zdejmijcie go z tego krzesła- powiedział.

Zdjęli mnie i postawili na zimnych płytkach ale pomimo to dalej byłem związany.

-A teraz młodzieńcze powiedz mi ile masz lat i jak się nazywasz- rozkazał mi staruszek.

-Ja.. Mam na imię Lain i.. I mam 15 lat. - odpowiedziałem na rozkaz.

-Wspaniale się nadasz na sprzątacza-

Co wydarzy się dalej? Oczekujcie kolejnego rozdziału, życzę miłego dnia/nocy! ;)
~od autorki

Zagubiony ChłopiecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz