XVII. Zasady

82 16 376
                                    




- Nawet nie próbuj - wydusiłam, zmierzając w kierunku chłopaka. Nie zwrócił na mnie zbytniej uwagi, dalej wpatrywał się w jej niebieskie oczy skupiony.

- Wyjdź. Teraz - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu. Zawahałam się, zazwyczaj nie używał go w stosunku do mnie. Ta sekunda wystarczyła. Poczułam ciepłe dłonie na swoich ramionach i w moment stanowczo wytargano mnie za drzwi.

- Puść mnie do cholery! - krzyknęłam i uderzyłam chłopaka łokciem. Trafiłam bezbłędnie w przeponę, o czym zwiastował kaszel, który usłyszałam sekundę później. Treningi z Orifielem nareszcie się opłaciły. Odwróciłam się, zielone oczy były przymrużone i wpatrywały się we mnie oskarżycielsko.

- Rose, przestań. On musi to zrobić - jęknął i wyprostował się niechętnie. Brązowe włosy były potargane, a czarny T-shirt zapocony.

"Czy on tu biegł?" - zastanowiłam się.

W tym całym harmiderze nie pomyślałam o tym, że Sam bez wahania odpowiedział na wezwanie Księcia. Odruchowo założyłam, że pewnie Orifiel zaciągnął go po drodze, ale anioł nie traciłby na to czasu. Zrobiło mi się głupio, ale to nie wystarczyło, aby ostudzić mój gniew.

- Musi?! Do jasnej anielki, to właśnie on tłumaczył mi, jak zły jest wpływ! Jesteście hipokrytami, oboje! Ty wpływasz na każdego, jak dusza zapragnie, a on łamie Porozumienie przy najmniejszej niedogodności! - Nie umiałam zejść z tonu. Wszystko, co się dzisiaj stało, sprawiało, że krew we mnie wrzała i pewnie, gdyby nie pocałunek Księcia, który wytłumił mocno moje emocje, znów zajęłabym się Płomieniem.

- Touche. Wiedziałaś, jaki jestem. A Orifiel musi to zrobić, to znaczy, jeśli nie chcesz stracić matki - odparł grobowym tonem. Kiedy nie odpowiedziałam, jedna z brązowych brwi powędrowała do góry.

- Nagle straciłaś rezon? Tego się nie spodziewałem, kwiatuszku - wymruczał. Złoto w jego oczach delikatnie się poruszyło, kiedy zbliżył się do mnie.

- Wiem, że jesteś zła po naszej ostatniej rozmowie - szepnął.

- Doprawdy? - zapytałam ironicznie. Na jego usta wkradł się leniwy uśmiech, kiedy ujął między smukłe palce jeden z kosmyków, które wisiały wokół mojej twarzy.

- Doprawdy. Ale myślę, że wiesz, że miałem rację - mruknął.

Szybkim ruchem złapałam go za nadgarstek. Jego uśmiech stał się jeszcze bardziej wymowny, gdy zaskakując mnie przyciągnął dłoń do siebie. Uderzyłam z impetem o klatkę piersiową chłopaka.

- Nienawidzę cię - warknęłam.

- Dobrze, skup się na tym. Nienawiść pożera wszystko inne. Strach, wstyd, wątpliwości; po prostu znikają. Jest tak samo efektywna, jak pocałunek Księcia - szepnął, ale w jego głosie czułam wiele emocji. W jego tęczówkach znów widziałam dziwny, bursztynowy poblask, ale bardziej niż ten widok ubodły mnie jego słowa.

- Wy... To widzieliście? - Praktycznie od niego odskoczyłam. Nie powstrzymał mnie.

- Mi się nie musisz tłumaczyć Kwiatuszku, ale co do mojego brata... Coś czuję, że czeka was rozmowa. Jestem ciekawy, jak to się rozwinie - odpowiedział i mrugnął, opierając się o ścianę. Wpatrywał się we mnie chłodnym spojrzeniem żywo zielonych tęczówek.

Myślałam, że zaraz mnie rozwali. To tłumaczyło zazdrość i ten pierwotny gniew, które czułam przez połączenie. Orifiel wszystko widział.

Miałam ochotę zapaść się pod ziemie, gdy zdałam sobie sprawę, że mimo tego właśnie próbował uratować sytuację i nie pisnął ani słowa.

Spalona cz. 2 - Więź AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz